Żabka w rękach Krajowej Grupy Spożywczej - czy takie przejęcie miałoby biznesowy sens?

Opinia publiczna została ostatnio zelektryzowana publiczną zapowiedzią Jarosława Kaczyńskiego o możliwości odkupienia sieci Żabka przez Krajową Grupę Spożywczą (KGS). Czy taka transakcja jest możliwa i czy miałaby ekonomiczny sens, w kontekście głównych celów powołania KGS - zastanawia się portal wiadomoscihandlowe.pl.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

- Wiecie państwo, co to jest Żabka. Te sklepy też być może zostaną odkupione. Idziemy w tym kierunku - powiedział Jarosław Kaczyński podczas spotkania z sympatykami PiS w Puławach.

Ta zapowiedź odbiła się głośnym echem w przestrzeni publicznej. W mediach społecznościowych trwa ożywiona dyskusja, na ile poważnie można traktować tę zapowiedź - czy Kaczyński uchylił rąbka tajemnicy na temat realnie toczących się procesów, czy może po prostu rzucił wymyślone ad hoc hasło, by uwiarygodnić przekaz polityczny, zawarty w wygłoszonym chwilę wcześniej stwierdzeniu: - Wśród naszych zadań, które myśmy deklarowali, było takie: odbijanie tych najbardziej strategicznych części naszej gospodarki z rąk kapitału zewnętrznego. Nam się w ogromnej mierze to udało.

Reklama

Niezależnie od kontekstu i podtekstów, do słów najważniejszego dziś polityka w kraju trzeba odnieść się poważnie. Spróbujmy zatem rozważyć, czy taka transakcja jest w ogóle realna, czy jest prawdopodobna i czy - gdyby doszła do skutku - miałaby sens ekonomiczny. A także, co w tym wypadku jest niezmiernie istotne, czy przyczyniłaby się do realizacji politycznych i makroekonomicznych celów powołania Krajowej Grupy Spożywczej.

Czy to realne?

Zatem - czy przejęcie spółki Żabka Polska z rąk funduszu CVC jest realne? Z pewnością tak. Rząd Zjednoczonej Prawicy nie raz udowadniał, że stać go na śmiałe posunięcia z zakresu M&A i że na serio traktuje projekt "odbijania najbardziej strategicznych części naszej gospodarki z rąk kapitału zewnętrznego". (Na marginesie warto zwrócić uwagę na użycie w kontekście biznesowym dość militarnego określenia "odbijanie". Choć jednocześnie trzeba przyznać, że Kaczyński tym razem był uprzejmy użyć zwrotu "kapitał zewnętrzny", mając na podorędziu bardziej wydajny politycznie "obcy kapitał".)

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Kowalski: Polska Żabka, polski Lidl, polska Biedronka. Jestem za repolonizacją

Czy to możliwe?

Czy taka akwizycja jest prawdopodobna? Tutaj już można mieć wątpliwości.

Prawdopodobieństwo transakcji zwiększa fakt, że fundusz CVC przejął Żabkę od Mid Europa Partners na początku 2017 r., a tego rodzaju podmioty stosują często politykę "rotacji" - przejmują dany biznes, rozwijają go przez kilka lat i odsprzedają z zyskiem. Kolejny właściciel, ze świeżym spojrzeniem i nowymi pomysłami, nadaje rozwojowi spółki nowej dynamiki, zarządza nią przez kolejne lata i także odsprzedaje z zyskiem. Można zatem roboczo założyć, że CVC widzi już horyzont swojej inwestycji i powoli dojrzewa do myśli o monetyzacji największej polskiej sieci convenience.

Gdyby nawet "kapitał zewnętrzny" niechętnie odnosił się do "odbijania" kwitnącego interesu przez państwową spółkę, względnie windował cenę ponad oczekiwania potencjalnego nabywcy, to nie powinien zapominać o przymiotniku "państwowa". Państwo ma wszak wiele "smoków" - by nawiązać do poetyki Shreka - i nie raz pokazało, że nie zawaha się ich użyć. Pierwszy z brzegu, przykładowy "smok" to procedowana wytrwale ustawa o franczyzie. Można tu i ówdzie wtrącić jakiś niepozorny haczyk, który wywróci model biznesowy Żabki albo znacznie uprzykrzy życie operatorowi franczyzy. Można też pomajstrować przy ustawie wdrażającej system kaucyjny, by sparaliżować funkcjonowanie sieci, której istotą jest "convenience". A że przy okazji sparaliżuje się też działalność tysięcy niezależnych małych sklepów? Oj tam, oj tam...

Czynniki zmniejszające prawdopodobieństwo przejęcia Żabki przez KGS są co najmniej dwa - czas i pieniądze. Z oczywistych przyczyn akwizycja musiałaby zostać sfinalizowana przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi. Po pierwsze dlatego, że jej sens - w subiektywnym odczuciu niżej podpisanego - jest głównie "wyborczy", a w każdym razie polityczny. Po drugie dlatego, że im bliżej wyborów, tym mniej pewna wydaje się być trzecia kadencja PiS u władzy. Tymczasem rok to niewiele na przygotowanie całej operacji, przeprowadzenie negocjacji i przejęcie biznesu - a przecież tak gigantyczna transakcja z pewnością podlegałaby długotrwałej z natury rzeczy procedurze weryfikacji przez UOKiK.

Pieniądze, a raczej ich brak, to obecnie poważna obstrukcja. Ale po pierwsze, jak wspomnieliśmy, państwo ma swoje "lewary", których mogłoby użyć w trakcie negocjacji. Po drugie, rządzący nie raz pokazali, że tam, gdzie jest wola, znajdą się i środki. Pośrednio rozumowanie to potwierdza sam Jarosław Kaczyński, zaznaczając:

- Obawiam się, że Polska Grupa w tej chwili większych funduszy nie ma. Mam nadzieję, że ta sytuacja się szybko skończy. Ona nie jest dla Polski generalnie rzecz biorąc korzystna.

Wniosek: owszem, przejęcie Żabki przez PGS jest prawdopodobne. Powiedzmy - w 50 procentach. To wystarczy, by zastanowić się, czy miałoby to ekonomiczny sens.

Czy to miałoby sens?

Jeśli zgodzimy się, że cała koncepcja ma polityczne podłoże - choćby w sensie polityki gospodarczej państwa - to przypomnijmy, po co w ogóle powstała Krajowa Grupa Spożywcza. Zostało to jasno określone przez Ministerstwo Aktywów Państwowych i wielokrotnie było potwierdzane przez szefa resortu, wicepremiera Jacka Sasina:

- Celem jest stworzenie silnego państwowego podmiotu: polskiej grupy spożywczej. Chodzi o to, by z jednej strony konsumenci zyskali konkurencyjne ceny, z drugiej zaś, by rolnicy i wytwórcy otrzymywali dobrą zapłatę za swoje produkty.

I tu zaczynają się strome schody. Otóż - co nieustannie podkreśla Adam Manikowski, prezes Żabki Polska - sieć nie konkuruje na rynku ceną i nie pozycjonuje się jako tania. Samą istotą modelu biznesowego Żabki jest convenience. Spółka od lat mocno inwestuje w technologie i rozwiązania poprawiające doświadczenie zakupowe konsumentów, zwiększające wygodę zakupów, w przekonaniu, że klienci są gotowi zapłacić za to pewną premię w postaci wyższej ceny. Nie da się zatem zaoferować konsumentom konkurencyjnych cen, nie wywracając do góry nogami całego modelu biznesowego największej polskiej sieci convenience.

A co z rolnikami i wytwórcami - w domyśle: drobnymi i średnimi producentami żywności, gnębionymi przez wielkie koncerny? Co mogą zyskać rolnicy? Niewiele albo zgoła nic. Świeże warzywa i owoce stanowią w ofercie i obrotach Żabki nieistotny margines. Podobnie z wieloma innymi podstawowymi kategoriami produktowymi.

Oferta Żabki ma - z grubsza ujmując - dwa filary. Pierwszy to papierosy, alkohol, napoje, słodycze i przekąski. Drugi to oferta gastronomiczna - kawa, hot-dogi, kanapki, dania gotowe itp. To na tych produktach sieć generuje gros obrotów i marży, reszta to dodatki obecne ze względu na "convenience" - muszą być w ofercie, ale kupowane są okazjonalnie, w ramach zakupów uzupełniających czy awaryjnych. Dotyczy to owoców i warzyw, ale też nabiału, mąki, kaszy, makaronu, ryżu, oleju, pieczywa - wszystkich tych kategorii, które miałaby wspierać KGS.

Dlaczego nie skorzystają rolnicy i wytwórcy?

Przyjmijmy roboczo szereg hipotez - żadna z nich z osobna nie wydaje się bardzo uprawdopodobniona, a wzięte łącznie w opinii niżej podpisanego graniczą z cudem. Oto załóżmy, że fundusz godzi się na sprzedaż Żabki Krajowej Grupie Spożywczej, strony ustalają akceptowalną cenę, procedury przebiegają błyskawicznie, urząd antymonopolowy bez namysłu daje zielone światło, procedura przejęcia sterów w spółce zostaje przeprowadzona sprawnie i bez przeszkód.

Przypomnijmy, że CVC zapłacił poprzedniemu właścicielowi funduszowi MEP za 4500 sklepów Żabka ponad 1 mld euro (ok. 5 mld zł). Dzisiaj sieć urosła o niemal 100 proc., a przychody wzrosły z 6 mld zł, do ponad 14,5 mld zł w 2021 r. Cena Żabki mocno urosła od 2017 r.

I jeszcze jedno ważne, choć nieco radykalne założenie. Otóż nowy właściciel powstrzymuje się przed rozdawaniem posad krewnym i znajomym królika, pozostawia w komplecie dotychczasowy zespół menedżerski, daje sprawdzonemu i bardzo sprawnemu zarządowi wolną rękę i ogranicza się do ogólnych wytycznych o potrzebie "wspierania polskich rolników i producentów".

Nawet w tak skrajnie optymistycznej sytuacji cele makroekonomiczne wyznaczone KGS nie mogą zostać zrealizowane. Po prostu sieć typu convenience nie jest odpowiednim do tego celu narzędziem. Owszem, można zawalić półki Żabek cukrem, mąką czy makaronami z polskich zakładów, ale wtedy cały model biznesowy weźmie w łeb. Na nic wszelkie innowacje, jakimi słynie Żabka, na nic nowe koncepty - Żabki mobilne, maszyny vendingowe, Żabki w biurach, w lokalizacjach tranzytowych, sklepy nano, sklepy na stacjach paliw - na nic promocje, wielosztuki, żappsy. Cukru i makaronu, ziemniaków czy pomidorów nie da się w ten sposób sprzedawać - a już tym bardziej oferując wytwórcom "godziwą zapłatę". Tak zdeformowany model convenience nie mógłby przynosić zysków, franczyzobiorcy przestaliby zarabiać, zaczęliby wypowiadać umowy lub plajtować i mielibyśmy początek końca największej sieci convenience.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Sklepowe sztuczki, przez które wydajemy więcej pieniędzy. Jak nie dać się zwieść?

To może zrobić to inaczej?

Czy mariaż państwowego z prywatnym mógłby się udać? W jakiej sytuacji? Kluczem jest słowo konwergencja. Jeśli jakaś państwowa spółka miałaby przejąć Żabki - to broń Boże nie sugestia ani zachęta! - to mógłby to być... PKN Orlen. W tym przypadku konwergencji byłoby wiele -  a i o pieniądze byłoby łatwiej. Płocki koncern zyskałby sieć dodatkowych niemal 9 tys. punktów sprzedaży, skokowo zwiększając swoją obecność w kanale convenience, uzyskując potężny efekt skali i znacznie zyskując na potencjale negocjacyjnym w relacjach z producentami żywności.

Żabka zyskałaby silnego partnera i m.in. nowy potencjał marketingowy - przykładowo, żappsy mogłyby być zamieniane na rabaty przy zakupie paliwa na stacjach Orlenu. Oba biznesy mogłyby połączyć swój potencjał w zakresie logistyki dla e-commerce - kto wie, czy Żabki wraz ze stacjami paliw, placówkami Ruch i automatami paczkowymi Orlenu nie utworzyłyby najpotężniejszej sieci PUDO w Polsce? W dłuższej perspektywie Orlen mógłby instalować przy Żabkach ładowarki samochodów elektrycznych - wprost podręcznikowa konwergencja.

Tylko co z tymi rolnikami i drobnymi producentami żywności? Również w tym przypadku niewiele by na tym skorzystali.

Konrad Kaszuba

Zobacz również:

wiadomoscihandlowe.pl
Dowiedz się więcej na temat: Żabka Polska SA | Krajowa Grupa Spożywcza
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »