CPI negatywne przełożenie na złotego?

O ile w ostatnich dniach rynek zajmowały głównie doniesienia ze spotkania G-20, oraz spekulacje na temat potencjalnych ruchów ECB na stopach procentowych, to w nadchodzącym tygodniu warto będzie zwrócić uwagę na dane z Niemiec, oraz publikowane w środę zapiski z ostatniego posiedzenia FED.

O ile w ostatnich dniach rynek zajmowały głównie doniesienia ze spotkania G-20, oraz spekulacje na temat potencjalnych ruchów ECB na stopach procentowych, to w nadchodzącym tygodniu warto będzie zwrócić uwagę na dane z Niemiec, oraz publikowane w środę zapiski z ostatniego posiedzenia FED.

Pomimo, że krajowe dane nt. inflacji CPI, jakie poznaliśmy w piątek wskazały na dość niski odczyt (w styczniu 1,7 proc. r/r), to osłabienie złotego było dość krótkotrwałe. Może to wynikać z faktu, iż rynek nie jest przekonany, co do kontynuacji serii obniżek stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej w nadchodzących miesiącach. O ile cięcie stóp na marcowym posiedzeniu wydaje się być realne, to później RPP może zdecydować się na nieco dłuższą przerwę. Wynika to z faktu, iż nawet "gołębio" nastawieni członkowie Rady mówią o potencjalnym ożywieniu w gospodarce w II połowie roku. Takie nastawienie rynku mogłyby, zatem zmienić słabsze dane makroekonomiczne, jakie poznamy w najbliższym czasie z kraju (produkcja przemysłowa, sprzedaż detaliczna), choć ważniejsza będzie sytuacja w strefie euro. Jeżeli potencjalne ożywienie będzie się oddalać, a dane z Niemiec na powrót będą słabsze (w najbliższych dniach poznamy indeksy ZEW, IFO, a także PMI), to rynek zacznie się utwierdzać w tym, iż główna stopa może zejść w tym roku w okolice 3,25 proc. W takiej sytuacji miałoby to negatywne przełożenie na złotego, choć zwyczajowo większy wpływ będą mieć globalne nastroje.

Reklama

A te w najbliższych dniach mogą nadal faworyzować dolara. Dużą rolę mogą w tym odegrać publikowane w najbliższą środę zapiski z ostatniego posiedzenia FED. Nie zapominajmy, iż na początku stycznia mieliśmy tutaj niemałą niespodziankę - grudniowe "minutki" pokazały, iż niektórzy członkowie FOMC zdawali się bardziej akcentować konieczność dyskusji nad tzw. strategiami wyjścia z obecnej ultra-liberalnej polityki. Z kolei w Europie pretekstem do rozczarowania mogą stać się czwartkowe odczyty indeksów PMI dla przemysłu za luty, a także publikowane w najbliższych dniach dane z Niemiec. Trudno jest zakładać, aby udało się powtórzyć tak dobre wyniki, jak w styczniu.

Pytanie też, czy nie ujawnią się potencjalne problemy związane ze zbyt mocnym (zdaniem niektórych polityków) euro. Na sentyment wpływ będzie mieć też sytuacja na rynku długu. Trudno oczekiwać, iż inwestorzy będą spokojni przed wyborami do włoskiego parlamentu (24-25 II), jeżeli strata partii Berlusconiego względem prowadzącej wciąż centro-lewicy oscyluje w okolicach błędu statystycznego. Pytanie też na ile Bersani będzie w stanie utworzyć stabilny rząd z Mario Montim - bo innego sensownego rozwiązania, które mogłoby zadowolić rynki nie ma. Przy okazji Włoch mogą też wrócić pytania o Hiszpanię, zwłaszcza, że rząd Mariano Rajoy'a nie ma już tak naprawdę społecznego mandatu do przeprowadzenia bardziej odważnych reform strukturalnych.

Tekst jest fragmentem tygodniowego raportu DM BOŚ z rynków zagranicznych.

Marek Rogalski - Główny analityk walutowy DM BOŚ

DM BOŚ S.A.
Dowiedz się więcej na temat: przełożony
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »