Potrzeba nawet 100 tys. budowlańców. Firmy biją się o pracowników

Robotnik budowlany, wykwalifikowany i niewykwalifikowany, to jeden z najbardziej poszukiwanych w Polsce zawodów. Na brak rąk do pracy skarży się prawie 40 proc. firm budowlanych, a na chętnych czeka w całym kraju 100 tys. wakatów. Aby otrzymać pracę, nie trzeba mieć doświadczenia w zawodzie. Coraz częściej nie trzeba nawet składać CV. Firmy podkreślają, że wystarczy dyspozycyjność, uczciwość i dobre chęci.

Według danych GUS, w polskim budownictwie pracuje około 1,2-1,3 mln osób. Jak wynika z najnowszej prognozy "Barometr zawodów 2023" budowlańcy pozostają najliczniejszą grupą na liście deficytowych zawodów. 

"Potrzebujemy osób do prac budowlanych. Minimalne zatrudnienie zawodowe. Praca od zaraz." - to jedno z bardzo wielu ogłoszeń w sieci poszukujących pracowników na budowy. 

Problemy trwają już siedem lat

O deficycie w branży budowlanej mówi się nieprzerwanie od 2016 roku. Z danych wynika, że obecnie w Polsce na budowach brakuje 100 tysięcy murarzy, cieśli, stolarzy budowlanych, zbrojarzy, dekarzy i blacharzy - wszystkich, którzy mogą być użyteczni przy budowie domów. 

Reklama

Największy deficyt pracowników tej branży występuje w powiatach: rzeszowskim, mieleckim, opolskim, kędzierzyńsko-kozielskim i wrocławskim - wynika z barometru.

Podstawą jest umowa o pracę i atrakcyjne wynagrodzenie. Na przykład w Warszawie stawki za godzinę nie spadają poniżej 30-45 zł. Zwykle pieniądze wypłacane są co tydzień. W dużych miastach i ich okolicach robotnicy wykwalifikowani mogą liczyć nawet na 6 tys. zł miesięcznie. Pensje niewykwalifikowanych to minimum 4,2 tys. zł. Ponieważ budowy często przeprowadzane są z dala od miejsca zamieszkania zatrudnionych, firmy oferują pracę wraz z zakwaterowaniem. 

Pensja to nie wszystko. Są też atrakcyjne dodatki

Do podstawy wypłaty dochodzą dodatki - za nadgodziny, pracę w nocy, w niedzielę a także premie, m.in. za wyniki pracy oraz pieniądze wypłacane na święta. Przy tak dużym deficycie pracowników pracodawcy idą na wszelkie ustępstwa. Coraz częściej zamiast doświadczenia wymagają chęci do pracy, zaangażowania i uczciwości. 

Część firm nie oczekuje nawet od aplikujących przedstawienia CV, a rozmowy rekrutacyjne trwają kilka minut. Wystarczy zgłosić gotowość do szybkiego rozpoczęcia pracy, aby otrzymać zatrudnienie. 

Dlatego coraz częściej pracownikami na budowach są osoby z innych krajów. Jak wynika z danych Gremi Personal - agencji specjalizującej się w rekrutacji zagranicznych pracowników - pracodawcy szukają budowlańców nie tylko za naszą wschodnią granicą ale też w Gruzji, Kazachstanie i Turcji, a nawet Nepalu i Bangladeszu. 

Problemy branży nasiliła wojna

Eksperci wskazują kilka przyczyn tak dużego zapotrzebowania na pracowników budowlanych. Jako pierwszą podają źle funkcjonujący w Polsce system szkolnictwa zawodowego. Przypominają też, że zawody te wymagają nie tylko zaangażowania, ale też siły fizycznej, dobrego stanu zdrowia i gotowości do częstej zmiany miejsca pracy. 

Kolejną ważną przyczyną jest wybuch wojny w Ukrainie. W lutym 2022 r. z tego kraju pochodziło niemal trzy czwarte pracowników budowlanych. Według szacunków Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, po ataku Rosji z polskich budów ubyło od 90 do 100 tys. pracowników, czyli 30 proc. zatrudnianych tam Ukraińców. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: budownictwo | wakaty | wojna w Ukrainie | brakuje pracowników
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »