"Turów to nie wszystko. Region chce się transformować"

Region zgorzelecki, obejmujący m.in. obszar kopalni i elektrowni Turów, opracował Plan Sprawiedliwej Transformacji, ale nie ma co liczyć na środki z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, bo właściciel kopani Turów nie planuje jej zamknięcia do 2030 r. Startuje więc po dofinansowanie z innych funduszy, rozwijając OZE, wdrażając projekty związane z elektromobilnością i opracowując plany w zakresie wodoru czy stworzenia hubu cyfrowego. - Region to nie tylko kopalnia i elektrownia na węgiel brunatny - podkreślają jego przedstawiciele.

- Region chce podejmować działania prośrodowiskowe. Mamy pomysły, ale też konkretne wdrożenia. Tymczasem przebija się retoryka, że nie chcemy się transformować. To nieprawda. Podejmujemy liczne działania wraz z lokalnymi społecznościami, z pracodawcami, z pracownikami w regionie, by opracować plany na przyszłość. Region zgorzelecki to nie tylko kopalnia i elektrownia na węgiel brunatny. W powiecie zgorzeleckim mieszka 90 tys. osób, z czego jedynie 3,5 tys. to pracownicy elektrowni i kopalni. Reszta ludzi pracuje w innych miejscach i chciałaby, by ta część Polski była wolna od zanieczyszczeń - mówi Interii Agnieszka Spirydowicz, prezes Klastra Zgorzeleckiego.

Reklama

Region wcześniej złożył wniosek o objęcie go Funduszem Sprawiedliwej Transformacji, jednak nie było to możliwe ze względu na fakt, że nie ma planów zamknięcia kopalni w Turowie do 2030 r. - A to warunek konieczny do uruchomienia środków z funduszu - tłumaczy rozmówczyni Interii. - Mimo to opracowaliśmy Terytorialny Plan Sprawiedliwej Transformacji, licząc, że władze centralne zdecydują się na zamknięcie kopani do końca tej dekady. Plan znajduje się obecnie w Urzędzie Marszałkowskim. Dokument jest negocjowany na poziomie rządowym, odbywają się konsultacje tego projektu - wyjaśnia.

Dodaje, że również PGE miała możliwość wnoszenia uwag do tego projektu w trakcie spotkań, które towarzyszyły pracom. Stanowisko spółki jest jednak jednoznaczne - wydobycie ma być kontynuowane do 2044 r. - Władze firmy w rozmowach z Komisją Europejską przekonują, że grupa chce się transformować i że należą jej się pieniądze z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, ale z drugiej strony nie spełniają podstawowych kryteriów do pozyskania tych środków - mówi Spirydowicz.

Region jest więc zablokowany, jeśli chodzi o możliwość pozyskiwania pieniędzy z tego źródła. Niezależnie od tego jednak wdraża kolejne elementy planu, aplikując o pieniądze z innych funduszy, krajowych i zagranicznych. Finansuje też część działań ze środków własnych.

Fotowoltaika na fali

Zajmuje się m.in. budową OZE. Dziś działają tam farmy fotowoltaiczne o mocy 70 MW. To instalacje wielkoskalowe. - Mamy kompetencje w budowaniu grup kapitałowych, które stawiają takie duże instalacje. Pozyskujemy kilku inwestorów, którzy łączą się w holdingi i realizują większe projekty - informuje prezes Klastra. Jeśli chodzi o fotowoltaikę prosumencką, wspomaga mieszkańców informacyjnie, tworząc punkty pomagające właścicielom domów w zdobywaniu funduszy na małe instalacje.

- Staramy się też zagospodarowywać tereny rolnicze między panelami. Realizujemy uprawy rolne, dbamy też o zachowanie bioróżnorodności. Rosną tu różne gatunki traw i krzewów wzbogacające tutejszą przyrodę. Mamy eksperymentalną uprawę czosnku niedźwiedziego. Zasadziliśmy 10 tys. sadzonek, czekamy na kolejne plony pod panelami fotowoltaicznymi. Czosnek niedźwiedzi mógłby stać się produktem regionalnym, co pozwoliłoby też stworzyć miejsca pracy. Potrzebna będzie firma, która obsłuży całą uprawę - mówi Spirydowicz.

Dodaje, że rośliny tej nie można pozyskiwać z dzikich lasów, tylko z upraw celowych i założenie właśnie takiej uprawy celowej jest w planach. - Przetwórstwo tego produktu może być ciekawą alternatywą dla mieszkańców. Analizujemy, jakie jeszcze rośliny mogłyby rosnąć w takich warunkach - informuje.

Region czeka też na odblokowanie inwestycji wiatrowych na lądzie, ograniczonych obecnie zasadą 10H, która zakazuje stawiać wiatraki w odległości bliższej niż dziesięciokrotność całkowitej wysokości elektrowni wiatrowej. Spirydowicz podkreśla, że lądowe wiatraki byłyby doskonałym uzupełnieniem paneli fotowoltaicznych. - Właścicielami gruntów są rolnicy, ale my aktywnie pomagamy inwestorom gotowym budować źródła OZE. Przeprowadzamy ich przez cały proces inwestycyjny, włącznie z pozyskaniem niezbędnej dokumentacji i budujemy z nimi farmy w bardzo różnych modelach - mówi.

Bus elektryczny ze Zgorzelca?

W planach jest powołanie instytucji, która zajmowałaby się sprawiedliwą transformacją w regionie i pomagałaby w pozyskiwaniu funduszy. A pomysłów na rozwój jest sporo. - Zamierzamy wspomagać mieszkańców w przekwalifikowywaniu się do innych zawodów, rozwijać technologie magazynowania energii, budować instalacje wodorowe - wylicza prezes Klastra.

Region stawia też na rozwój elektromobilności. - Chcielibyśmy uruchomić w Zgorzelcu produkcję polskiego busa elektrycznego. W tej chwili czekamy na wyniki kolejnego etapu postępowania prowadzonego przez Narodowe Centrum Badania i Rozwoju w ramach projektu E-VAN, który pokaże, czy nasza spółka Innovation AG, pracująca od kilku lat nad rozwojem elektrycznych pojazdów w ramach Zgorzeleckiego Klastra Efektywności Energetycznej, przejdzie dalej - mówi Spirydowicz.

Do końca lutego powinny być znane wyniki postępowania, w wyniku którego z wyłonionych na chwilę obecną czterech podmiotów wskazane zostaną dwa, które przygotują prototypy pojazdów - jeden elektryczny i jeden wodorowy. Do konkursu startowało aż 14 firm. Rozmówczyni Interii podkreśla, że jest duża szansa na uruchomienie projektu w Zgorzelcu. - Mamy wizualizację i gotową dokumentację techniczną, która posłuży do zrobienia prototypów i - być może - posłuży do zbudowania linii technologicznej takich busów - informuje.

Sąsiedzkie relacje nie ustały

Region zgorzelecki współpracuje bardzo blisko ze stroną czeską i niemiecką. Wspólnie opracowywane są projekty międzynarodowe w bardzo różnych obszarach - okołowodorowe, energetyczne związane z zarządzaniem energią, ale też miękkie, edukacyjne wspierające świadomość społeczną regionu.

Konflikt polsko-czeski dotyczący Turowa nie rzutuje szerzej na relacje między mieszkańcami Polski i Czech. Spirydowicz ocenia, że można go było go uniknąć, zawierając porozumienie dużo wcześniej. Tak się jednak nie stało.

- Zarówno jednak Czesi jak i Niemcy widzą, że my tu w regionie staramy się wspierać transformację, podejmując rozmaite cenne inicjatywy. Nie mają wątpliwości, w którą stronę chcielibyśmy iść - mówi prezes Klastra. - Mamy świadomość, że żyjemy w wyjątkowym miejscu, na styku granic trzech państw. Moglibyśmy stać się miejscem, gdzie transformacja byłaby przeprowadzana w sposób wzorcowy - dodaje.

Monika Borkowska

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »