Śledztwo w sprawie korupcji w resorcie łączności
Będzie śledztwo w sprawie domniemanej korupcji w Ministerstwie Łączności - poinformowała warszawska prokuratura.
Szef resortu Tomasz Szyszko odpierał wcześniej podejrzenia Najwyższej Izby Kontroli w sprawie nadużyć. NIK zarzuciła ministrowi m.in. nieprawidłowości w organizowaniu przetargów na telefonię komórkową UMTS i tolerowanie nadużyć w byłej Państwowej Agencji Radiokomunikacyjnej.
Nieprawidłowości w resorcie łączności miały wyjść na jaw podczas kontroli, którą Izba rozpoczęła jesienią zeszłego roku. Zarzuty dotyczą niewłaściwego nadzoru nad działalności Telekomunikacji Polskiej S.A, PAR i Poczty Polskiej, w tym nad udzielanymi koncesjami i zamówieniami (m.in. na UMTS). Minister łączności podpisał 20 grudnia 2000 roku koncesje na UMTS, czyli telefonię trzeciej generacji, trzem dotychczasowym operatorom GSM. Pierwotnie resort planował przyznać do 5 licencji, ale zabrakło na nie chętnych. Drugiego grudnia w przetargu na 4 koncesje UMTS oferty złożyli tylko trzej operatorzy GSM. Cztery dni później resort łączności zdecydował się unieważnić przetarg i rozszerzyć tym firmom licencję GSM o UMTS. Operatorzy zapłacą za koncesje UMTS po 650 mln euro.
Przetarg ten nadzorował doradca ministra Szyszki. Co ciekawe, po zakończeniu kontroli NIK nie postawiła zarzutów konkretnej osobie. Skierowała je ogólnie pod adresem resortu. A o nieprawidłowościach zawiadomiła prokuraturę i Urząd Ochrony Państwa. Premier odpiera zarzuty kontrolerów NIK-u. O piśmie wiceprezesa Izby Jacka Uczkiewicza do prokuratury powiedział: "Nie opierało się na żadnych faktach, ani także na żadnych protokołach kontrolnych NIK-u. Nie było żadnych istotnych informacji, oprócz tego, że była w nim wzmianka o możliwości działalności korupcyjnej na terenie Ministerstwa Łączności" - uważa Buzek. Wcześniej jednak urlopował szefa resortu łączności, Tomasza Szyszkę.