Gwiazdowski mówi Interii. Odc. 32: Czy referendum w sprawie aborcji to dobry pomysł?

- Powiem coś dzisiaj o aborcji. Sprowokowała mnie do tego reakcja obrońców demokracji i praworządności na propozycję Kosiniaka i Hołowni przeprowadzenia referendum w tej sprawie – mówi Robert Gwiazdowski w autorskim podcaście video „Gwiazdowski mówi Interii”. - To jest generalnie zły pomysł. Ale nie ma lepszego, żebyśmy się w końcu raz na zawsze wyrwali z dyskusji na ten temat – dodaje.

- Wiecie, demokracja demokracją, ale z tym referendum, żeby tak ludzie decydowali to nie przesadzajmy. Przecież mają swoich przedstawicieli. Kłopot polega na tym, że prawdopodobnie w drodze referendum łatwiej by było zmienić obowiązujące przepisy, je jeszcze bardziej - nie powiem zliberalizować - ale ułatwić dokonywanie aborcji niż w parlamencie. Trudno mi sobie wyobrazić, że Kosiniak (Władysław, prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego - red.) z Hołownia (Szymon, przewodniczący Polska 2050 - red.) na swoich listach wyborczych umieszczą tylko zwolenników aborcji, tak jak to zapowiadał Donald Tusk ze swoimi listami. Mało tego jest jeszcze Trybunał Konstytucyjny. Veto prezydenta odłóżmy. Prezydent przestanie być prezydentem wcześniej niż Trybunał Konstytucyjny przestanie być Trybunałem Konstytucyjnym. Aczkolwiek nie wiadomo, bo Donald Tusk zapowiedział też, że z tego trybunału to wywalą wszystkich. Wszyscy won, tak praworządnie - mówi w najnowszym odcinku autorskiego podcastu video Gwiazdowski.

Reklama

Referendum ws. aborcji. Kluczowe pytania

Okazuje się - kontynuuje Gwiazdowski - że rozwiązywanie pewnym problemów w drodze referendum to nie jest dobry pomysł. - Argument jest ciekawy: jak referendum, skoro to jest sprawa kobiet, a w referendum będą decydowali faceci - wskazuje felietonista Interii Biznes nawiązując ponownie do tematu aborcji i referendum w tej sprawie.

- Ale w Sejmie też jest więcej facetów, to jak oni mają w tym Sejmie zdecydować? Demokracja przedstawicielska generalnie rzecz biorąc to nie jest dobre rozwiązanie. Referenda są dużo lepszym rozwiązaniem. Ale co w tym referendum miałoby zostać rozstrzygnięte? Nie wiem czy jestem zwolennikiem przeprowadzenia referendum, bo to zależy od tego jakie by były pytania - zauważa.

Jest takie powiedzenie w końcu: nie ma głupich pytań, ale odpowiedzi głupie to bywają. Tylko że nie - dodaje Gwiazdowski - dotyczy to pytań, na które odpowiedzi są zerojedynkowe: tak lub nie.

- Wtedy pytania mogą być głupie. Dopiero jakbyśmy znali treść pytań można by się wypowiedzieć o zasadności bądź niezasadności przeprowadzania referendum. Niektórzy jednak bez wnikania w treść pytań wiedzą, że referendum jest bez sensu. Czyli do tej demokracji mają taki stosunek ostrożny. Tego głosu swojego bożka, czyli ludu, trochę się jednak boją. No i mają rację jak popatrzymy na historię i filozofię, i historię filozofii - mówi Gwiazdowski.

- Jeżeli prawo do aborcji nie jest kwintesencją wolności (choć w niektórych przypadkach jest, np. przy gwałcie), to z jakimi wartościami wprowadzenie zakazu aborcji może kolidować. Z bardzo wieloma - zauważa. - Niektórzy powiadają, że prawo karne to jest pewnego rodzaju wzorzec. W prawie karnym jest przepis o zabójstwie: kto zabija człowieka podlega karze. Mimo to ludzie zabijają, ale to że zabijają nie oznacza, że nie ma być zakazu. I z tego powodu twierdzą niektórzy: to że kobiety będą dokonywały aborcji nie może być powodem dla którego nie będzie zakazu aborcji w prawie karnym. Nie do końca. Jak jest zakaz zabijania, to żeby w drodze prewencyjnej utrudnić ludziom zabijanie, albo ułatwić wykrywanie zabójców nie możemy nikomu przyczepić do szyi kamerki, która będzie pokazywać co on robi. A zwolennicy zakazu aborcji tak chcą zrobić z kobietami. Nie da się skutecznie wprowadzić zakazu aborcji w państwie, w którym nie ma takiego miejsca, z którego byłoby dalej niż 400 km do najbliższej kliniki aborcyjnej, gdzie mówią po polsku. Gdy TK wydał ostatni swój wyrok w tej sprawie, tego samego dnia pojawiły się w internecie ogłoszenia z klinik z Czech, Słowacji, Niemiec i Litwy - wylicza Gwiazdowski.

Posterunki na granicach

Felietonista zauważa, że "aby uniemożliwić aborcji, trzeba by na granicach postawić jakieś posterunki, zamiast celnych, ginekologiczne". - Niestety rządzący zaczynają się powoli to tego posuwać, np. dokonując zajęcia dokumentacji medycznej w gabinecie ginekologicznym. Przepisy, które to umożliwiają są ewidentnie sprzeczne z Konstytucją. Ale TK w dzisiejszym składzie tego nie orzeknie, więc może wystarczy zmienić te przepisy, zwykłą większością głosów... Nikt nie powinien protestować. Znaczy, będą protestować przeciwnicy aborcji. Tylko że jak nie będą mieli większości to te przepisy można zmienić. A dopóki mają większość to z całą pewnością można wykorzystywać sądownictwo europejskie. Co prawda mam spore zastrzeżenia do wielu wyroków trybunałów europejskich w sprawie np. frankowiczów, elektrowni w Turowie, sędziów TK, niemniej jednak są pewne obszary, w których z orzecznictwa trybunałów europejskich można korzystać dla obrony praworządności właśnie - mówi Gwiazdowski i wskazuje m.in. sprawy podatkowe jako przykład, gdzie zapadały wyroki korzystne dla podatników w odróżnieniu od polskiego NSA. - To samo można osiągnąć w kwestiach aborcji. Nie można wszystkim kobietom zabrać paszportu i zmuszać do poddania się badaniu przed wyjazdem - dodaje.

- Dlatego przepisy, które mają aborcję uniemożliwić są absolutnie sprzeczne z prawami człowieka. Już pomijam Konstytucję. Taka kontrola jest za daleko posunięta - tłumaczy.

W odcinku także o neurologicznych konsekwencjach religijności i o relacjach między demokracją a religią.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »