Pogłoski o rychłym umocnieniu złotego wciąż okazują się przedwczesne

Poniedziałek i czwartek były najtrudniejszymi dniami dla złotego. W obydwu wypadkach nasza waluta traciła na wartości ze względu na otoczenie międzynarodowe.

Poniedziałek i czwartek były najtrudniejszymi dniami dla złotego.  W obydwu wypadkach nasza waluta traciła na wartości ze względu na otoczenie międzynarodowe.

W poniedziałek silnie zyskiwał dolar, w czwartek z kolei obniżono ratingi wiarygodności kredytowej Litwie i Łotwie. Na dobrą sprawę ważniejsze dla złotego było oszacowanie zadłużenia sektora budżetowego na 3,9 proc. (na koniec 2008 r.), co zamyka nam drogę do ERM2, ale rynek nie przejął się zbytnio tą informacją. Być może dlatego, że już wcześniej nasze aspiracje do węża walutowego traktował z przymrużeniem oka. Na koniec tygodnia złoty odzyskał nieco sił i ostatecznie za dolara płacono 3,368 PLN - o 1,8 proc. więcej niż tydzień temu (ale szczyt z czwartku wypadł 10 groszy wyżej). Euro podrożało wyraźniej - o 3,6 proc. do 4,47 PLN (ze szczytem na 4,54 PLN). Frank podrożał zaś o 4,4 proc. do 2,96 PLN (maks. 3,01 PLN). Pogłoski o rychłym umocnieniu złotego wciąż okazują się przedwczesne.

Reklama

WALUTY - ZAGRANICZNE RYNKI

W pierwszej części tygodnia dolar kontynuował swoją zwycięską passę z poprzednich tygodni i umacniał się do euro, za które płacono nawet mniej niż 1,29 USD. Końcówka tygodnia należała jednak do wspólnej waluty, ponieważ dane makro okazały się nie tak tragiczne jak oczekiwano. Na wartości zyskały indeksy ZEW i Ifo mierzące koniunkturę i nastroje

w niemieckiej gospodarce i to inwestorom wystarczyło. Zwłaszcza, że jednocześnie pojawiło się spore zaniepokojenie wynikami stress-testu w amerykańskim sektorze finansowym. Według Bloomberga amerykańskie banki mogą potrzebować dalszego podniesienia kapitału nawet o 1 bln USD. Na koniec tygodnia za euro płacono więc 1,325 USD, czyli o 1,6 proc. więcej niż tydzień wcześniej. Jen umocnił się do dolara o 1,9 proc. i o 0,3 proc. do euro - znak, że nastroje na światowych rynkach dalekie są od pozytywnych. Frank umocnił się do dolara o 2,3 proc. i o 0,7 proc. wobec euro. Interwencje Narodowego Banku Szwajcarii w celu osłabienia franka na razie okazują się mało skuteczne.

OBLIGACJE - POLSKI RYNEK

Ostatnie dni nie były łaskawe dla naszych papierów skarbowych. Na pierwszy plan przyczyn spadku cen obligacji wysuwa się osłabienie złotego i coraz bardziej wyraźna korelacja między tymi rynkami. Nie pomagały też wypowiedzi przedstawicieli resortu finansów, którzy delikatnie, ale systematycznie przypominają o napiętej sytuacji budżetu, co można odczytać jako przygotowywanie gruntu pod nowelizację budżetu. Na koniec tygodnia rentowność obligacji 5-letnich wyniosła ok. 5,85 proc. czyli o 10 pkt mniej niż w zeszły czwartek.

Trzymiesięczna stopa WIBOR, która jest podstawą naliczania oprocentowania większości złotowych kredytów hipotecznych wzrosła o 4 pkt bazowych i wyniosła 4,26 proc. Rynek pieniężny nie wierzy już w obniżki stóp w najbliższych miesiącach.

ZAGRANICZNE RYNKI

Inwestorzy w USA obawiają się zarówno wyników stress-testu w amerykańskich bankach (co powinno oznaczać większą skłonność do zakupów obligacji), jak i podaży nowych papierów skarbowych. Ostatecznie, jak się zdaje, do sprzedaży obligacji inwestorów zachęciły piątkowe, lepsze od oczekiwanych dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku i sprzedaży domów na rynku wtórnym. Na koniec tygodnia rentowność obligacji dwuletnich wyniosła 0,94 proc. (wzrost o 1 pkt), a 10-letnich 2,98 proc. (wzrost o 10 pkt).

W Europie też daje się odczuć nastrój wyczekiwania na wyniki stress-testu - wszak wiele będzie od niego zależeć. Inwestorzy wybierają ostrożność i kupują obligacje skarbowe. Rentowność dwuletnich obligacji niemieckiego rządu spadła o 3 pkt do 1,38 proc., a 10-letnich spadła o 6 pkt do 3,19 proc.

AKCJE - POLSKI RYNEK

Poniedziałek przyniósł jeszcze spadek wartości indeksów, co było kontynuacją zachowań inwestorów sprzed weekendu, ale już każdy kolejny dzień przynosił ze sobą poprawę. Cztery kolejne dni wzrostu niemal wymazały efekt spadku z końcówki minionego tygodnia. Na dobrą sprawę trudno podać jednoznaczne przyczyny zwyżki u nas. Umiarkowanie pozytywne nastroje na świecie, wyraźna przewaga wzrostów w naszym regionie to pozytywy, ale jednocześnie obserwowaliśmy osłabienie złotego. Wciąż czekamy też na wyniki za I kwartał krajowych spółek (oczekiwania są mocno stonowane) i przede wszystkim na "opinię z badania" amerykańskich banków - te czynniki mogły powstrzymywać inwestorów przed zakupami. Jednak na koniec tygodnia WIG20 wzrósł o 4,1 proc., a WIG o 3,4 proc. Obroty były mniejsze niż przed tygodniem (który był przecież o 1 dzień krótszy) i wyniosły 5,7 mld PLN. Właśnie ten spadek obrotów jest wyrazem ostrożności inwestorów

w podejściu do zakupów. mWIG zyskał 3,4 proc., a sWIG 1,4 proc. W przypadku małych spółek obroty utrzymały się na wysokim poziomie (512 mln PLN).

ZAGRANICZNE RYNKI

EUROPA gospodarka Wielkiej Brytanii w I kw. 2009 kurczyła się trzeci kwartał z rzędu, a dynamika spadku PKB (-4,1 proc. r./r.) była najsilniejsza od 1979 r. W Unii Europejskiej dobiegają końca prace nad nowymi, bardziej rygorystycznymi wytycznymi funkcjonowania agencji ratingowych, a tymczasem Moody's oraz Standard & Poor's przestrzegły inwestorów przed możliwością utraty przez Wielką Brytanię "potrójnego A" (najwyższej oceny wiarygodności kredytowej). To między innymi wyniki olbrzymich potrzeb finansowych potrzebnych na pokrycie kosztów nacjonalizacji największych banków, ale także odzwierciedlenie obaw o niższe wpływy do budżetu.

USA w tym tygodniu największe spółki kontynuowały publikację raportów kwartalnych i nie obyło się bez niespodzianek. Bank Morgan Stanley nie wpisał się w trend ustalony przez inne banki, które w I kwartale zarabiały pieniądze, słabo wypadł również sektor technologiczny i detaliczny. Jeżeli takie giganty jak Microsoft czy Coca-Cola, które od kilku dekad rozwijały się (nawet w okresie gorszej koniunktury), notują spadek przychodów i zawieszają prognozy zysków na najbliższy okres, to twierdzenie, że gospodarka amerykańska zacznie podnosić się z recesji jest dość ryzykowną tezą. Zarówno dane z rynku pracy, jak i rynku nieruchomości nie wykazują ożywienia.

AZJA ekonomiści banku Goldman Sachs podnieśli w minionym tygodniu prognozy dotyczące wzrostu gospodarczego w Chinach i spodziewają się, że PKB wzrośnie w 2009r. dzięki intensywnym działaniom rządu nie o 6 proc., ale o 8,3 proc. Pierwszy kwartał 2009r. bynajmniej nie zapowiada takiego obrotu sprawy, ponieważ Chiny odnotowały najwolniejszy wzrost od rozpoczęcia upubliczniania danych statystycznych o gospodarce w latach 90. Warto przy tej okazji zwrócić uwagę na specyficzną metodologię stosowaną przez Chińczyków, którzy porównują ostatnie trzy miesiące do dynamiki z całego poprzedniego roku. Japoński bank inwestycyjny Nomura rozczarował znacznie większymi stratami niż oczekiwali analitycy.

Emil Szweda

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o inwestowaniu, zapytaj doradcy OpenFinance Niniejszy dokument jest materiałem informacyjnym. Nie powinien być rozumiany jako materiał o charakterze doradczym oraz jako podstawa do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w niniejszym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji i mogą ulec zmianie bez zapowiedzi. Open Finance nie ponosi odpowiedzialności za jakiekolwiek decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie niniejszego opracowania.

Open Finance
Dowiedz się więcej na temat: pogłoski | czwartek | rentowność | nastroje
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »