Gwiazdowski mówi Interii. Odc. 70: Dlaczego w Polsce rządzący tak nie lubią "misiów"?

- Gospodarka hula. Dzięki komu, dzięki czemu? Otóż dzięki przedsiębiorcom (...) Tymczasem niektórzy cierpią z tego powodu katusze i chcą zohydzić ludziom przedsiębiorczość. Dlaczego? Bo oni nieefektywni są i przez to gospodarka ponosi straty! - mówi Robert Gwiazdowski w najnowszym odcinku podcastu video "Gwiazdowski mówi Interii". Jak zauważa, to "misie", czyli małe i średnie przedsiębiorstwa, wytwarzają prawie 70 proc. polskiego PKB, te "misie" zatrudniają ponad 70 proc. legalnie pracujących Polaków, i to 70 proc. tych przedsiębiorców nie ma ekspozycji kredytowej.

- Mam dziś dobrą wiadomość - Lenin nie miał racji. Wielokrotnie przywoływałem jego słowa o prymacie polityki nad gospodarką. A tymczasem się okazuje, że nie bardzo wiemy, kto jest sędzią, nie wiemy jakie wyroki w związku z tym są ważne, a jakie nie, kłócimy się, kto jest a kto nie jest posłem, kłócimy się czy prezydenta to możemy wykopać z roboty w drodze referendum, czy może uchwała Sejmu wystarczy i czy trzeba go przed Trybunał Stanu postawić, czy może niekoniecznie, bo - jak twierdzą niektórzy - to on w zasadzie nie jest prezydentem. A gospodarka hula. Dzięki komu i czemu? Otóż dzięki przedsiębiorcom. I niektórzy cierpią z tego powodu katusze i chcą zohydzić ludziom przedsiębiorczość i namówić polityków do tego, żeby pomogli przedsiębiorcom w zohydzeniu im samym tej przedsiębiorczości. Instrument jest prosty, taki mianowicie, że trzeba tym prywaciarzom podwyższyć podatki - mówi Gwiazdowski.

Reklama

Dlaczego? Bo oni - dodaje - nieefektywni są i przez to gospodarka ponosi straty. - Jakby oni zamiast prowadzić te swoje firmy, wzięli się do uczciwej pracy na etacie w jakimś dużym przedsiębiorstwie, to by to było lepsze dla nich samych i dla gospodarki. Dla gospodarki dlatego, że duże firmy są bardziej efektywne. Praca w dużych firmach jest bardziej produktywna i kapitał jest lepiej wykorzystywany. Zarówno kapitał finansowy, jak i kapitał ludzki. To piszą ludzie, którzy mogą to pisać za pieniądze podatników. Którzy swoją robotę zawdzięczają temu, że ktoś im ją powierzył, ale są zupełnie oderwani od życia - podkreśla felietonista Interii Biznes.

Jak mówi, pojawiło się takie hasło, że "jak już nie będziemy wspierać tych przedsiębiorców i ich wyżej opodatkujemy, to oni nie mogąc prowadzić swojej działalności będą prowadzili ją u kogoś, tak jak robią to autorzy tych różnych aportów".

Nie ma rozwoju gospodarczego bez przedsiębiorców

Teorie przedsiębiorczości rozwijały się w zasadzie od połowy XVIII wieku. To wówczas powstało przekonanie, że przedsiębiorca to jest "taki gość, który jest ryzykantem, który jest przebojowcem, który nie patrzy na różnego rodzaju ograniczenia, który nie wie, że się nie da".

- Mało tego, to jest ktoś, kto nie przejmuje się porażkami, ktoś kto wstaje i zaczyna od nowa. Jak spojrzymy na wielkich przedsiębiorców, to oni bankrutowali po kilka razy zanim w końcu udało im się postawić ten naprawdę wielki biznes. I tacy przedsiębiorcy to jest ta sól ziemi czarnej. Nie ma rozwoju gospodarczego kraju bez przedsiębiorców, bez tych którzy coś robią dla kogoś innego - zauważa Gwiazdowski.

Jak dodaje: - Bardzo ciekawą teorię przedsiębiorczości stworzył (Joseph) Schumpeter. Już kiedyś państwu mówiłem, że o Schumpeterze, bardzo dobrą habilitację napisał Adam Glapiński, dlatego jak zostawał prezesem NBP, to myślałem sobie, że chłop, który tyle wie, to może jest właściwą osobą na właściwym miejscu (...)

- W każdym razie przedsiębiorcami się specjalnie nie przejmował. Nie przejmował się podobnie jak nie przejmują się jego przeciwnicy polityczni, którzy są przeciwnikami politycznymi PiS-u, ale myślenie o przedsiębiorczości mają bardzo podobne (...) Nie udało się przedsiębiorcom dowalić. Gospodarka hula. Po pandemii wróciliśmy do knajp, wróciliśmy do pubów, wróciliśmy generalnie na rynek i dajemy sobie na tym rynku radę, wbrew różnym nadziejom, że rady sobie nie damy i będziemy musieli pójść do roboty na etacie w dużym przedsiębiorstwie - mówi Gwiazdowski.

"Misie" siłą polskiej gospodarki

Felietonista Interii Biznes przypomina "formułę 3x70". Jak zauważa, to "misie", czyli małe i średnie przedsiębiorstwa, wytwarzają prawie 70 proc. polskiego PKB, te "misie" zatrudniają ponad 70 proc. legalnie pracujących Polaków, i to 70 proc. tych przedsiębiorców nie ma ekspozycji kredytowej.

- Oni finansują całą działalność ze swoich własnych środków. Więc jak ktoś, przepraszam, pie**** o nieefektywności wykorzystania kapitału, to chciałem mu powiedzieć, że ten kapitał, z którego "misie" finansują swoją działalność, nie zostałby w ogóle wykorzystany, gdyby właśnie nie te "misie". Jak się robi jakiekolwiek badania i się ich pyta skąd macie pieniądze, to przede wszystkim z jakiś zaskórniaków, od rodziny - to właśnie jest ten model finansowania działalności. I przede wszystkim ograniczenie konsumpcji. Ograniczamy konsumpcję żeby mieć na te małe inwestycje - tłumaczy Gwiazdowski.

- Niektórzy makroekonomiści opowiadają: boże ty mój, to przecież konsumpcja jest podstawą. Jakbyś ty człowieku zamiast remontować jakiś budyneczek, żeby tam otworzyć jakiś sklep albo warsztat, poszedł do sklepu i wydał te pieniądze na produkty wielkich koncernów, to by dla gospodarki było lepiej. Tego typu bzdur czasami się nie da słuchać. Ja wiem, że opowiadanie, że to są bzdury, że ktoś pie*****, to jest może nieeleganckie w ustach profesora uczelnianego, ale naprawdę są takie momenty, kiedy nie da się ich dłużej słuchać. Mówiłem często o różnych sprawach politycznych, prawnych, i tam mocnych słów nie używałem. Natomiast w tym obszarze niestety trzeba - podkreśla felietonista Interii Biznes.

Po pierwsze nie przeszkadzać

- Słyszę, Gwiazdowski, co to za ekonomista, żaden... Tak, tak ja absolutnie potwierdzam - ja się nie znam na ekonomii, ja się znam na gospodarce. Znam się na gospodarce, dlatego że sam parę przedsięwzięć prowadziłem na własny rachunek, ale po drugie pracuję dla klientów, którzy różne przedsięwzięcia prowadzą. Mam dookoła przykłady co oni muszą robić, jak muszą robić, z czym się muszą użerać, żeby jakiś wkład do tych 70 proc. polskiego PKB wnieść. I mogę powiedzieć, że jedną z głównych przeszkód to są politycy i urzędnicy. Aczkolwiek ostatnio z przewagą urzędników... - mówi Gwiazdowski w najnowszym odcinku podcastu video.

- Politycy zajmują się polityką i wbrew temu co powiadał Lenin, ta polityka nie ma przewagi nad gospodarką, nad ekonomią. Ale miewa tę przewagę urzędnik. Ten ze swoim stempelkiem, ten który może coś pozwolić albo czegoś zakazać (...) Urzędnik ma przepisy które zmieniają się w sposób lawinowy - przypomina.

Podaje też przykład. Ustawa o gospodarce odpadami w 2018 r. zmieniała się dziewięć razy, w 2019 siedem razy, w 2020 osiem razy, w 2021 i 2022 po cztery razy, a w 2023 r. znowu dziewięć razy. - Najśmieszniej było w roku 2008 bo jednego dnia Sejm uchwalił trzy ustawy, w których każda zmieniała ustawę o odpadach. I przedsiębiorcy, którzy tworzą 70 proc. PKB, którzy najpierw zorganizowali jakiś swój rodzinny kapitał, żeby zrobić różne rzeczy, żeby na ten rynek wejść, muszą się w tym wszystkim odnajdywać. Ale to oni tworzą miejsca pracy, oni zatrudniają ludzi. Czy oni są nieefektywni? Jeżeli nie bierzemy pod uwagę czasu, nakładów, które oni muszą poświęcić na te różne rzeczy, które są kompletnie niepotrzebne, czyli na walkę z urzędnikami, to rzeczywiście może się nam wydawać, że oni są nieproduktywni, że ten czas pracy przez nich poświęcony nie przynosi takich efektów jak w wielkich koncernach. Tylko że taki wielki koncern, już nie będę wymieniał nazwy, okazuje się, że on sprawdza na nagraniach, ile czasu pracownik spędza w toalecie. Jak ktoś ma jakieś problemy z prostatą, to z roboty powinien wylecieć. Sprawdzają ponoć, tak przynajmniej donoszą różne portale, jak pracownik chodzi, czy czasami nie za wolno. Więc chciałem powiedzieć, że ludzie, którzy zostają przedsiębiorcami, których stać na podjęcie ryzyka, którym się w ogóle chce, to są ludzie, którzy nie chcą mieć takich pracodawców. To są ludzie, którzy sami będą decydowali, ile siedzą w toalecie i czy chodzą wolniej czy szybciej, czy czasami podbiegną czy nie. To jest właśnie najważniejsza zdobycz tych "misiów", tych przedsiębiorców - sam sobie statkiem i sterem. Sam, dla siebie i dla innych - zauważa Gwiazdowski.

Wieczny spór między etatyzmem i wolnym rynkiem

Jak dodaje felietonista Interii Biznes, duże firmy potrzebują państwa, przedsiębiorcy potrzebują wolnego rynku. - I tak się dzieje od 300 lat. Kiedyś, w czasach Ludwika XIV obowiązywała zasada merkantylizmu w gospodarce. Państwo było bogate pieniędzmi (...), starali się królowe o tzw. dodatni bilans handlowy (dzisiaj nazywa się to dodatnim bilansem płatniczym). Ten dodatni bilans handlowy polegał na tym, że mieliśmy więcej wyprodukować w kraju i wyeksportować niż zaimportować - tłumaczy Gwiazdowski i przypomina, że w tamtym okresie (Jean-Baptiste) Colbert, znany minister finansów Ludwika XIV, chciał dowiedzieć się od przedsiębiorców jak on im może pomóc.

- I wtedy padły te słynne, wiekopomne słowa: zostaw nas w spokoju, pozwól działać, pozwól nam zajmować się tym, czym my zajmować się chcemy. My nie potrzebujemy pomocy państwa, my chcemy żeby państwo nam nie przeszkadzało (...) Mam nadzieję, że nadzieje tych wszystkich bojowników o wolność, sprawiedliwość i postęp społeczny się nie spełnią, nie ziszczą, że przedsiębiorcy dalej będą dawali sobie radę. Zawsze dawali i dalej będą - podsumowuje Gwiazdowski.  


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »