Rynek pracy "czwartej władzy"

Rozmowa z Krystyną Mokrosińską, prezesem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

Rozmowa z Krystyną Mokrosińską, prezesem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

- Jak liczne jest środowisko dziennikarskie w Polsce?

- Nie ma wiarygodnych danych, ponieważ zawód jest niezdefiniowany. Nie wiadomo, kto jest w nim na stałe, a kto od czasu do czasu. Można przyjąć, że jednorazowo prace dziennikarskie wykonuje około 20 tys. osób. Jednakże wielu ludzi młodych, mających solidne wykształcenie i dziennikarskie, i specjalistyczne odchodzi z zawodu, ze względu na trudne warunki jego wykonywania. Dodatkowa niejasność wynika z tego, że około 60 proc. zarejestrowanych tytułów prasowych jest już nieaktualne. Najwięcej nas jest w Warszawie, bo taka jest specyfika prasy centralnej.

Mimo wielu trudności, jakich ta grupa zawodowa doświadcza, jesteśmy dobrze oceniani przez społeczeństwo.

- Jak trudny jest ten rynek pracy?

- Jest znacznie więcej chętnych niż możliwości zatrudnienia. Redakcje odchodzą od umów o pracę i od zleceń. Natomiast dziennikarze, przepisami gospodarczymi i finansowymi, zostali sprowadzeni do pozycji przedsiębiorcy. To dodatkowo utrudnia identyfikację środowiska. Poza tym jest to zawód szalenie stresujący, i to nie tylko z racji jego specyfiki, ale także z powodu niestabilności rynku, nieokreślenia zawodu dziennikarza i nieokreślenia, kim jest freelancer.

- Właśnie, jak pani ocenia pogłębiające się zjawisko tzw. wolnych strzelców, a na tym tle samozatrudnianie się dziennikarzy?

- To są dziennikarze, którzy zostali pozbawieni etatów, umów o dzieło itp. Najchętniej zawiera się umowy z ich własnymi firmami. Muszą więc zakładać działalność gospodarczą. Często otwierają przedsiębiorstwo o bardzo szerokim zakresie działania, w którym wykonują wykluczające się zadania. Jest to np. dziennikarstwo i PR. Samozatrudnienie jest jakąś szansą, ale pod warunkiem, że będą się rozliczać "tak jak twórcy". Jeśli freelancerzy mają być przedsiębiorcami, jak jest obecnie, to oznacza to koniec tego zawodu. Dziennikarstwo wyraźnie poszło w kierunku wolnego zawodu, ale za taki nie jest uznane.

- Jaka jest sytuacja ekonomiczna dziennikarzy?

- Bardzo różna. Są i tacy, którzy zarabiają krocie. W mediach publicznych a szczególnie w telewizji publicznej, bywają kontrakty wręcz gwiazdorskie. Gdy podano, że średnia w TVP wynosi 5600 zł, większość dziennikarzy bardzo się zdziwiła. Średnią zawyżają pensje menedżerów i zarządów - ludzi bezpośrednio niezwiązanych z pracą dziennikarską. Dziennikarze w większości wypadków są wynagradzani źle. Pensja dochodząca do 3 tys. zł jest oceniana jako dobra. To jest grupa zawodowa, która zubożała. Freelancer zarobi tyle, ile uda mu się sprzedać. A bywa to bardzo trudne.

- Jak dużo jest dziennikarzy bez pracy?

- Nie potrafię tego określić. Prowadzimy natomiast pośrednictwo pracy w Stowarzyszeniu. Ustawiają się kolejki. Mogę powiedzieć, że jeśli ktoś nie ma 25 lat, w tym 20 lat pracy zawodowej i nie włada pięcioma językami, to nie ma szans na znalezienie pracy. Najtragiczniejsze jest to, że są to ludzie w średnim wieku, którym jeszcze daleko do emerytury.

- Jak na dziennikarstwo wpływa wysokie bezrobocie na ogólnym rynku pracy?

- To jest nie tylko problem ekonomiczny, ale i natury etycznej. Na takim rynku dziennikarzowi trudno bronić niezależności. Wydawca, szef, ma ogromne możliwości naciskania na dziennikarza. Na miejsce wyrzuconego, który broni jakiejś sprawy, czeka 200 kolegów. W prasie lokalnej, zwłaszcza opartej na dotacjach samorządów i reklamach miejscowych biznesmenów, powszechna jest praktyka stawiania swoich warunków, łącznie z wymuszaniem zatrudnienia polecanych osób. Jest to ogromny problem dzisiejszego dziennikarstwa.

- Czy w takiej sytuacji można jeszcze mówić o niezależności dziennikarstwa?

- Mam bardzo dobre doświadczenia z konwersatorium Ius et lex doktora Janusza Kochanowskiego. Uczestnicy, w tym wybitni prawnicy, są świadomi, w jakim kierunku to idzie i że zagraża to niezależności dziennikarstwa. Rozważane są takie zapisy prawa, które mogą chronić tę niezależność. Jest również sporo do zrobienia, jeśli chodzi o ujednolicenie przepisów europejskich. Dlaczego np. koncerny niemieckie inaczej traktują swoich pracowników w Niemczech, a inaczej w Polsce? Coraz częściej politycy europejscy przyznają, że sprawa uniezależnienia mediów od kapitału nie została dopilnowana.

- Czy są uprzywilejowane grupy dziennikarskie?

- Często na stanowiska kierownicze w mediach przychodzą ludzie przypadkowi, od których oczekuje się zdolności menedżerskich, a nie dziennikarskich. Wymaga się od nich takiego kształtowania pisma, by firma przynosiła zysk.

- Istnieją coraz większe problemy na styku reklamy i dziennikarstwa. Czy SDP to dostrzega?

- Istnieje kryptoreklama. Opłacane artykuły nie są oznaczane przez redakcje. Ale jest jeszcze coś, co osobiście obserwowałam wielokrotnie: zmuszanie dziennikarzy do znajdowania sponsora. "Znajdź sponsora, będziesz miał program". Przecież dziennikarz nie może szukać sponsora. To są dwie wykluczające się sfery działania. Znany też jest szantaż ministra Grzegorza Kurczuka w Lublinie, z wstrzymaniem reklam dla niepokornego pisma. Ale on nie jest wyjątkiem. Wcześniej premier Leszek Miller odebrał "Rzeczpospolitej" reklamy funduszy inwestycyjnych i przekazał je "Trybunie".

- Jakie cele stawia sobie SDP, którego prezesem na kolejną kadencję została pani kilka dni temu?

- W tej chwili domagamy się odejścia od VAT dla dziennikarzy. Jesteśmy po rozmowach w kilku ministerstwach i komisjach sejmowych. Istnieje szansa, że ten problem da się pomyślnie rozwiązać. To będzie pierwszy krok, bo rozliczanie dziennikarza z zysku jest absurdem. Ważne są sprawy związane ze sposobem zatrudniania dziennikarzy, nowelizacją przepisów prawnych, prawa prasowego, a nawet karnego. Teraz za pomyłkę w pracy dziennikarz może trafić do więzienia. Nie jest zdefiniowana rzetelność dziennikarska. Obserwujemy też próby ograniczenia prawa do informacji. Trzeba jednak powiedzieć, że mimo wielu trudności, jakich ta grupa zawodowa doświadcza, jesteśmy dobrze oceniani przez społeczeństwo. To dziennikarze zastąpili prokuraturę, wytykają błędy rządu, wypominają posłom niegodne postawy. To bardzo ważny zawód, w którym pracuje wielu fantastycznych ludzi.

Reklama

Rozmawiał:

Stanisław Klimaszewski

Gazeta Prawna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »