Rolnicy idą na Warszawę, chcą zmian w polityce UE. "Tej rewolucji nie da się zatrzymać"

"Marsz gwiaździsty" rolników na stolicę we wtorek 27 lutego to kolejna odsłona fali protestów, które od tygodni przetaczają się przez Polskę i całą Europę. Rolnicze demonstracje od Warszawy po Lizbonę mają jeden wspólny mianownik - Zielony Ład. To plan Unii Europejskiej na bardziej ekologiczne rolnictwo w krajach wspólnoty. Co takiego zawiera, że budzi tak duży opór? I czy ten opór może sprawić, że Bruksela pójdzie na ustępstwa?

  • Polscy rolnicy walczą o to, by Unia Europejska ograniczyła wymogi związane z Zielonym Ładem;
  • Wspiera ich w tym minister rolnictwa, który w tym celu udał się do Brukseli;
  • KE już poszła na pewne ustępstwa i może wykazać się elastycznością w kolejnych kwestiach, ale na całkowitą rezygnację z Zielonego Ładu nie ma co liczyć;
  • Tej rewolucji nie da się zatrzymać - mówi ekspertka.

Europejski Zielony Ład to pakiet inicjatyw, które mają na celu skierowanie Unii Europejskiej na drogę ekologicznej transformacji, tak, by wspólnota osiągnęła do 2050 r. neutralność klimatyczną. Inicjatywy te dotyczą całego spektrum obszarów aktywności gospodarczej - w tym rolnictwa. Komisja Europejska zainicjowała Zielony Ład w grudniu 2019 r., a więc już dość dawno - a ogłoszeniu pakietu nie towarzyszyły protesty w takiej formie, jak te, których świadkami jesteśmy dzisiaj. Te rozpoczęły się kilka lat później, kiedy założenia pakietu zaczęły być wprowadzane w życie, a w tych dniach osiągają one apogeum, przetaczając się przez cały Stary Kontynent. Dlaczego właśnie teraz rolniczy sprzeciw przybrał na sile?

Reklama

Rolnicze "czarne łabędzie". Pandemia i wojna uderzyły w rentowność sektora

W ekonomii istnieje pojęcie "czarnego łabędzia" - nieoczekiwanego zdarzenia, które zmienia oblicze rzeczywistości, wywierając na nią negatywny wpływ w sensie przede wszystkim gospodarczym. Takimi "czarnymi łabędziami" ostatnich lat była pandemia koronawirusa i agresja Rosji na Ukrainę. Ich ekonomiczne konsekwencje sprawiły, że wymogi klimatyczne zawarte w Zielonym Ładzie z punktu widzenia rolników zaczęły jawić się jako bardziej restrykcyjne, niż początkowo mogły się wydawać. Spadek obrotów w czasach pandemii, a potem wybuch wojny, inflacja i niekontrolowany napływ produktów rolnych z Ukrainy z całą mocą uderzyły w rolników. Perspektywa stosowania się do klimatycznych restrykcji UE, dodatkowo podwyższających koszty coraz mniej opłacalnej produkcji, przelała czarę goryczy, wyprowadzając tłumy protestujących na ulice.

Główne postulaty Zielonego Ładu, które wzbudzają sprzeciw rolników, to:

  • ugorowanie części gruntów, czyli wyłączenie ich z użytkowania  (4 proc. ziemi należących do gospodarstw o powierzchni większej niż 10 ha powinno pozostawać odłogiem, by umożliwić ziemi regenerację) - rolnicy wskazują, że obowiązek ten będzie skutkował spadkiem produkcji i dochodów;
  • strategia "Od pola do stołu", zakładająca zmniejszenie użycia chemicznych pestycydów o co najmniej 50 proc. do roku 2030 - rolnicy uważają, że przepisy te uniemożliwią utrzymanie produkcji na dotychczasowym poziomie, co z kolei zagrozi bezpieczeństwu żywnościowemu Europy i uzależni ją od importu żywności spoza Starego Kontynentu;
  • zmniejszenie stosowania nawozów sztucznych o co najmniej 20 proc. - tutaj argumenty są podobne do tych związanych z postulatem redukcji zastosowania pestycydów.

W Polsce na sprzeciw wobec Zielonego Ładu nakłada się protest przeciwko napływowi produktów rolno-spożywczych z Ukrainy, który - jak wskazują rolnicy - skutkuje spadkiem cen skupu w Polsce. Ukraińskie produkty są tańsze choćby dlatego, że tamtejsi producenci nie muszą spełniać wymogów proklimatycznych takich jak te, które obowiązują rolników w krajach UE.

Takiej tańszej żywności spoza Starego Kontynentu może wkrótce być w Europie jeszcze więcej - Unia wciąż prowadzi rozmowy o umowie handlowej z krajami Mercosur (hiszp.: Mercado Comun del Sur - Wspólny Rynek Południa), południowoamerykańskim blokiem gospodarczym, którego członkami są Brazylia, Argentyna, Urugwaj i Paragwaj. Produkowana w tych krajach żywność również nie spełnia ekologicznych standardów obowiązujących w UE. Fakt, że południowoamerykańscy rolnicy nie muszą stosować kosztownych rozwiązań proekologicznych wpływa na cenę wytwarzanych przez nich produktów.

Polski rząd stanął murem za rolnikami. Ale czy coś wskóra w Brukseli?

Rząd Donalda Tuska stanął po stronie rolników. - Będę w sposób zdecydowany wnioskował, oczekiwał, żądał ograniczenia Zielonego Ładu - zadeklarował szef resortu rolnictwa Czesław Siekierski przed wylotem 26 lutego do Brukseli na spotkanie ministrów rolnictwa państw UE.  Jak dodał, "te rozwiązania, które zostały zaproponowane w Zielonym Ładzie, nie mają akceptacji wśród rolników".

- Oczekujemy też większej otwartości ze strony Komisji Europejskiej - dodał minister Siekierski. A na konferencji po zakończeniu spotkania z europejskimi kolegami mówił dziennikarzom: - To nie znaczy, że nie mamy działać na rzecz obrony klimatu, tylko trzeba to robić w inny sposób. (...) KE musi zweryfikować swoje plany.

Czy to tylko polityczny chwyt, mający na celu pokazać rolnikom determinację rządu w walce o spełnienie postulatów tej grupy? Czy może jednak zapowiedź twardych negocjacji, które mają szansę zakończyć się ustępstwami ze strony Brukseli?

W rozmowie z Interią Biznes analityczka Polityki Insight Sonia Sobczyk-Grygiel zauważa, że Komisja Europejska de facto już poszła na pewne ustępstwa, jeśli chodzi o wybrane rozwiązania Zielonego Ładu

Ekspertka: KE już poszła na pewne ustępstwa, jeśli chodzi o Zielony Ład

- Już po raz kolejny odroczono obowiązek ugorowania 4 proc. gruntów rolnych - mówi ekspertka. - W porównaniu z poprzednim rokiem, tym razem jest to trochę bardziej zniuansowane: zamiast utrzymywać grunty odłogiem, można obsiać je tzw. roślinami bobowatymi. Minister Siekierski ma zresztą walczyć o to, żeby nie trzeba było co roku negocjować zawieszania regulacji dotyczących ugorowania, tylko żeby odstąpiono od nich całkowicie. Zobaczymy, co uda mu się uzyskać.

- Druga zapowiedź ustępstwa odnosi się do pomysłu, aby we wszystkich krajach Unii Europejskiej ograniczyć stosowanie środków ochrony roślin o 50 proc. Wskazywano, że takie podejście do tej kwestii jest bardzo niesprawiedliwe, bo obowiązek redukcji dotyczyłby w tym samym stopniu krajów, które stosują bardzo dużo tych środków (jak np. Holandia), jak i stosujących ich najmniej (np. Rumunia). I tutaj faktycznie zanosi się na to, że od tego pomysłu Bruksela odstąpi - mówił już o tym i polski minister rolnictwa, i szefowa KE Ursula von der Leyen - dodaje.

- Mieliśmy również do czynienia z ustępstwami, jeśli chodzi o zasady, na jakich odbywa się import produktów rolnych z Ukrainy, co do którego od czerwca 2022 r. zniesiono wszelkie ograniczenia. W styczniu z Komisji Europejskiej wyszła propozycja, którą zatwierdziła już Rada Unii Europejskiej, by - na kolejny rok, do czerwca 2025 r. - zaostrzyć zasady importu z Ukrainy w stosunku do tego, jak to wygląda dotychczas. Propozycja ta - która ma być jeszcze dyskutowana na forum Parlamentu Europejskiego, ale jest już w zasadzie kwestią przesądzoną - przewiduje m.in. tzw. środki ochronne - na ich mocy możliwa będzie interwencja, biorąc pod uwagę zakłócenia występujące na rynku pojedynczego kraju członkowskiego, a nie - jak do tej pory - na poziomie całej wspólnoty. 

Nasza rozmówczyni przypomina w tym kontekście, że od wiosny do września 2023 r. Polska, obok innych tzw. państw przyfrontowych, stosowała embargo na ukraińskie zboże za przyzwoleniem KE, a od września samowolnie wprowadziła jednostronne embargo (tak jak Węgry i Słowacja). Bruksela nie przedłużyła "zielonego światła" dla tej blokady, właśnie nie dostrzegając zakłóceń na wspólnym europejskim rynku. - Kiedy w czerwcu 2024 r. wejdzie w życie nowa roczna umowa regulująca kwestie importu z Ukrainy, będzie można już podejmować decyzje o interwencji w oparciu o sytuację w pojedynczym kraju członkowskim - wyjaśnia ekspertka. 

W niektórych przypadkach Bruksela jest mniej elastyczna. Sonia Sobczyk-Grygiel zauważa, że o ile od czerwca mają zostać wprowadzone limity na importowane z Ukrainy produkty wrażliwe - takie jak drób, jajka czy cukier - to akurat w tej kwestii KE nie zgodziła się, aby limity te ustalano w oparciu o wolumen importu z lat poprzedzających rosyjską agresję na Ukrainę, co postulowała Polska (najpierw w tej sprawie wypowiadał się unijny komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski, a następnie resort rolnictwa). - Propozycja komisarza ds. handlu Valdisa Dombrovskisa zakłada, że limity te będą wyznaczane w oparciu o rok 2022 i 2023, kiedy ten import drastycznie wzrósł, i tutaj akurat ustępstw nie ma. 

"Zielona" rewolucja w UE nie do zatrzymania, ale rolnicy mają swoje racje

- Na powyższych przykładach widać, że można zaobserwować pewne ustępstwa ze strony Brukseli, ale nie jest to radykalny zwrot - ani jeśli chodzi o założenia Zielonego Ładu, ani w kwestii zasad importu produktów z Ukrainy - mówi S. Sobczyk-Grygiel. - Z punktu widzenia rolników - którzy czują się przyparci do ściany - teraz jest najlepszy możliwy moment do egzekwowania swoich postulatów. Zbliżają się wybory do Europarlamentu, więc liczą oni na to, że temat będzie rezonował i zmusi siły polityczne do zajęcia stanowiska w tej sprawie. Zresztą już w zeszłym roku Europejska Partia Ludowa, największa frakcja w Parlamencie Europejskim, do której należą zarówno PO, jak i PSL, zaczęła zmieniać nastawienie do postulatów Zielonego Ładu. 

- Pandemia, wojna w Ukrainie, związany z nimi kryzys energetyczny i spadek cen żywności, sprawiły, że opłacalność produkcji rolnej drastycznie się pogorszyła. Koszty ponoszone przez rolników rosną, a ceny produktów rolnych spadają. Dodatkowo pojawiają się rekomendacje, by objąć rolnictwo systemem ETS (unijny system handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla - red.), co byłoby dodatkowym potężnym obciążeniem dla sektora. Negocjowana jest też np. umowa z krajami Mercosur, na mocy której do Europy miałaby być eksportowana żywność produkowana według innych niż unijne standardów. 

- Rolnicy nie kwestionują tego, że mamy kryzys klimatyczny - sami na co dzień borykają się z jego skutkami - ale chcą, żeby przy wprowadzaniu rozwiązań proklimatycznych zabezpieczono ich możliwości funkcjonowania - podsumowuje.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »