Nawet kryzys energetyczny nie uwolnił inwestycji wiatrowych na lądzie. Na co czekamy?

Liberalizacja zasady 10H, która odblokowałaby rozwój wiatraków na lądzie, mimo wielu dyskusji i kryzysu energetycznego wywołanego wojną na Ukrainie jak dotąd nie doszła do skutku. Przedstawiciele rządu zapewniają, że projekt może trafić pod obrady Sejmu do końca roku. Jednak deklaracje o skierowaniu ustawy do Sejmu padały już wielokrotnie i jak dotąd się nie ziściły. Uwagi do projektu ma Solidarna Polska, co zapewne hamuje proces. Branża mówi o marnowanym potencjale. Lądowe wiatraki mogą dać nawet 22 GW mocy.

Minister rozwoju i technologii Waldemar Buda informował niedawno, że projekt ustawy wiatrakowej może trafić pod obrady Sejmu na najbliższym lub kolejnym posiedzeniu. Z sejmowego grafiku wynika, że mają się one odbyć w dniach 30 listopada - 2 grudnia i 13-15 grudnia.

To kolejny raz, gdy zapowiada się zdynamizowanie prac nad projektem łagodzącym zasadę 10H. Jak dotąd nie udało się jednak odblokować inwestycji w moce wiatrowe na lądzie, nawet mimo bardzo poważnego kryzysu energetycznego, w który wpędziła Europę wojna na Ukrainie. Być może motywacją dla rządzących będzie fakt, że - jak zaznaczał również minister Buda - jest to jedna z przeszkód do finalizacji procesu o płatność w ramach KPO.

Reklama

Dyskusje o odległości

Mimo że minister zapewniał, że co do projektu nie ma większych sporów, napływały na rynki informacje o stanowisku Solidarnej Polski. Koalicjant PiS domagała się podwojenia dozwolonej odległości z 500 do 1000 metrów. Solidarna Polska, która jest zwolennikiem inwestycji w polski węgiel i w górnictwo, nie zablokowała projektu, ale proponuje w ramach kompromisu własne poprawki, które zwiększają dozwolony dystans do kilometra.

Kilka dni temu politycy Polski 2050 Szymona Hołownia zniecierpliwieni faktem, że sprawa nie posuwa się do przodu, zapowiedzieli złożenie w Sejmie nowego projektu ustawy ws. zasad budowy elektrowni wiatrakowych na lądzie. Przewiduje on zasady lokalizowania elektrowni wiatrowych w oparciu o normy ISO dla hałasu - im cichsza elektrownia, tym bliżej zabudowań mieszkalnych będzie mogła powstać. Podkreślają, że zablokowanie tego obszaru energetyki w 2016 r. sprawiło, że Polska utraciła 10 GW mocy.

- Osiem kolejnych miesięcy wojny czekamy, aż rząd wypracuje w tej sprawie wspólne stanowisko. Ten projekt ustawy przez ostatnie miesiące leżał w szufladzie. Nie składaliśmy go w Sejmie tylko dlatego, by nie mącić w i tak już mętnej wodzie. Dobrze wiemy, że rząd ma problem z porozumieniem w tej sprawie. Dłużej nie zamierzamy czekać - mówiła Paulina Hennig-Kloska.

"Zwiększenie dystansu to pięć razy mniej energii z wiatru"

Przedstawiciele samego sektora ostrzegają, że jeśli w ustawie odblokowującej zasadę 10H zostaną wprowadzone modyfikacje odległości minimalnej, to przez kolejną dekadę w Polsce nie powstanie żadna nowa farma wiatrowa. Każda ingerencja w szeroko konsultowane i zaakceptowane przez stronę rządową i samorządową 500 metrów w ustawie odległościowej oznacza de facto dalsze blokowanie energetyki wiatrowej na lądzie. Tylko 500 m zagwarantuje nowe megawaty wiatru już w ciągu dwóch lat, a w kolejnych latach potencjał energetyki wiatrowej na lądzie wynosi nawet do 22 GW - wynika z prognoz Instytutu Energetyki Odnawialnej.

Utrzymanie propozycji ograniczającej odległość wiatraka od zabudowań na poziomie 500 m pozwoliłoby na ponad 25-krotne zwiększenie dostępności terenów pod inwestycje wiatrowe. W kolejnych latach potencjał energetyki wiatrowej na lądzie wyniósłby nawet 22 GW. Zmiana odległości do 1000 m oznacza do pięciu razy mniej energii z wiatru w systemie.

- Odblokowanie energetyki wiatrowej na lądzie to strategiczna decyzja w obliczu dramatycznie wysokich cen energii - energia z wiatru to najtańsze źródło energii, które najszybciej może obniżyć rachunki za prąd polskich rodzin. To także źródło bezemisyjne, które sprawi, że nasze powietrze będzie czyste i zmaleje liczba ofiar smogu - tłumaczy Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej.

Rozwój nowych inwestycji wiatrowych to również wsparcie dla lokalnych społeczności i samorządów. Nowe farmy wiatrowe mogłyby przynieść 490-935 mln zł dodatkowych wpływów do samorządów oraz nawet do 100 tysięcy nowych miejsc pracy do 2030 r. - Decyzje o lokalizacji inwestycji powinny być podejmowane na poziomie lokalnym, a nie centralnym. Od tego są samorządy, aby decydować o przyszłości lokalnych społeczności i razem z mieszkańcami powinny mieć głos decydujący - mówi Leszek Kuliński, wójt gminy Kobylnica.

Naukowcy uspokajają - wiatraki są bezpieczne

Obawom o bliskość wiatraków przyjrzeli się naukowcy z PAN. W listopadowym raporcie potwierdzili, że odległość 500 m jest bezpieczna. "W kwestii dźwięków emitowanych przez turbiny wiatrowe zdecydowana większość naukowców jest zgodnych co do tego, że nie ma jednoznacznych dowodów na to, by hałas, w tym infradźwięki, których źródłem są elektrownie wiatrowe, wywierał negatywny wpływ na zdrowie lub samopoczucie człowieka. Nie ma również zagrożenia dla zdrowia ludzkiego ze strony turbin wiatrowych w przypadku oddziaływań elektromagnetycznych i wibracyjnych przy zachowaniu podstawowych środków ostrożności" - napisali naukowcy.

Wyniki przeprowadzanych przez ekspertów pomiarów terenowych hałasu wokół farm wiatrowych wskazują, że odległością minimalną w Polsce, pełniącą rolę światła ostrzegawczego, może być 500 metrów. "Jednak ostateczna odległość powinna być zawsze określona metodami obliczeniowymi i weryfikowana pomiarami terenowymi" - napisano w raporcie. Naukowcy zaznaczają, że turbiny wiatrowe należy traktować jak każde inne przemysłowe źródło hałasu. Zasięg ich oddziaływania akustycznego nie odbiega od oddziaływania powszechnie występujących innych źródeł hałasu.

Przytaczają też stanowisko Światowej Organizacji Zdrowia, która wskazuje, że energia wiatrowa powiązana jest z mniejszą ilością negatywnych oddziaływań na zdrowie niż inne formy tradycyjnego wytwarzania energii, a wręcz będzie miała pozytywne skutki dla zdrowia poprzez zmniejszenie emisji zanieczyszczeń.

Obecne przepisy zakazują budowy wiatraków w odległości mniejszej niż dziesięciokrotność ich planowanej całkowitej wysokości od zabudowań mieszkalnych. W październiku minister klimatu Anna Moskwa mówiła, że tzw. ustawa wiatrakowa wymaga wielu komisji sejmowych i długich dyskusji. Dodała, że teraz priorytetem jest gaz. Wyraziła przekonanie, że kiedy temat gazu zostanie zamknięty, nadejdzie czas, by zająć się 10H.

Monika Borkowska

 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »