Rząd traci wpływy podatkowe

Premier Tusk zapowiedział w drugim exposé stworzenie spółki "Inwestycje polskie", która będzie prowadziła inwestycje publiczne w imieniu rządu. Dzięki takiej formule działania będzie można zaciągać kredyty na inwestycje bez wykazywania ich jako dług publiczny.

Ale jeżeli komuś wydaje się, że to jest wszystko bardzo proste i zaraz zacznie działać, to polecam, żeby poczytał sobie nieco na temat tworzenia takich spółek przez rządy i różnych uwarunkowań, które temu towarzyszą.

Eldorado dla banków

Takie projekty finansowe są bardzo skomplikowane, szczególnie jeżeli dotyczą dużych inwestycji. Na przykład żeby pozyskać bankowe (krajowe lub zagraniczne) finansowanie na inwestycje w gaz łupkowy, trzeba zapewnić odpowiednie zabezpieczenie albo w postaci kapitału (w tym przypadku akcji spółek skarbu państwa) albo w postaci gwarancji rządowych. Ponieważ te gwarancje są warunkowe (będą wykonane jak przychody z opłat od inwestycji, okażą się niższe niż planowane - np. opłaty za przejazd autostradą zbudowaną w tej formule), więc często nie wlicza się ich do długu publicznego. Ale oczywiście za inwestycje trzeba zapłacić, albo w postaci biletów albo wyższych cen prądu za zbudowany blok energetyczny albo na końcu za wszystko zapłacą podatnicy w postaci wyższych podatków. W każdym razie szykuje się eldorado dla banków inwestycyjnych w Polsce, premier Marcinkiewicz będzie bardzo zajęty. Pamiętajmy tylko, że były banki inwestycyjne, które pomogły Grecji ukryć dług publiczny. To samo może wydarzyć się w Polsce na dużą skalę. Bo finansowanie inwestycji w formule SPV-project finance może być mało przejrzyste.

Reklama

Lewar mniejszy od zakładanego

Nie wydaje mi się, żeby kultura korporacyjna w BGK była odpowiednia dla takich projektów. BGK to raczej ministerstwo niż bank inwestycyjny, co wskazuje, że czas realizacji typowego projektu w formule SPV będzie znacznie dłuższy niż w przypadku realizacji przez wyspecjalizowane agencje. To nie jest proste wydanie środków unijnych, to bardzo skomplikowana analiza finansowa.

BGK zacznie szukać finansowania w czasach, gdy instytucje finansowe ograniczają kredytowanie ryzykownych aktywów, więc można się spodziewać, że zostanie stworzone oczekiwanie wysokiego ratingu projektów, dla których będzie pozyskiwane finansowanie. To będzie się odbywało w warunkach recesji (dla optymistów - stagnacji) w przyszłym roku, gdy rating polskiego rządu znajdzie się pod presją na obniżenie. Wtedy odpowiedni poziom ratingu projektu będzie można uzyskać przez duże zaangażowanie kapitału, czyli uzyskany lewar może być znacznie mniejszy niż zakładany przez rząd.

W mojej ocenie działalność spółki "Inwestycje polskie" nie będzie miała żadnego znaczenia dla perspektyw polskiej gospodarki w 2013 r. Będzie wielkim sukcesem, jeżeli pierwszy projekt uda się uruchomić w 2014 r. A skala zapowiadanych inwestycji w tej formule zapewne będzie o rząd wielkości mniejsza niż kwoty, które pojawiły się w wygłoszonym przez premiera drugim expose.

Masakra budżetu

Uważnie śledzę dane o wpływach podatkowych do budżetu, ponieważ jest to wskaźnik potwierdzający stan polskiej gospodarki. Niestety, poza podatkiem PIT, którego dynamika nieco się poprawiła (ale i tak poniżej oficjalnych prognoz) we wszystkich pozostałych podatkach nastąpiła... masakra. Wpływy z najważniejszego dla budżetu podatku, czyli VAT, we wrześniu były nominalnie niższe o ponad 6 proc. w porównaniu z analogicznym okresem roku 2011, podczas gdy do sierpnia spadki były w skali niecałych 2 proc. Załamały się wpływy z CIT i nawet dochody z akcyzy są niższe niż rok temu. A przecież prawdziwe spowolnienie gospodarcze dopiero przed nami.

Szukam pomysłowego Dobromira (lub Dobrej Miry), który mi wyjaśni, jak rząd, stojąc przed problemem znikających podatków, rozpocznie akcję wielkich inwestycji infrastrukturalnych i jednocześnie utrzyma deficyt budżetowy w ryzach. Dla najlepszej odpowiedzi ufundowałem nawet specjalną nagrodę, moją książkę z dedykacją i autografem. Niewykluczone, że ta osoba otrzyma też ofertę zatrudnienia w resorcie Sami Wiecie Jakim, bo teraz tam prawdopodobnie poszukują kreatywnych z pomysłami księgowymi.

Wypływają z tego dwa wnioski:

Po pierwsze, w przyszłym roku nowelizacja budżetu jest pewna. Po drugie, w ciągu następnych kilku miesięcy rząd ogłosi nowy sposób zagospodarowania środków zgromadzonych w OFE.

Na marginesie. Wiadomo gdzie lokowane są pieniądze, które uciekają z Hiszpanii i Włoch. Artykuł w "Financial Times" pokazuje bańkę na rynku nieruchomości w Niemczech. Czyli w Niemczech pojawiła się inflacja, przed którą ostrzega BUBA, ale na razie na rynku aktywów.

Niekorzystne trendy

Wychodząc poza obszar polityki finansowej państwa i analizując szerzej sytuację gospodarczą Polski, należy zauważyć, że w III kwartale br. kondycja sektora przedsiębiorstw pozostawała na zbliżonym poziomie, jak na przestrzeni ostatnich trzech lat. Mówi o tym raport NBP z 17 października. Utrzymaniu się dobrych ocen sprzyjała niewielka poprawa zdolności do regulowania zobowiązań. Jednocześnie kolejny kwartał z rzędu pogłębiał się pesymizm oczekiwań oraz krótkoterminowych prognoz - w tym zwłaszcza w obszarze obserwowanych i spodziewanych trudności ze znalezieniem odbiorców na oferowane produkty i usługi. Wskutek przewidywanego pogorszenia koniunktury, kolejny kwartał z rzędu przedsiębiorstwa ograniczyły swoje plany rozwojowe.

Ze względu na silną koncentrację zjawisk ekonomicznych sytuacja w grupie bardzo dużych przedsiębiorstw przyciąga szczególną uwagę. Od kilku kwartałów niepokoić mogą narastające wśród tych jednostek problemy, w tym spadek dynamiki sprzedaży środków pieniężnych oraz miar rentowności. Nakładają się na to obawy co do dalszego pogorszenia koniunktury w ciągu najbliższych miesięcy. Mimo że sytuacja największych firm pod wieloma względami (w tym zwłaszcza z punktu widzenia zyskowności, czy płynności) nadal jest wyraźnie lepsza niż w przypadku mniejszych podmiotów, to przy braku pozytywnych sygnałów, przedsiębiorstwa te mogą częściej obierać strategię wyczekiwania, co będzie przekładać się niekorzystnie na sytuację całego sektora przedsiębiorstw.

Kolejny kwartał z rzędu zwiększyła się liczba przedsiębiorstw borykających się z barierą popytu lub oczekujących na jej pojawienie się w najbliższej przyszłości. Największe obawy z tym związane dotąd deklarowały przedsiębiorstwa budowlane, ale w III kwartale zauważalny był również wzrost problemów wśród przedsiębiorstw przetwórczych oferujących trwałe dobra konsumpcyjne, czy we wspomnianej już grupie największych podmiotów. Niekorzystne zmiany w obszarze popytu znalazły już odzwierciedlenie w postaci spadku (choć niewielkiego) stopnia wykorzystania mocy produkcyjnych.

Ciągle szkodzimy przedsiębiorcom

Młodzi ludzie tego nie pamiętają, ale za komuny było takie powiedzenie "coś drgnęło w majtkach". I nie chodziło o zachowanie jakiegoś celebryty, tylko o to, że ruszyła produkcja deficytowego towaru, czyli majtek, i znowu można je było kupić w sklepach. "Rzeczpospolita" donosi, że tym razem to samo można powiedzieć o jakości regulacji otoczenia biznesu, cytuję: "Polska już drugi rok z rzędu w tak zdecydowany sposób poprawia swoją pozycję w tym zestawieniu. To ważne, bo raport "Doing Business" Banku Światowego uznawany jest za jedno z podstawowych źródeł przy podejmowaniu decyzji o inwestycjach. To dobra wiadomość dla rządu, który według nieoficjalnych informacji myśli nawet o zwołaniu specjalnej konferencji, by się pochwalić sukcesem. Jednak nawet po tym niewątpliwym powodzeniu nasz kraj zajmuje dopiero 55. pozycję, na którą awansowaliśmy z 62. Przed nami są m.in.: Gruzja (9. miejsce), Litwa (27.) i Kazachstan (49.)".

Drgnęło, ale informacja jest nieprecyzyjna. Po pierwsze, rok temu spadliśmy w tym rankingu o trzy pozycje.

Po drugie (dowód numer dwa), Polska już w 2006 r. była na podobnej pozycji. Czyli wbrew doniesieniom "Rzeczpospolitej" wcale nie poprawiliśmy naszej pozycji względem innych państw, po prostu teraz trochę mniej szkodzimy przedsiębiorcom niż w latach 2007 - 2011. Ale potraktujmy to jako dobrą monetę i miejmy nadzieję, że działania Ministerstwa Gospodarki i Ministerstwa Skarbu doprowadzą do skoku w rankingu za rok. Trzeba pamiętać, że nadchodzą takie czasy, w których wymagana jest radykalna poprawa regulacji otoczenia biznesu, a nie symboliczna zmiana. Potrzebujemy skoku o 20 - 30 pozycji, dopiero wtedy firmy odczują to pozytywnie.

Prof. Krzysztof Rybiński

Autor jest wybitnym polskim ekonomistą, posiada tytuł naukowy profesora nauk ekonomicznych. W przeszłości pełnił funkcję wiceprezesa NBP, był także konsultantem Banku Światowego. Obecnie rektor Wyższej Szkoły Ekonomiczno-Informatycznej "Vistula" w Warszawie

Gazeta Finansowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »