Polska na własne życzenie podkopuje swój potencjał rozwoju

Ekonomiści prognozują silne osłabienie wzrostu gospodarczego już w najbliższych kwartałach. A bankowcy się martwią, że Polska sama, na własne życzenie podkopuje swój potencjał rozwojowy na przyszłość. Powody? Rosnące zacofanie w transformacji cyfrowej i energetycznej. Ale także nieprzewidywalność rządzących. To ona hamuje inwestycje.

  • Od kryzysu finansowego z lat 2007-2009 to właśnie państwo postanowiło wziąć na siebie większą odpowiedzialność za gospodarkę i organizację społeczeństwa
  • Polskie państwo uczyniło narzędziem swojej polityki gospodarczej państwowe spółki, podporządkowując ich aktywność gospodarczą swoim celom
  • W warunkach szalejącej inflacji państwo daje niespójne sygnały jeśli chodzi o politykę pieniężną mającą ją poskromić

Z jednej strony cały świat jest skrajnie niepewny i nieprzewidywalny. Kto spodziewał się wybuchu pandemii w 2020 roku? Jeszcze pół roku temu mało kto dałby głowę, że Rosja napadnie na Ukrainę i wybuchnie wojna mająca globalne skutki. Świat roi się od "czarnych łabędzi" - mówią ekonomiści posługując się porównaniem ze słynnej książki Nassima Nicholasa Taleba o takim właśnie tytule.

Reklama

Tymczasem - jak mówił prezes ING Banku Śląskiego Brunon Bartkiewicz podczas konferencji "Horyzonty Bankowości" zorganizowanej z okazji 30-lecia miesięcznika finansowego "Bank" - od wielkiego globalnego kryzysu finansowego z lat 2007-2009 to właśnie państwo postanowiło wziąć na siebie znacznie większą odpowiedzialność za gospodarkę i organizację społeczeństwa. To trudne zadanie, bo podjęło się bycia ostoją przewidywalności i pewności w niepewnych czasach.

Słowem - państwo wyszło ze wskazanego mu przez wcześniejszy paradygmat miejsca w pakamerze nocnego stróża i zabrało się do pracy. Niestety - zdarza się - że zaraz za drzwiami stróżówki potyka się o porzuconą w nieładzie miotłę, wywala się i nabija sobie guza. To bardzo zła wiadomość dla obywateli, bo aktywność państwa ma łagodzić niepewność, zamiast ją dodatkowo rozniecać.          

- Od kryzysu 2007-2009 kierowanie gospodarką przechodzi w ręce państwa - mówił Brunon Bartkiewicz.

Tymczasem polskie państwo uczyniło narzędziem swojej polityki gospodarczej państwowe spółki, podporządkowując ich aktywność gospodarczą swoim celom. Nakazało im np. budowę potężnego bloku węglowego w elektrowni Ostrołęka, a po utopieniu miliardów złotych zdecydowało o jego rozbiórce.

Błędy państwa mszczą się na gospodarce

Państwo postanowiło zmienić system podatkowy, wprowadzając tzw. Polski Ład, co skończyło się tak dużą kompromitacją, że samo musiało się z tego wycofać, bo rzekoma reforma okazała się nienaprawialna. Było to zresztą zwieńczenie procesu, który trwał od kilku ostatnich lat, kiedy to państwo produkowało góry aktów prawnych złej jakości, niejasnych, z pominięciem zasad rzetelnej legislacji, uchwalanych bez żadnych konsultacji.

Wreszcie tzw. reforma wymiaru sprawiedliwości spowodowała przewlekły impas w sądownictwie, który nie pozwala np. ukształtować linii orzeczniczej w sprawach o kredyty we frankach. To dla sektora finansowego stało się kolejnym obszarem niepewności wynikającym z niemocy państwa.

Do sfery niepewności należy wciąż napływ unijnych środków z Funduszu Odbudowy, a także z całej unijnej perspektywy finansowej. Wprawdzie Krajowy Plan Odbudowy został zaaprobowany przez Komisję Europejską, ale nie ma podstaw, żeby sądzić, iż rząd zamierza realizować zobowiązania znane jako "kamienie milowe". Ostatnia nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym nie daje wcale pewności, że jest wystarczająca, żeby przywrócić w Polsce zasady praworządności. A pieniądze z Unii mają zasilić właśnie te dziedziny, w których Polska jest najbardziej zacofana, takie właśnie jak "zielona" transformacja. 

W końcu wreszcie w warunkach szalejącej inflacji państwo daje niespójne sygnały jeśli chodzi o politykę pieniężną mającą ją poskromić. Zapowiedzi rzucane w 2021 roku przez prezesa NBP, że inflacja "jest przejściowa", a stopy procentowe pozostaną długo, długo niskie, napędziły w okresie najniższych stóp boom kredytowy. Na ostatniej konferencji w warunkach wciąż rosnącej inflacji prezes NBP nakreślił horyzont rozpoczęcia... obniżek stóp. Przywrócenie wiarygodności w polityce pieniężnej to obecnie najważniejszy postulat ekonomistów.

- Do rozwoju potrzeba przewidywalności (...) Inwestorzy mówią: macie potencjał, ale nie jest u was stabilnie. O niskim poziomie inwestycji przesądza brak zaufania do regulacji, do przewidywalności - mówił Adam Pers, wiceprezes ds. bankowości korporacyjnej i inwestycyjnej mBanku.

Brak zaufania hamuje inwestycje

Brak zaufania do państwa, brak przewidywalności jego intencji, a także skutków podejmowanych przez nie decyzji hamuje zapały inwestorów krajowych i zagranicznych. O wzroście polskiej gospodarki przesądza konsumpcja, a w ostatnich kwartałach także kupowane przez przedsiębiorstwa zapasy. Ale inwestycje w PKB stanowią ok. 16 proc. i jest to jeden z najniższych wskaźników w całej Unii.    

- Ogromne środki w pandemii zastąpiły funkcjonowanie sektora finansowego. Ale czy były kierowane na budowę konkurencyjności w długim terminie? - mówił Brunon Bartkiewicz.

- Projektów inwestycyjnych jest mało, banki są bardzo zainteresowane ich finansowaniem - dodał Marek Majsak wiceprezes Alior Banku.

Tymczasem pandemia, a potem wojna stworzyły dla Polski wyjątkową okazję - jedyną taką na dziesięciolecia. Korporacje, a także rządy państw doszły do przekonania, że produkcja przynajmniej części zasobów strategicznych, a do takich należą np. półprzewodniki, musi być zlokalizowana blisko, gdyż zakłócenia w łańcuchach dostaw i wykorzystanie zasobów (np. paliw kopanych przez Rosję) do geopolitycznej gry zagrażają stabilności gospodarki. Oczywiście nie ma mowy o tym, żeby "przenieść" produkcję np. z Chin, gdyż byłoby to kosztowne i nieefektywne. Ale pewne kluczowe, strategiczne ogniwa łańcuchów - tak.

Polska traci tę szansę, czego przykładem jest lokalizacja fabryk Intela w Niemczech. Przypomnijmy, że Unia starała się o sprowadzenie produkcji chipów przez amerykańskiego giganta na nasz kontynent, gdyż europejski przemysł został pozbawiony dostaw mikroprocesorów z Azji. Dlaczego wybór lokalizacji wartej 17 mld euro inwestycji padł na Niemcy? Z tego powodu, że Polska nie gwarantowała dostaw czystej energii.        

- Intel zdecydował się produkować tam, gdzie jest dostęp do maksymalnie zielonej energii (...) Decyzja Intela gdzie umieścić fabrykę ma związek z naszą polityką - mówił Brunon Bartkiewicz.  

Niestabilność, niewiarygodność, nieprzewidywalność - to nie są dobre cechy państwa na trudne i wymagające czasy. Skutki pewnych decyzji już są nieodwracalne. Ważne, żeby poważnie przemyśleć raz jeszcze możliwe skutki kolejnych.

Jacek Ramotowski

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »