PiS pokazał pierwsze pytanie w referendum. Ekspert ocenia: skrajnie niemądre

Rząd chce pytać Polaków w referendum m.in. o "wyprzedaż państwowych przedsiębiorstw". PiS podało piłkę opozycji - mówi Piotr Kuczyński, główny ekonomista Domu Inwestycyjnego Xelion.

Czy popierasz wyprzedaż państwowych przedsiębiorstw?" - brzmieć będzie pierwsze z pytań referendalnych, które ujawnił Jarosław Kaczyński. Trzy pozostałe pytania w referendum poznać mamy w kolejnych dniach, codziennie po jednym. “Niemcy chcą osadzić Tuska w Polsce, aby wyprzedawać wspólny majątek, jego zaplecze mówi o tym wprost. Nie możemy się na to zgodzić. Państwo zdecydujecie, czy majątek pokoleń pozostanie w polskich rękach" - stwierdził prezes PIS.

Reklama

- To, co słyszymy po ogłoszeniu tego pytania, te - powiedzmy - bardzo nerwowe reakcje pokazują, że trafiliśmy, że były różne daleko idące plany, a to referendum ma służyć właśnie temu, żeby nie mogły być zrealizowane nawet wtedy, gdyby Koalicja Obywatelska i sojusznicy objęli władzę - zaznaczył Kaczyński w oświadczeniu w piątek. 

Pierwsze reakcje ekspertów

- Pytanie jest skrajnie niemądre i to jest określenie wyprane z emocji, bez przymiotników, których nie mógłbym użyć publicznie. Słowo "wyprzedaż" kojarzy się z likwidacją sklepu, a nic mi nie wiadomo o planowanej likwidacji Polski. Samo to określenie ma po prostu spowodować wzrost napięcia w społeczeństwie - mówi Interii Biznes Piotr Kuczyński, główny ekonomista Domu Inwestycyjnego Xelion.

I pyta: - Czy to znaczy, że jeżeli jakieś przedsiębiorstwo źle działa, to nie można go sprzedać innej firmie prywatnej, również polskiej, bo to "karygodne"? 

- Wygląda na to, że PIS krytykuje swoje własne decyzje, takie jak niedawna sprzedaż państwowego Lotosu. Każdy może zobaczyć, że polskie stacje paliw prowadzone pod szyldem Lotosu przeszły w obce ręce - ich właścicielem jest dziś węgierski, czyli także zagraniczny, koncern MOL. Pytanie daje więc “łatwą piłkę" opozycji, tyle że musiałaby ona uniknąć demagogii i populizmu, a te już, niestety, wylewają się z przekazów nt. kampanii wyborczej. Wydaje się, że opozycja lepiej rozumie zasady ekonomii, ale wypowiada się jakby było inaczej - zauważa Piotr Kuczyński.

Wskazuje także, że "Polacy mają niewielkie, niestety, pojęcie o ekonomii". - To pytanie obliczone na najtwardszy elektorat partii rządzącej. Chodzi o uzyskanie poparcia za wszelką cenę - podsumowuje ekspert.

Opozycja o pytaniu w referendum

Treść pierwszego pytania w referendum skomentował też w TOK FM rzecznik Platformy Obywatelskiej. Jan Grabiec - powołując się na opinię ekspertów - podkreślił, że "po raz pierwszy od 30 lat większość stacji należy do zagranicznych, a nie do polskich koncernów". "To jest dzieło PiS, dzieło Obajtka, dzieło Kaczyńskiego" - argumentował rzecznik największej partii opozycyjnej. Dodał, że "czymś symbolicznym jest to, że kilka tygodni temu "Polski Koncern Naftowy Orlen przestał być polski". "Od lipca polski koncern naftowy Orlen nazywa się tylko Orlen. To oni wyrzucili Polskę z nazwy Orlenu. Kaczyński opowiadał dyrdymały o wielkim championie narodowym. Podkreślał to przy każdej wypowiedzi, a teraz się okazuje, że słowo polski przeszkadza w nazwie Orlenu" - stwierdził Grabiec.

Odpowiedź Orlenu

W odpowiedzi biuro prasowe Orlenu zwraca uwagę, że "przejęcie Grupy Lotos umożliwiło nie tylko długofalowe zabezpieczenie dostaw ropy z kierunku alternatywnego dla rosyjskiego i otworzyło perspektywę rozwoju nowoczesnej petrochemii w Gdańsku, ale także pozwoliło na wejście zintegrowanej Grupy Orlen na nowe rynki". Orlen podkreślił, że w wyniku połączenia koncern zyskał blisko 200 stacji na Węgrzech i Słowacji z opcją zakupu kolejnych. "Zintegrowany koncern ma większy potencjał inwestycyjny, dzięki czemu możliwe były akwizycje sieci w Austrii, Niemczech, czy zakup działających farm wiatrowych od portugalskiego EDPR" - wskazał Orlen.

Spółka dodała, że za aktywa Grupy Lotos, Orlen "zapłacił tyle, na ile były one wyceniane przez rynek".

"Za połączeniem i przedstawioną wizją firmy głosował nie tylko Skarb Państwa, ale także prywatni inwestorzy i fundusze. Proces zaakceptowało niemal 100 proc. akcjonariuszy obecnych na walnych zgromadzeniach obu spółek, także Grupy Lotos" - przypomniał Orlen. "W związku z finalizacją tych procesów Agencja Fitch Ratings podwyższyła długoterminowy rating koncernu do BBB+ z perspektywą stabilną. Natomiast Agencja Moody’s Investors Service przyznała najwyższą w historii ORLEN ocenę na poziomie A3" - zaznaczono.

Fuzja Orlenu z Lotosem

Zgodnie z wymogami Komisji Europejskiej Orlen przedstawił "środki zaradcze planowane w związku z zamiarem przejęcia Lotosu". Miały one uchronić polski rynek paliw i rynek rafineryjny przed monopolem. Ustalono m.in. że koncern Saudi Aramco kupi 30 proc. akcji Rafinerii Gdańskiej, a węgierski MOL przejmie 417 stacji paliw sieci Lotos w Polsce. Z kolei Orlen kupi od MOL 144 stacje paliw na Węgrzech i 41 stacji paliw na Słowacji.

Orlen informował, że wynegocjował z Saudi Aramco długoterminowy kontrakt na dostawy od 200 tys. do 337 tys. baryłek ropy dziennie. Docelowy pułap dostaw arabskiej ropy powinien w tym roku osiągnąć 400 tys. baryłek dziennie (20 mln ton rocznie). Orlen oszacował, że dostawy te mogą zaspokajać do 45 proc. łącznego zapotrzebowania całej Grupy Orlen - już po przejęciu Lotosu - zarówno w Polsce, jak i na Litwie i w Czechach. Kontrakty zostały sfinalizowane 30 listopada 2022 r. 

Wojciech Szeląg

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: referendum | fuzja Orlenu i Lotosu | prywatyzacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »