Niemcy pogrążą się w kryzysie bez gazu z Rosji? Gospodarka może się skurczyć nawet o 12 proc.

Niemcy zauważyły błędy swojej dotychczasowej polityki energetycznej dopiero po tym, jak wpadły w gazową pułapkę Rosji. Teraz nie mają już wątpliwości, że surowce energetyczne są narzędziem politycznym w ręku Moskwy. Nie ma żadnej gwarancji, że dostawy Nord Stream 1 zostaną uruchomione po pracach remontowych, które właśnie ogłoszono. Najbliższe dni będą czasem próby. Ale prawdziwy test przyjdzie jesienią i zimą. Najbardziej pesymistyczne prognozy mówią, że niemiecka gospodarka bez gazu z Rosji może się skurczyć nawet o 12 proc.

  • W 2021 roku Niemcy zużyły 90 mld m sześc. gazu, przy czym połowa tego wolumenu, 46 mld m sześc., pochodziła z Rosji.
  • Ekonomista Tom Krebs z Uniwersytetu w Mannheimie szacuje, że bez rosyjskiego gazu niemiecka gospodarka może skurczyć się nawet o 12 proc.
  • Z kolei Instytut Makroekonomii i Badań nad Koniunktura prognozował recesję na poziomie 6 proc. PKB.
  • Najbliższe dni będą dla Berlina rodzajem próby, jak funkcjonuje się bez rosyjskich surowców.
  • Niemcy stawiają od pewnego czasu na oszczędzanie zużycia energii i gazu. Chodzi zarówno o firmy jak i gospodarstwa domowe.
  • Obecnie cała uwaga Niemiec koncentruje się na zapełnieniu magazynów. Łączna ich pojemność wynosi 23 mld m sześc. Na dziś ich wypełnienie to ok. 65 proc.

Reklama

Przepływ rosyjskiego gazu głównym kanałem dostaw do Europy, czyli gazociągiem Nord Stream 1, został wstrzymany z powodu planowej konserwacji. Zgodnie z harmonogramem, remont powinien trwać do rana 21 lipca. Konserwacja odbywa się w obiektach przemysłu gazowniczego z reguły raz w roku. Jak podaje Interfax, termin obecnej naprawy został opublikowany we wrześniu ubiegłego roku i od tego czasu nie uległ zmianie.

Oferta Gazpromu na tranzyt gazu przez Ukrainę pozostała na poziomie z poprzednich dni. Operator GTS Ukrainy przyjął od Gazpromu w poniedziałek wniosek o tranzyt 41,1 mln m sześc. Tymczasem w niedzielę było to 40,1 mln m sześc.

- Nigdy wcześniej takie rutynowe wydarzenie nie wzbudziło tak dużej uwagi i ekscytacji - napisał Interfax. Przywołał artykuł z dziennika "Financial Times", w którym wyrażono obawę, że "Rosja może skorzystać z corocznej konserwacji swojego głównego gazociągu eksportowego do całkowitego odcięcia dostaw gazu do kraju, zwiększając ryzyko zimowego kryzysu energetycznego w największej gospodarce Europy". Agencja przytoczyła też słowa kanclerza Niemiec Olafa Scholza, który powiedział: "Skłamałbym, gdybym powiedział, że się tego nie boję... Jednak zakładanie, co się stanie i kiedy, nie ma żadnego sensu".

"Niepotrzebne robienie paniki"

"Handelsblatt" pisze, że dotychczasowa niemiecka polityka energetyczna była mieszaniną beztroski uporu i samowoli, a jakiekolwiek ostrzeżenia były traktowane jako niepoważne robienie paniki. Teraz wstrzymanie dostaw z Rosji może, jak zauważa gazeta, doprowadzić do szoku gospodarczego, jakiego kraj od czasów II wojny światowej nigdy nie doświadczył. Brak gazu oznaczać będzie bankructwa firm i redukcję miejsc pracy.

Ekonomista Tom Krebs z Uniwersytetu w Mannheimie szacuje, że bez rosyjskiego gazu niemiecka gospodarka może skurczyć się nawet o 12 proc. Choć pojawiają się też mniej pesymistyczne opinie, część analityków uważa że konsekwencje odcięcia dostaw surowca ze Wschodu byłyby do opanowania. Na początku wojny zespół ekspertów pod kierunkiem Moritza Schularicka i Ruedigera Bachmanna ocenił, że wstrzymanie importu rosyjskiego gazu spowodowałoby spadek PKB Niemiec o ok. 0,5 do 3 proc. Z kolei Instytut Makroekonomii i Badań nad Koniunktura prognozował recesję na poziomie 6 proc. PKB.

Przepustowość Nord Stream od połowy czerwca i tak była ograniczona do 40 proc. Gazprom tłumaczył to faktem, że z remontu w Kanadzie nie wróciła jedna z turbin. Kanadyjczycy tłumaczyli, że odesłanie urządzenia nie jest możliwe ze względu na sankcje. Na prośbę Berlina Kanada zgodziła się ostatecznie wysłać turbinę do Rosji. Ale w międzyczasie rozpoczął się remont rurociągu.

Seria dziwnych "przypadków"

Warto zauważyć, że ograniczenie dostaw o 40 proc. zbiegło się w czasie z wizytą Francji, Niemiec i Włoch w Kijowie, podczas której opowiedzieli się za przyznaniem Ukrainie statusu kandydata do członkostwa w Unii. Obecne działania to również odwet za sankcje. Pierwszą "karą" wymierzoną w Europę przez prezydenta Putina było wprowadzenie opłat za gaz w rublach.

Podobnie działa on zresztą również wobec innych krajów. Wystarczy wspomnieć choćby Kazachstan, któremu Rosja już po raz trzeci w tym roku ograniczyła eksport ropy przez swoje terytorium. W ostatnim czasie powołała się na problemy związane z ekologią, a wcześniej na uszkodzenia przez burzę urządzeń wyładunkowych, a jeszcze innym razem na konieczność oczyszczenia Morza Czarnego z... bomb, które mają tam zalegać od czasów II wojny światowej. Problemy z eksportem kazachskiej ropy przez terytorium Rosji związane są ze stanowiskiem Kazachstanu, który próbuje lawirować między Rosją a Zachodem, opowiadając się za integralnością terytorialną Ukrainy.

Niemcy, których współpraca z Federacją Rosyjską do 24 lutego układała się bardzo dobrze, zaczęły wreszcie zauważać motywacje Kremla. - Dziś jesteśmy zmuszeni stwierdzić, że Rosja używa energii jako broni. Nikt nie wierzy, że odcina dostawy gazu wyłącznie z powodów technicznych - mówił 6 lipca Olaf Scholz, niemiecki kanclerz. Wcześniej w podobnym tonie wypowiadał się wicekanclerz, minister gospodarki, Robert Habeck. Mówił, że nie byłby zdziwiony, gdyby w Rosji podczas prac konserwacyjnych pojawił się kolejny problem techniczny nie do rozwiązania. Obawy, że tłoczenie gazu wstrzymane zostało na dłużej, wyrażał także Klaus Müller, szef Federalnej Agencji Sieciowej.

Pomagajmy Ukrainie - Ty też możesz pomóc

Niemcy oceniają, że prezydent Władimir Putin gotów jest zdecydować się na taki krok, mimo że wiąże się to z ograniczeniem wpływów ze sprzedaży gazu. Liczy, że Niemcy pogrążą się w kryzysie gospodarczym, który przekona ich do wstrzymania poparcia dla Ukrainy. Innym celem Rosjan może być kolejna próba nakłonienia Zachodu do uruchomienia Nord Stream 2, który po ataku Moskwy na Ukrainę miał na zawsze zostać pomnikiem naiwnej i krótkowzrocznej polityki Europy wobec Rosji.

Rząd nakłania do oszczędności

Najbliższe dni będą dla Berlina rodzajem próby, jak funkcjonuje się bez rosyjskich surowców. Problemem nie jest wstrzymanie dostaw na półtora tygodnia, a obawy, że przepływ błękitnego paliwa w ogóle nie zostanie przywrócony.

O ile obecnie można mówić o dyskomforcie wywołanym brakiem dostaw ze Wschodu, o tyle jesienią czy zimą sprawy mogą przybrać bardzo poważny obrót. Gdy gazu zabraknie, może on być racjonowany. Ograniczenia w pierwszej kolejności dotkną firm produkcyjnych. Wszyscy już dziś obawiają się takiego scenariusza.

Niemcy stawiają od pewnego czasu na oszczędzanie zużycia energii i gazu. Chodzi zarówno o firmy jak i gospodarstwa domowe. Spadek zużycia gazu widoczny jest zresztą już teraz, wpływ na to miały bardzo wysokie ceny surowca. W pierwszej połowie roku wyniósł on rok do roku ok. 14 proc.

Obecnie cała uwaga Niemiec koncentruje się na zapełnieniu magazynów. Łączna ich pojemność wynosi 23 mld m sześc. Jeśli udałoby się do listopada wypełnić je w 90 proc., kraj wszedłby w okres zimowy względnie zabezpieczony. Na dziś jest to ok. 65 proc. Wstrzymanie dostaw przez Nord Stream 1 nie ułatwi tego zadania, ale też nie czyni go niemożliwym. Niemcy importują gaz m.in. z Holandii, która dostarcza im gaz z własnej produkcji oraz zregazyfikowany LNG z portu w Rotterdamie. Importują też gaz LNG z Belgii. Paliwo płynie też do tego kraju z Norwegii.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Patowa sytuacja będzie trwała dopóki Niemcy nie zrealizują swoich planów dotyczących terminali LNG. Zakładają one, że dwa terminale pływające zostaną uruchomione już najbliższej zimy, co umożliwiłoby sprowadzenie około 13 mld m sześc. gazu w skali roku. To wolumen odpowiadający jednej trzeciej wolumenu sprowadzonego z Rosji w minionym roku. Z kolei w maju 2023 r. uruchomione zostałyby kolejne dwa terminale pływające. Wówczas łączna moc regazyfikacyjna czterech pływających terminali wynosiłaby około 30 mld m sześc. rocznie.  Docelowo planowana jest budowa na terenie kraju trzech terminali stacjonarnych LNG. Szacuje się, że najwcześniej mogłyby one zostać uruchomione w 2025 r.

W 2021 roku Niemcy zużyły 90 mld m sześc. gazu, przy czym połowa tego wolumenu, 46 mld m sześc., pochodziła z Rosji.

Monika Borkowska  

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »