Zyski z luksusu kształtuje bogata klasa średnia. Sektor liczy na ożywienie w Chinach

W 2023 roku sektor dóbr luksusowych nieco zwolni - zapowiadają eksperci. Ich zdaniem, do końca roku zyski wzrosną nie więcej niż o 10 proc. - o połowę mniej niż w 2022 r. Przed gorszymi wynikami ratuje sektor ożywienie Chin i ambicje najbogatszych członków klasy średniej, bo to oni a nie bogaci, najbardziej napędzają wyniki luksusowych firm.

Negatywnego wpływu na sektor nie wywarły ani kryzysy finansowe, ani pandemia, niepokoje geopolityczne czy inflacja i rosnące koszty życia. Jego łączna wartość jest szacowana na ponad 1,14 bln euro, a roczny wzrost wynosi od 6 do 12 proc. Po skurczeniu się w 2020 r. spowodowanym ograniczeniami spowodowanymi COVID-19, sektor szybko się odbudował. W 2021 r. jego wartość rynkową szacowano na 1,15 bln euro. 

Sektor luksusu zwolni, ale tylko trochę

Analitycy zastanawiają się, czy w obliczu obaw przed globalną recesją wzrost sektora dóbr luksusowych pozostanie nienaruszony. Większość uzależnia jego sytuację od Stanów Zjednoczonych i Chin - największych rynków konsumenckich najdroższych marek. Do 2019 roku klienci z Chin odpowiadali za prawie jedną trzecią jego przychodów, dlatego wiele firm ucierpiało na ograniczeniach Pekinu z powodu pandemii i polityki "zero Covid". 

Reklama

Z ulgą przyjęto decyzję o luzowaniu restrykcji przez Państwo Środka. Z informacji o danych sprzedaży za pierwszy kwartał wynika, że ożywienie Chin już się rozpoczęło. Zanotowano m.in. wzrost sprzedaży marek LVMH i Hermès - dwóch największych grup luksusowych firm pod względem wartości rynkowej (odpowiednio 500 i 207,63 mld euro). Dzięki powrotowi Chińczyków do podróżowania i kupowania, drugi kwartał ma być dużo lepszy. 

USA i Europa - wydatki na luksus spadną

Jeśli chodzi o Stany Zjednoczone, to analitycy z ostrożnością wypowiadają się o powolnym wzroście ożywienia. Według Morgana Stanleya, jednego z największych banków inwestycyjnych świata, wydatki na luksus spadną w 2023 roku zarówno w USA, jak i w Europie. Pocieszeniem dla producentów ma być fakt, że utrata części rynku ma zostać szybko zrekompensowana wzrostem o 15 proc. luksusowych zakupów na Bliskim Wschodzie. Po nim - twierdzi Morgan Stanley - przyjdzie czas na Koreę Południową i Japonię. 

Jednak, mimo optymistycznych prognoz, po latach prosperity nastąpi spowolnienie. Z analiz wynika jednak, że spokojnie mogą spać udziałowcy najdroższych marek. Na problemy nie będą narzekać światowi liderzy tacy jak Louis Vuitton, Dior, Chanel czy Gucci. Presję mogą zaś odczuwać marki uzależnione głównie od zakupów biedniejszej klasy średniej. Do polaryzacji będzie dochodziło - uczula Morgan Stanley - we wszystkich częściach świata. "Nie chodzi o regiony tylko o siłę marek" - wyjaśniają eksperci banku inwestycyjnego. 

Bogata klasa średnia

Na rynku luksusowych dóbr dużo będzie zależało od najlepiej uposażonej warstwy klasy średniej. 

- Nie sprzedajemy produktów bogatym ludziom, ale ludziom, którzy mają pieniądze i chcą sobie pofolgować - wypowiedział się w kwietniu Jean-Jacques Guiony, dyrektor finansowy Louis Vuitton - marki, której roczne przychody sięgają 20 miliardów euro. Zwrócił uwagę, że podstawową zaletą tej grupy jest fakt, że jest znacznie większa niż "superbogaci". 

- Wierzymy, że wyższa klasa średnia będzie nadal prosperować, a my będziemy dostosowywać produkty i sprzedawać je dla niej - wyrażał nadzieję Guiony. 

Problemem, który jeszcze niedawno nie istniał dla luksusowych marek, jest zwrot przeciwko nim części mieszkańców Francji - światowego centrum mody i elegancji. Przeciwko wielkim firmom i ich właścicielom wznoszone są okrzyki podczas coraz gorętszych marszów i manifestacji, jakie odbywają się z powodu podniesienia przez rząd wieku emerytalnego. Tłum nawołuje do palenia sklepów i domaga się wyższych podatków dla francuskich miliarderów. Nie pomagają argumenty, że sektor zatrudnia tysiące ludzi i jest siłą napędową francuskiej giełdy. Eksperci ostrzegają przed "efektem zarażenia" tymi ideami także osób z innych krajów. 

Konsument luksusu nie znika

Barierą może być też podniesienie kosztów produkcji. Po kilku latach rekordowych zysków, głównie dzięki wzrostowi cen, koszty produkcji rosną. Na przykład Hermés, żeby być konkurencyjny na rynku pracy, podniósł płace o 7 proc. W pierwszym kwartale jego sprzedaż w Stanach Zjednoczonych spadła, podobnie jak LVMH. Analitycy są jednak dalecy od pesymizmu. Zapewniają, że w trudnych czasach konsument luksusu nie znika, tylko kupuje mniej.

Ewa Wysocka

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: luksus | marki | klasa średnia | Chiny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »