Polski dług gwałtownie rośnie. Wkrótce może przekroczyć poziom 2 bln zł

Dług publiczny w Polsce liczony według kryteriów przyjętych przez nasz rząd to 1,24 biliona zł. Unijne wyliczenia są inne i zamykają się kwotą 1,58 biliona, a prognoza na koniec 2024 roku to ponad 2 biliony złotych. Przyszłoroczny polski deficyt budżetowy w wysokości 4,5 proc. PKB (165 mld zł) będzie najwyższy od kilkunastu lat, pomijając covidowy 2020 rok.

  • Różnica w wysokości polskiego długu państwowego między wersją rządową a unijną to w tej chwili prawie 340 mld zł. O tej właśnie kwocie można powiedzieć, że jest całkowicie poza kontrolą Sejmu
  • W Polsce kwota potrzeb pożyczkowych netto ma być w 2024 roku najwyższa w historii i sięgać około 225 mld zł, a potrzeby brutto są szacowane na ponad 420 mld zł
  • Coraz bardziej oddala się wizja otrzymania przez Polskę pieniędzy z KPO. Tymczasem rząd w projekcie budżetu na 2024 rok uwzględnia te środki i opiera na nich wzrost inwestycji

Reklama

Ministerstwo Finansów informuje, że tylko w drugim kwartale 2023 roku państwowy dług liczony jego metodą wzrósł o ponad 31,7 mld zł i zamknął się kwotą około 1241,2 mld zł, a liczony metodą przyjęta przez Unię Europejską był na poziomie 1581,2 mld zł. Z unijnych wyliczeń wynika, że na koniec 2024 roku polski dług może przekroczyć 2 biliony złotych.

Liczby nasze i unijne

Według krajowej metodologii na dług publiczny składa się zadłużenie tylko trzech głównych filarów - budżetu państwa, samorządów i Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Jednak finanse publiczne to także budżety innych instytucji, przede wszystkim: Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR) i Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK). Problem w tym, że kwoty, którymi operują PFR I BGK, nie są nadzorowane przez parlament.

Rząd tłumaczy, że o poziomach wydatków i zadłużenia "pobocznych instytucji" regularnie informowany jest Eurostat (unijne biuro statystyczne), który wlicza te kwoty do całkowitej sumy polskich finansów publicznych. Różnica zadłużenia między liczbą "rządową" a "unijną" to w tej chwili prawie 340 mld zł. O tej właśnie kwocie można powiedzieć, że jest całkowicie poza kontrolą Sejmu.

Ministerstwo Finansów pod koniec zeszłego roku przedstawiło szacunki, z których wynika, że dług publiczny w relacji do PKB, liczony według metodologii krajowej (czyli bez PFR i BGK), do 2026 roku spadnie. Jednak sumowanie kwot według metodologii unijnej prowadzi do odwrotnej konkluzji - zadłużenie wzrośnie. W dodatku, dług powstający poza budżetem centralnym w 2026 roku ma stanowić niemal jedną czwartą całego zadłużenia finansów publicznych.

Z optymistycznego sposobu liczenia przyjętego przez nasz rząd wynika, że o ile na koniec 2022 roku wskaźnik państwowego długu publicznego wyniósł 40,5 proc. PKB, to na koniec 2026 roku ma spaść do 39,9 proc. Eurostat dochodzi do zupełnie innych wniosków. W jego raporcie polski dług to 51,7 proc PKB w 2022 roku, po czym rośnie w 2026 roku do 55,7 proc.

Ryzykowny budżet w 2024 roku

Wiemy już, że zaplanowany przez rząd przyszłoroczny deficyt budżetowy to 164,8 mld zł, czyli aż 4,5 proc. PKB. Eksperci Konfederacja Lewiatan są zdania, że rządowy bilans przyszłorocznych dochodów i wydatków jest nierealistyczny, co oznacza, że deficyt będzie musiał być jeszcze większy.

Konfederacja Lewiatan przypomina, że już ustawa budżetowa na 2023 rok została znowelizowana, a założenia makroekonomiczne zmienione. Sejm zwiększył tegoroczny deficyt z 68 mld zł do 92 mld zł. Podobnie ma być w przyszłym roku. Choćby dlatego - jak twierdzą ekonomiści Lewiatana - że osiągnięcie zakładanego dochodu z VAT na poziomie ponad 312 mld zł, czyli o 53 mld zł wyższym niż w tym roku, będzie niemożliwe w obecnych warunkach ekonomicznych, a także przy dzisiejszym systemie prawnym.

Jeśli pominąć covidowy 2020 rok, to skala przyszłorocznego deficytu budżetowego będzie najwyższa od kilkunastu lat. Podobnie dużą nierównowagę w finansach publicznych notowaliśmy podczas kryzysów ekonomicznych w pierwszej dekadzie XXI wieku.

"W sytuacji, gdy kryzys pandemiczny minął, a kryzys wojenny został już oswojony przez gospodarkę, taki deficyt powinien budzić obawy. W szczególności, że prawdopodobnie potrzeby pożyczkowe Polski będą wyższe niż zakładane przez Ministerstwo Finansów" - czytamy w opracowaniu Konfederacji Lewiatan.

Potrzeby pożyczkowe kraju obejmują wszystkie środki niezbędne rządowi do zapewniania finansowania w roku bieżącym i pozwalające obsłużyć dług publiczny wynikający z wieloletnich deficytów budżetowych. Kwota potrzeb pożyczkowych netto ma być w 2024 roku najwyższa w historii i sięgać około 225 mld zł, a potrzeby pożyczkowe brutto są szacowane na ponad 420 mld zł.

Kwota brutto uwzględnia spłatę zaciągniętych wcześniej pożyczek lub prób zrolowania tegoż długu. Przy tak wielkiej sumie, jaka przypada na Polskę, po stronie inwestorów finansowych może pojawić się pokusa wymuszania na naszym Ministerstwie Finansów wyższych rentowności obligacji skarbowych. To groziłby wzrostem kwoty obsługi długu publicznego, co byłoby kolejnym obciążeniem dla budżetu.

Trzeba pamiętać, że długi pozabudżetowe - powstające np. w PFR i BGK - trzeba spłacać tak samo jak zobowiązania budżetu. W dodatku, dług przypadający na tego rodzaju instytucje jest droższy niż obligacje emitowane przez Ministerstwo Finansów. To oznacza, że obsługa całego polskiego zadłużenia wymaga większych pieniędzy, niż gdyby dług zaciągany był tylko i wyłącznie w ramach budżetu centralnego.

Zderzenie z wymogami UE

Eksperci Konfederacji Lewiatan podkreślają, że przyszłoroczny wielki wzrost deficytu budżetowego w Polsce - wedle wszystkich dostępnych prognoz - znajdzie się w konflikcie z konsolidacją fiskalną obserwowaną w Unii Europejskiej. Polski deficyt w zaledwie kilka miesięcy urósł o 1,1 punktu procentowego w stosunku do tego co rząd przedstawił w Aktualizacji Planu Konwergencji, będącego częścią Wieloletniego Planu Finansowego.

W 2024 roku przywrócone zostaną reguły fiskalne UE, co oznacza, że deficyt budżetowy ma się mieścić w granicach 3 proc. PKB, podczas gdy u nas będzie to 4,5 proc. Ta sprawa może być kolejną kością niezgody w relacjach Warszawy z Komisją Europejską. "W konsekwencji coraz bardziej oddala się wizja otrzymania przez Polskę pieniędzy z Krajowego Programu Odbudowy. Tymczasem rząd w projekcie ustawy uwzględnia te środki, co więcej opiera na nich wzrost inwestycji, który miałby jednocześnie pomóc w osiągnięciu wzrostu gospodarczego na poziomie 3 proc." - czytamy w raporcie Lewiatana.

Trzeba tu przypomnieć, że najwyższe deficyty budżetowe Polska notowała pod rządami koalicji PO-PSL w latach 2009-10, kiedy wynosiły one około 7 proc. PKB i w dużym stopniu były następstwem światowego kryzysu finansowego. Zaczęła wówczas obowiązywać unijna procedura nadmiernego deficytu, co skutkowało między innymi przesunięciem do ZUS części obligacyjnej OFE o wartości około 150 mld zł. Efektem tych działań było skokowe obniżenie polskiego zadłużenia w 2014 roku.

Jacek Brzeski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: dług publiczny | polska gospodarka | finanse publiczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »