Ludwik Kotecki, RPP: Deficyt budżetowy będzie stopniowo spadał

- Jest prawdopodobne, że wykonanie deficytu finansów publicznych będzie w 2024 roku lepsze niż zaplanował to nowy rząd w projekcie budżetu, a to dzięki lepszej sytuacji makroekonomicznej i większym wpływom podatkowym - powiedział Interii członek Rady Polityki Pieniężnej Ludwik Kotecki. Jak zaznaczył, RPP powinna zaczekać z kolejnymi decyzjami o stopach procentowych "zanim nie ujawnią się efekty podwyżek wynagrodzeń, które mogą wpłynąć na inflację".

Jacek Ramotowski: - Nowy rząd zwiększył deficyt o 19 mld zł do 184 mld zł w stosunku do projektu poprzedników. Miał inne wyjście?

Ludwik Kotecki: - Budżet został przejęty przez nowy rząd z dobrodziejstwem inwentarza, nie był przez niego tworzony od początku. Poprawki były nanoszone na tym, co zostało po poprzednikach. Tak naprawdę dodano tylko to, co obiecano w kampanii wyborczej, czyli przede wszystkim podwyżki dla nauczycieli, dla urzędników. Reszta to kosmetyczne zmiany. To z pewnością jeszcze nie jest budżet marzeń.

Reklama

Czy to rozluźnienie polityki fiskalnej?

- Ważne jest zapewnienie, które wybrzmiało w wypowiedzi ministra finansów. Jednoznacznie powiedział, że będzie robić wszystko, żeby deficyt sektora finansów publicznych obniżył się o co najmniej o 0,5 punktu proc. To jest bardzo potrzebny ruch, bo Polska z bardzo dużym prawdopodobieństwem, graniczącym z pewnością, dostanie procedurę nadmiernego deficytu po potwierdzeniu deficytu z 2023 roku. Ta procedura będzie wymagać od Polski, żebyśmy przynajmniej o 0,5 punktu proc. obniżali deficyt. Mamy więc taką sytuację, że Ministerstwo Finansów chce pokazać wyprzedzająco Komisji Europejskiej, że będziemy działać w tym kierunku, by deficyt już w 2024 roku był trochę niższy, nie czekając na 2025 rok. To dobrze wróży na przyszłość.

Takie obniżenie deficytu w nadchodzącym roku uważa pan za realne?

- Myślę, że jest bardzo prawdopodobne, bo moim zdaniem będziemy mieli lepszą niż zakładana w budżecie sytuację makroekonomiczną. Korzystna będzie także struktura tego wzrostu, wychodzimy z recesji konsumenckiej, a konsumpcja jest najbardziej "podatkodajnym" elementem tworzenia PKB, zatem budżet będzie beneficjentem tej struktury. W zawiązku tym wydaje mi się realistyczne, że deficyt całego sektora będzie mniejszy o pół punktu, mimo że maksymalny dopuszczalny deficyt budżetowy jest wyższy o prawie 20 mld zł.

Sądzi pan, że budżet odziedziczony po poprzednim rządzie zostanie zmieniony, gdy nowy rząd zorientuje się już głębiej w szczegółach?

- Nie wykluczam, że budżet na 2024 rok będzie nowelizowany. Choć nie zostało to wprost i bezwarunkowo zapowiedziane, to biorąc pod uwagę zaledwie kilka dni na przygotowanie budżetu na tym materiale, który pozostawili poprzednicy, byłoby to uzasadnione i prawdopodobnie wynikałoby też z potrzeby politycznej, żeby ogłosić prawdziwy budżet nowego rządu.

Kiedy to może nastąpić? Ceny energii zostały np. zamrożone do połowy 2024 roku.

- Jeśli rząd by uznał, że warto nowelizować budżet, najlepszym momentem byłaby praca nad nim równolegle do przygotowywania aktualizacji "Programu konwergencji". Każdy kraj członkowski nie będący w strefie euro musi przedstawić program do końca kwietnia, wraz ze ścieżką fiskalną na trzy lata, czyli na 2025, 2026 i 2027 rok. To byłaby bardzo dobra podstawa, żeby zrobić nowelizację budżetu, spójnie z wieloletnim planem państwa. Przedstawienie takiej ścieżki fiskalnej wymaga, żeby po porządnym audycie finansów publicznych jeszcze raz policzyć, jaki jest punkt startu, jakie są wydatki i dochody i to - jeśli będzie taka potrzeba - może być podstawą do nowelizacji budżetu

W kampanii wyborczej padło jeszcze trochę obietnic, jak podwyżka kwoty wolnej od podatku. Sądzi pan, że są realistyczne?

- Niewykluczone, że będzie chęć szybkiego spełnienia również tej obietnicy, ale zgodnie z najlepszymi regułami, zasadami, podatki powinno się zmieniać od 1 stycznia. Dlatego sądzę, że to raczej powinno zostać odłożone na 2025 rok. To jednak jest decyzja ministra finansów i rządu, a ostatecznie parlamentu. Ja jedynie mogę przestrzegać przed zbyt pospiesznym i w związku z tym niedokładnym przygotowywaniem takiej reformy. Mamy za sobą traumatyczne doświadczenie z tzw. Polskim Ładem rządu PiS, sposób jego wprowadzenia, a potem naprawiania i łatania są lekcją jak nie można zmieniać prawa podatkowego. Wszystko to ujawniło brak porządnej analizy zmian i ich skutków. Lepiej zmiany dobrze przygotować, nawet opóźniając ich wprowadzanie, niż ryzykować, że będzie to zrobione źle lub pochopnie. Takie propozycje trzeba pokazać ekspertom, partnerom społecznym, przedyskutować w parlamencie, poprawić i dopiero wprowadzać. Gdyby taką filozofię przyjęto, nawet do 1 lipca czasu jest za mało.

Poza budżetem są liczne fundusze, a pan wraz ze Sławomirem Dudkiem zidentyfikowali w nich ponad 100 mld zł deficytu. Na razie nowy rząd z nimi nic nie zrobił. Co powinien zrobić?

- Ten proces przywracania społeczeństwu ich finansów jest bardzo potrzebny, bo przejrzystość finansów publicznych jest super ważna. Żeby to zrobić dobrze, trzeba zacząć od "białej księgi" całego systemu finansów publicznych, gdyż nie do końca wiemy nawet, na co te fundusze wydają pieniądze. Najpierw potrzebna jest bardzo dobra diagnoza tego, co się w tych funduszach działo, a potem racjonalne podejście do ich przyszłości. To co rekomendujemy to by w uzasadnionych i szczególnych przypadkach, zamiast włączenia wydatków do budżetu, przekształcić niektóre z funduszy przy BGK, które realizują wydatki publiczne, w państwowe fundusze celowe lub inne jednostki organizacyjne sektora finansów publicznych w rozumieniu ustawy o finansach publicznych. Do momentu przekształcenia funduszy BGK należy publikować ich plany finansowe i ich comiesięczne sprawozdania z realizacji wydatków. Nie można ich na oślep likwidować, choć być może większość zostanie zlikwidowana, bo były to "raje wydatkowe" służące do wyprowadzania pieniędzy poza budżet, poza kontrolę parlamentu, poza kontrolę społeczną.

Kiedy?

- Może być trudno zrobić to szybko. Pierwszym krokiem powinna być "biała księga finansów publicznych" poświęcona temu, co jest niewidoczne w tych finansach, czego nie wiemy, co powinno zostać szybko ujawnione. Zrozumiałe jest, że naprawa finansów publicznych będzie procesem rozłożonym na kilka lat. Zrozumiałe jest, że w tak ekspresowym tempie nie da się z powodów legislacyjnych i operacyjnych naprawić wszystkich wad i błędów już w tym roku. Likwidacja funduszy i programów przy Banku Gospodarstwa Krajowego i w Polskim Funduszu Rozwoju i odpowiednie dostosowanie procesu budżetowego wymaga kilku miesięcy prac.

Jaka powinna być polityka pieniężna wobec sytuacji, jaką widzimy w polityce fiskalnej?

- Rada Polityki Pieniężnej powinna zachowywać się bardzo ostrożnie. Mamy odziedziczony po poprzednikach wysoki, nadmierny deficyt finansów publicznych. Mam nadzieję, że będzie on spadał, ale będzie to spadek stopniowy. Część obietnic wyborczych, o których mówiliśmy, będzie dość mocno oddziaływać na stronę popytowa gospodarki, skąd bierze się mój optymizm dotyczący konsumpcji i wzrostu PKB w przyszłym roku. Ale drugą stroną tego medalu jest presja na inflację. Zanim nie ujawnią się efekty podwyżek wynagrodzeń, które są pierwszym kandydatem do przeanalizowania ich wpływu na inflację, Rada powinna się wstrzymać z obniżkami stóp, szczególnie kiedy podjęła przedwczesne w mojej opinie decyzje we wrześniu i w październiku. To już się stało, ale bardzo źle by było, gdyby Rada musiała podnosić teraz stopy procentowe, czego absolutnie nie mogę wykluczyć, ale byłoby przyznaniem, że został wtedy zrobiony błąd. Zakładam, że do tego nie dojdzie, że Rada nie będzie musiała się z tego wycofywać, ale jednocześnie przestrzegałbym przed kontynuowaniem polityki bardzo nieostrożnego obniżania stop procentowych. Bez tego, żeby mieć pewność - a jej ciągle nie ma - że inflacja wraca do celu, do którego nie może wrócić już od kilkudziesięciu miesięcy. Inflacja jest poza celem już ponad 30 miesięcy i wygląda na to, że jeszcze co najmniej 20 miesięcy pozostanie poza nim, wiec zagrożenia są duże. Najwyższy czas, żeby inflacja wróciła do celu, bo jeśli się utrwali w naszych planach finansowych, oczekiwaniach producentów i konsumentów i pozostanie na poziomie 6-7 proc., byłaby to porażka polityki pieniężnej. Podsumowując, jeśli chodzi o policy mix: ostrożnie ze stopami procentowymi, nastawienie "wait and see" powinno trwać na pewno do końca I kwartału, a być może dłużej.

Czy można sobie wyobrazić sytuację, że pisowska większość Rady pójdzie z nowym rządem "na udry"?

- Mam nadzieję, że tak nie będzie. Mam w ogóle nadzieję, że nie ma żadnej "pisowskiej" większości w Radzie, że motywacje poszczególnych jej członków są czysto merytoryczne i za niedopuszczalne uważam, by kierowali się oni jakimikolwiek kalkulacjami politycznymi. Rada powinna być ciałem apolitycznym i mam nadzieję, że w największym możliwym stopniu będzie to przestrzegane.

Że zacznie być przestrzegane?    

- Zawsze członek Rady może powiedzieć, że podjął decyzję dlatego, że tak uważał i nie chodziło tu wcale o spełnianie oczekiwań politycznych. Nie znamy tych motywacji do końca, choć były czasami sytuacje zaskakujące, jak wrześniowa obniżka stop procentowych, podjęta - mam nadzieję - przypadkiem w najgorętszym okresie przedwyborczym.

Można postawić prezesa NBP przed Trybunałem Stanu?

- Najlepszym wyjściem z sytuacji, którą mamy dziś w NBP jest pełne wyjaśnienie wszystkich zarzutów przez prezesa, ujawnienie wszystkich dokumentów, które oczyszczą go z zarzutów. To jest ta droga, która wydaje się najrozsądniejsza, a nie pisanie listów czy działania medialne mające wskazywać, że jest jakiś atak na prezesa, czy tym bardziej na niezależność NBP. To, co powinien w mojej opinii prezes zrobić, to zachowywać się transparentnie, pokazać jakie były decyzje, motywacje i uzasadnienie, dokumenty, czy było przestrzegane prawo jeśli chodzi o prace zarządu NBP czy RPP. To wszystko można wyjaśniać, pokazać, a nie wikłać bank centralny jeszcze bardziej w polityczną przepychankę. To może być destrukcyjne dla i tak mocno obniżonej wiarygodności tej instytucji, a wiarygodność ta jest jednym z ważniejszych elementów walki z inflacją, bo jeśli bank centralny jest niewiarygodny, to działania, które podejmuje, także będą obarczone brakiem wiarygodności.

Rozmawiał: Jacek Ramotowski    

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »