Stalowe nerwy producentów

Kryzys? Dekoniunktura? To minie. W opinii ekspertów długoterminowe prognozy dla rynku stalowego wcale nie są złe. Obecne problemy mają charakter przejściowy - choć rzeczywiście sytuacja jest bardzo trudna.

Według prognoz Międzynarodowego Instytutu Żelaza i Stali, na świecie wzrośnie zużycie stali. Do 2012 roku zużycie stali na świecie wzrośnie o 316 mln ton. Do 2016 roku zakłada się kolejny wzrost o 232 mln ton. Tylko w Indiach do 2020 roku produkcja stali wzrośnie do 200 mln ton. W krajach Unii Europejskiej wzrost wyniesie odpowiednio 28 mln ton - do 2012 roku - i w kolejnych latach 18 mln ton.

W Polsce wzrost zużycia stali do 2012 roku ma wynieść cztery mln ton, a do 2016 roku nastąpi wzrost o kolejne cztery miliony. Na ile cyfry te skoryguje aktualna sytuacja w światowej gospodarce, wywołana kryzysem finansowym w USA i pogorszeniem koniunktury w sektorze stalowym?

Reklama

Byle do wiosny

Dekoniunktura na rynku powoduje, że producenci stali ograniczają produkcję.

Przykładowo ArcelorMittal zapowiada 15-procentową redukcję zdolności produkcyjnych.

Redukcja dotyczyłaby europejskich hut Mittala. W połowie października zarząd ArcelorMittal Poland zdecydował o wyłączeniu z produkcji jednego z dwóch wielkich pieców pracujących w dąbrowskim oddziale spółki. Obecnie trwają analizy, na podstawie których zostanie podjęta decyzja o ewentualnym wyłączeniu z produkcji drugiego wielkiego pieca.

W opinii związkowców taka decyzja w sposób oczywisty chroniłaby huty krajów Unii Europejskiej. I dlatego związkowcy nie chcą się zgodzić na to, by koszty kryzysu i obecnej trudnej sytuacji na rynku stali ponosiły wyłącznie polskie huty.

- W okresie krótkoterminowym sytuacja jest trudna - przyznaje Romuald Talarek, prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej.

- Jednak w dłuższej perspektywie prognozy dla sektora stalowego są korzystne.

Nowoczesne gospodarki oparte są na stali, a nasza do takiej aspiruje. To prawda, że obecnie mamy do czynienia ze spowolnieniem dynamiki PKB, co automatycznie przenosi się na mniejsze zapotrzebowanie na stal. Z chwilą, kiedy w Polsce wzrośnie PKB, zwiększy się zapotrzebowanie na stal.

Opinię tę podziela Robert Wojdyna, prezes zarządu Polskiej Unii Dystrybutorów Stali. Pierwsza połowa roku była wyjątkowa dla branży stalowej. Rosły ceny stali i tym samym wyrobów stalowych. Marże, jakie osiągali zarówno producenci, jak i dystrybutorzy, były nadzwyczaj wysokie.

Odbiorcy narzekali na windowanie cen.

Wreszcie przyszła głęboka korekta cenowa, którą dodatkowo pogłębił kryzys finansowy.

Teraz ceny się stabilizują, a zatem sytuacja wraca do normy.

- Myślę, że obawy związane z kryzysem są trochę na wyrost - ocenia Wojdyna. - Jestem optymistą, aczkolwiek realnie patrzę na to, co się dzieje na rynku. Oczywiście, nie pozostanie bez wpływu na branżę stalową.

Jednak nie spowoduje krachu na naszym rynku. Nie ma wizji zamykania firm stalowych czy zwalniania ludzi. Z pewnością trzeba będzie skorygować plany, ale nie należy popadać w panikę.

Zdaniem Wojdyny, perspektywy, które rysują się przed sektorem stalowym, nie są najgorsze. Zapewne czwarty kwartał tego roku i pierwszy 2009 roku nie będą rewelacyjne, ale na wiosnę będzie już lepiej.

Planowane są liczne inwestycje infrastrukturalne i te związane z Euro 2012, na które są przeznaczone znaczne środki unijne.

- Jestem przekonany, że popyt powinien ciągle rosnąć - mówi Wiktor Namysł, ekspert z firmy McKinsey & Company. - Może nie w takim stopniu, jak tego oczekiwalibyśmy, ale wzrost będzie.

Ostrożny jak bank

Okazuje się, że to właśnie globalne firmy stalowe są bardziej wrażliwe na zawirowania rynków finansowych niż lokalne polskie firmy. Te mają obecnie lepszą sytuację, bo zależne są jedynie od lokalnej koniunktury i ryzyka. Zdaniem Namysła, należy się jednak liczyć z tym, że banki - zarówno globalne, jak i lokalne - zmienią swą politykę w stosunku do inwestorów. Z pewnością będą żądały większego własnego wkładu finansowego ze strony kredytobiorców.

I zapewne będą dalej wspierać inwestycje charakteryzujące się szybkim zwrotem kapitału i przekładające się na konkretne oszczędności.

- Eksperci informują, że polskie banki mają stabilną sytuację - zauważa prezes Talarek.

- Jeśli więc banki mają wystarczającą ilość pieniędzy, można by raczej oczekiwać "poluźnienia" polityki kredytowej. Pomogłoby to łagodzić skutki kryzysu dla tych inwestycji infrastrukturalnych, które są realizowane z udziałem kredytów. Oczywiście, pozostaje pytanie - czy i kiedy te inwestycje zostaną rozpoczęte, zważywszy na obecną sytuację rynkową. Paradoksalnie zachętą do ich realizacji może być właśnie obecna sytuacja rynkowa. Większość producentów obniżyła ceny na stal. Także dystrybutorzy widzą, że trzeba upłynnić towar. Wcześniej były obawy, że drożejące materiały istotnie wpłyną na zakres inwestycji w ramach danej puli środków finansowych. Teraz po korekcie cen materiałów widać, że zagrożenie takie jest mniejsze, a zatem można realizować zaplanowane inwestycje.

W opinii Talarka spowolnienie gospodarki rzutuje na strategię stalowych koncernów.

Również firmy giełdowe przy obecnym spadku akcji muszą dokonać korekty swych planów inwestycyjnych. Niewątpliwie duże, stabilne firmy w odróżnieniu od mniejszych, często słabszych, lepiej sobie poradzą z ewentualną zmianą strategii.

W ciągu ostatnich lat dzięki przeprowadzonym inwestycjom i zmianom organizacyjnym krajowe hutnictwo stało się częścią hutnictwa europejskiego, a dzięki inwestorom - także globalnego. Rentowność hut jest na akceptowalnym poziomie, a konkurencja sprzyja innowacyjności. Dzięki dotychczas zrealizowanym inwestycjom zdecydowanie poprawiła się konkurencyjność sektora stalowego.

Firmy stalowe nie korzystają z żadnych przywilejów (np. ulgi w strefach ekonomicznych).

Odprowadzają natomiast do budżetu wysokie podatki. Sytuacja ekonomicznofi nansowa sektora w 2007 roku była dobra.

Odnotowano wzrost przychodów o prawie 20 procent i zysku netto o 30 proc.

- Należy zatem zachęcać inwestorów do tego, by lokowali swe inwestycje na naszym rynku, a nie przenosili produkcji za granicę - podkreśla Talarek. - Nowe inwestycje to nowe miejsca pracy. Władza powinna stwarzać optymalne dla niego warunki w zakresie przepisów prawnych, podatków czy logistyki.

Nie zachęcają jednak do inwestycji limity CO2 i ceny energii. Przedsiębiorstwa hutnicze osiągnęły już wyznaczone standardami BAT (tzw. best available techniques - najlepsze dostępne technologie) granice możliwości zmniejszenia emisji dwutlenku węgla.

Obecnie hutnictwo odpowiada za od 4 do 5 procent wszystkich emisji CO2. Niestety, jak przypomina Talarek, sektor hutniczy otrzymał mniejszy przydział uprawnień emisyjnych CO2, niż potrzebuje dla kontynuacji zrównoważonego rozwoju. To nie zachęca właścicieli do odważnego rozwijania inwestycji w Polsce.

Na negatywne skutki kryzysu nakłada się pośrednie zagrożenie związane z trudnością sprostania przez krajową energetykę wyzwaniom Pakietu klimatycznego.

- Dopracowanie się przewidywalnych warunków podaży energii elektrycznej dla hut, na przykład swobodnego dostępu do rynku energii, długoterminowych kontraktów na jej zakup, jest co najmniej trudne - ocenia Talarek. - Rodzi się pytanie, dlaczego hutnictwo ma ponosić dodatkowe koszty z tytułu tego, że niektóre branże nie dokonały restrukturyzacji?

Nic nie zatrzyma prywatyzacji

W opinii przedstawicieli hut w sprzyjających warunkach inwestycje będą z pewnością realizowane. Pozostaje jednak pytanie, czy kryzys osłabi działania potencjalnych inwestorów w zakresie akwizycji czy prywatyzacji firm? - To będzie gra - uważa Wojdyna. - Oczywiście, każdy potencjalny inwestor będzie chciał wykorzystać kryzys i kupić firmę za pół darmo. Dużo zależeć będzie od właścicieli - na przykład Skarbu Państwa. Mam nadzieję, że resort podejmując decyzję o prywatyzacji i sprzedając udziały danej firmy, nie popełni błędu i nie sprzeda aktywów zbyt tanio.

Także Talarek uważa, że procesy zmian własnościowych będą kontynuowane. Kryzys nie zatrzyma też procesu konsolidacji firm. Łatwiej będzie kupować firmy niż je sprzedawać. W takiej sytuacji Skarb Państwa też zapewne zmieni swą politykę w stosunku do prywatyzowanych branż czy konkretnych zakładów. Zarządy firm i strona społeczna też powinny uwzględniać aktualną sytuację w swych żądaniach.

- Przykładowo, zakup stoczni jest decyzją na lata - podkreśla Talarek. - Ci, którzy deklarowali chęć nabycia stoczni, raczej pozostaną przy swoich planach, ale jest niemal pewne, że na zmienionych warunkach zakupu.

Trudno wyrokować, czy inwestorem zostanie Związek Przemysłowy Donbasu, aczkolwiek zakup stoczni przez ten koncern zdecydowanie wzmocniłby jego pozycję rynkową dzięki wydłużeniu tzw. łańcucha dostaw. Przypuszczam, że Donbas nie odstąpi od swych zamiarów.

To nie jest kryzys

ROGER MANSER - REDAKTOR NACZELNY STEEL BUSINESS BRIEFING

Kryzys bankowy w USA wywołuje zrozumiały niepokój wśród producentów stali, ale dekoniunktura na rynku stali ma przejściowy charakter i w przyszłym roku sytuacja wróci do normy. Spadek cen stali w drugim półroczu, spadek zużycia stali, wzrost chińskiego eksportu i kryzys bankowy w USA - to główne problemy, z jakimi borykają się obecnie producenci stali. Dekoniunktura na rynku powoduje, że producenci stali ograniczają produkcję. Na pewno sytuacja na rynku stali jest poważna, ale nie mówmy o kryzysie.

ANDRZEJ KARBOWNIK -KIEROWNIK BIURA ROZWOJU HUTY POKÓJ S.A.

Sytuacja na rynku stali wywołana kryzysem finansowym w USA jest trudniejsza, ale mówienie o katastrofie i zapaści w branży hutniczej jest bezpodstawne. Dekoniunktura ma przejściowy charakter. W branży stalowej okresowy spadek popytu to normalna rzecz.

Pogorszenie sytuacji na rynku jest wynikiem podwyżek cen surowców - głównie rudy - i energii. Na to nałożył się kryzys bankowy w USA. I dodatkowo pewna niestabilność polityczna w naszym kraju. To, jak wiadomo, nie sprzyja temu, by inwestorzy lekką ręką angażowali środki na inwestycje w branży. To fakt, że banki mogą usztywnić stanowisko wobec inwestorów ubiegających się o kredyty, ale ma to swoje dobre strony. Inwestycje będą mieć charakter jakościowy, a nie ilościowy. Nie będzie nietrafionych inwestycji, takich jak na przykład inwestycje deweloperskie.

Renata Dudała

Dowiedz się więcej na temat: bank | nerw | huty | długoterminowe prognozy | CO2 | stoczni | hutnictwo | bankowy | zakup | problemy | USA | firmy | sytuacja | nerwy | kryzys
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »