Leczcie się!

Wbrew temu, co gwarantuje nam Konstytucja RP, leczenie w Polsce nie jest bezpłatne. Na to, by pozwolić sobie na chorowanie, trzeba mieć spore zaplecze finansowe. I to nie tylko na lekarstwa. Wszyscy wiedzą, że mowa o łapówkach.

Raport CBOS-u z 2004 roku dowiódł tego, co wszystkim jest wiadome: Polacy popierają dawanie łapówek. Dla 96 proc. naszych rodaków taka forma "gratyfikacji" jest jedyną możliwością na załatwienie "poprawnego" i w miarę szybkiego leczenia. Dotyczy to zwłaszcza skrócenia czasu oczekiwania na wizytę u lekarza specjalisty w państwowej przychodni czy na zabieg w szpitalu.

Królują neurochirurdzy?

Rocznie Polacy dofinansowują prywatne kieszenie lekarzy kwotą rzędu 12 mld zł - obliczył w połowie lutego dziennik "Fakt". Wziąwszy pod uwagę całą populację w naszym kraju, wypada więc średnio po ok. 315 zł rocznie na głowę - wliczając w to dzieci, osoby pracujące i bezrobotne, emerytów i rencistów. Tak olbrzymia suma pozwala żyć lekarzom na całkiem niezłej stopie. Dodatkowym dochodem dla naszych służb medycznych są recepty na lekarstwa, a raczej przepisywanie leków, za które otrzymują oni gratyfikacje od producentów. Dzięki takim działaniom do lekarskich i farmaceutycznych kieszeni trafia rocznie ok. 2 mld zł. Warto też wspomnieć o takich bonusach, jak wycieczki zagraniczne, sprzęt komputerowy, wyposażanie gabinetów. Niemniej, w służbie zdrowia królują łapówki od pacjentów...

Reklama

Mariusz C., przyłapany na braniu łapówek ordynator oddziału neurologii w Szpitalu Psychiatrycznym w Bolesławcu dorobił się niezłego majątku. Puls Medycyny przybliżył pacjentom cenne informacje o inwestycjach ordynatora: dom i trzy działki budowlane w Bolesławcu, mieszkanie we Wrocławiu, apartament w Kołobrzegu, 1,5 mln zł na koncie bankowym i 200 tys. USD w skrytce bankowej. Podczas zatrzymania przez policję, w jego gabinecie znaleziono "utarg" z jednego dnia - bagatelka - 140 tys. zł.

Inny z kolei ordynator, prof. Heliodor K, neurochirurg z Bydgoszczy został zatrzymany na początku stycznia po tym, jak jedna z byłych jego pacjentek zeznała, że za zabieg musiała dać 4 tys. zł łapówki. Wówczas po złożeniu wyjaśnień lekarz został zwolniony do domu. Sprawa jednak stała się głośna, a do policjantów i prokuratorów zgłosiły się kolejne osoby, które dały łapówki. Według osób, które złożyły dotąd zeznania, lekarz miał wymusić do nich od kilku do kilkunastu tysięcy złotych.

Dyrekcja bydgoskiego Szpitala Klinicznego zareagowała na to zwolnieniem go ze stanowiska ordynatora, a władze Collegium Medicum Uniwersytetu Mikołaja Kopernika - wdrożeniem postępowania dyscyplinarnego.

19 stycznia br. Heliodorowi K. postawiono łącznie 12 zarzutów. M.in. miał przyjąć kopertę z kwotą 15 tys. zł od C.D. w roku 2002, od E.F. w lipcu 2003 roku za operację syna - 10 tys. zł. Zarzuca mu się też, że za operację syna przyjaciela, którego zna od 15 lat, przyjął korzyść majątkową w wysokości 120 zł w postaci... noclegu w domku myśliwskim w okolicach Szubina, w listopadzie 2004 roku. Był tam z żoną i kolegą myśliwym - też lekarzem. Inne zarzuty sięgają "grzechów" profesora m.in. z roku 2001.

Prof. Heliodor K. rocznie robił od 350 do 370 operacji. Kierowana przez niego klinika - 1300. Śledczy sięgnęli po dokumentację z 5 tys. operacji dokonanych przez niego i podległych mu lekarzy w ostatnich latach.

Kolejny neurochirurg zażądał nie tylko pieniędzy... Doktor C., zastępca ordynatora, po zbadaniu pacjentki, stwierdził, że konieczna będzie operacja. Zaznaczył przy tym, że na przyjęcie do kliniki trzeba długo czekać. W rozmowie z mężem kobiety zdradził sposób, w jaki można to przyspieszyć. Swoją pomoc wycenił - jak zeznał później pan K. - na 15 tys. zł.

Pan K. płacił do chwili, gdy medyk zażądał złotej biżuterii - dla siebie i małżonki. Lekarz najwyraźniej czuł się bezkarnie, gdyż wskazówki, jakie chce precjoza (bransoletki i łańcuszki) przekazał mężowi pacjentki w formie... pisemnej! Zirytowani postępowaniem lekarza małżonkowie powiadomili Prokuraturę Okręgową.

Za przyjmowanie łapówek odpowie też przed krakowskim sądem 40-letni ginekolog, który pobierał od pacjentek opłaty za zabiegi refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia - doniósł "Dziennik Polski". Jak ustaliła prokuratura, nie wystawiał pacjentkom skierowań na badania, tylko proponował wizytę w szpitalu podczas swojego dyżuru. Potem na szpitalnym sprzęcie przeprowadzał zabieg lub badanie, pobierając za to od 30 do 60 zł.

Lekarze z tzw. wysokiego szczebla, specjaliści biorą przed operacją ok. 5 tys. zł i tyle samo po jej zakończeniu. Często też, zamiast otwierać własne gabinety, pokoje w szpitalach traktują jak swoją własność, prowadząc w nich prywatną praktykę i czerpiąc z tego tytułu olbrzymie korzyści. Lekarze oczywiście nie są w tych działaniach odosobnieni: pielęgniarki biorą dodatkowe pieniądze za opiekę nad chorymi m.in. na oddziałach intensywnej terapii, radiolodzy wykorzystują sprzęt szpitalny do wykonywania "prywatnych", płatnych prześwietleń.

Nie tylko leczenie...

Rencistom w naszym kraju zazdrości się: nic nie robią, a kasę biorą. Dlatego sporo jest chętnych na prowadzenie takiego stylu życia. Zwłaszcza, gdy posiadając rentę można jeszcze dorobić mniej lub bardziej legalnie.

Wręczenie łapówek za wypisanie fałszywych zaświadczeń lekarskich służących do wyłudzenia z ZUS nienależnych świadczeń pieniężnych, głównie z tytułu zwolnień chorobowych, przedstawiła kilkunastu osobom Prokuratura Okręgowa w Kaliszu. Zarzuty postawiono w ramach rozpoczętego w czerwcu 2004 roku śledztwa w sprawie płatnej protekcji przy załatwianiu świadczeń rentowych w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych w Ostrowie Wielkopolskim. "Sformułowanymi wtedy zarzutami objęto trzech lekarzy orzeczników i jedną pracownicę ZUS" - poinformował rzecznik prasowy prokuratury.

Afera rentowa wybuchła po tym, jak policja ujawniła w czerwcu działalność niektórych lekarzy orzeczników i pracownicy ZUS. Okazało się wtedy, że jeden z trzech lekarzy, powołując się na swoje wpływy w ostrowskim ZUS, załatwił trzem osobom renty w zamian za łapówki w kwocie od 800 do 3 tys. zł.

Pięcioro lekarzy, dwie pielęgniarki, sanitariusz, ratownik medyczny i 69 pacjentów, to negatywni bohaterowie procesu, który rozpoczął się w połowie stycznia br. w Inowrocławiu. Wszyscy oskarżeni są o to, że przez ponad półtora roku brali udział w wyłudzaniu odszkodowań z tytułu uszczerbku na zdrowiu z towarzystw ubezpieczeniowych. Grozi im za to do 8 lat więzienia. Część z nich przyznała się do winy i chce dobrowolnie poddać się karze. Większość jednak stanowczo odżegnuje się od przestępstwa.

Ja nie chcę do wojska!

I w takim przypadku może pomóc polska służba zdrowia. Komu nie uśmiecha się żołnierski los i wikt, może za odpowiednią kwotę pozbawić się tego doświadczenia życiowego. Trzeba jednak uważać, bo i tu szybko namierza się łapówkowiczów.

Na początku stycznia br. wrocławska prokuratura oskarżyła pięciu młodych mężczyzn, niedoszłych żołnierzy, o wręczenie łapówek lekarzowi, w zamian za zaświadczenia pozwalające uniknąć służby wojskowej. Zdaniem prokuratury, oskarżeni w latach 2000-2002 dawali lekarzowi psychiatrze, członkowi komisji poborowej, pieniądze w zamian za zaświadczenia o niezdolności do służby wojskowej. Wręczali mu kwoty od 100 zł do kilku tys. zł. Przeciwko lekarzowi toczy się odrębne postępowanie.

Skorumpowani lekarze, prywatny przedsiębiorca i pośrednik też ujrzą z bliska wymiar sprawiedliwości. Są podejrzani o zorganizowanie przestępczego procederu, w którym za łapówki wręczane m.in. doktorowi orzekającemu w powiatowej wojskowej komisji lekarskiej pomogli kilkudziesięciu poborowym z okolic Wodzisławia Śląskiego uniknąć wojska - napisała "Trybuna Śląska".

- Okazało się, że w zamian za pieniądze, proponował im zwolnienie ze służby wojskowej, poprzez przyznanie na komisji lekarskiej kategorii zdrowia "D". Młodzi mężczyźni chcąc uniknąć wojska płacili od 2000 do 7000zł - wyjaśniał st. asp. Jacek Pytel ze śląskiej policji. Wysokość łapówki uzależniona była od statusu majątkowego rodziny przedpoborowego. Przestępczy proceder kwitł od 1998 roku. Wyliczono, że z takiej formy zwolnienia z wojska skorzystało kilkudziesięciu przedpoborowych.

Ale nie tylko pacjenci donoszą na lekarzy, którzy domagali się "wsparcia finansowego" za "pomoc medyczną". Czasem kręgosłup moralny lekarzy jest silniejszy od siły szeleszczących banknotów. Wówczas prokuratura bierze się ostro za wręczającego łapówkę klienta. Od 3 miesięcy do 5 lat więzienia grozi 43-letniemu mężczyźnie, który próbował przekupić komisję lekarską, by uzyskać korzystne dla siebie orzeczenie w sprawie przyznania renty - poinformowała Komenda Miejska Policji w Gorzowie Wlkp. Lekarze nie przyjęli pieniędzy i zawiadomili o próbie wręczenia łapówki policję. Mężczyzna po przeprowadzeniu badania pozostawił w sali dokumentację dotyczącą przebiegu leczenia, a pod nią - dziesięć banknotów stuzłotowych.

Łapówkarstwo w Polsce istnieć będzie tak długo, jak tylko trwać będzie społeczne przyzwolenie na załatwianie spraw urzędowych, medycznych, policyjnych czy szkolnych przy pomocy dyskretnego narzędzia: koperty z łapówką. Od 2003 r. dający łapówkę może bez ponoszenia konsekwencji prawnych donieść na łapówkarza. Policja stosuje kontrolowane wręczenie "wziątki". W 2004 r. stwierdzono zaledwie 4,2 tys. przestępstw korupcyjnych. W tym samym czasie ponad 2 mln Polaków przyznało się do wręczenia łapówki pracownikom służby zdrowia.

Kogo najpierw należy wyleczyć z łapówkarstwa? Czy zaostrzenie kar pomoże? Kiedy leczenie i opieka medyczna w Polsce staną się naprawdę bezpłatne?

A.J.Kozak

Na naszym Forum poruszamy ważne tematy:
Naciągnięci w hipermarkecie
Biznes - droga przez mękę
Uciec za granicę
Z ojca na syna
Złodziej zgodny z prawem?
Urzędnicy szkodzą?
PKP - terrorysta?
Emerytura pod palmami?
Odebrać paszporty?
Ukarać pracodawcę
Cleaner wyprze sprzątaczkę?

INTERIA.PL/inf. własna
Dowiedz się więcej na temat: zdrowie | lekarstwa | zabiegi | lekarz | bezpłatne | łapówki | wojsko | lekarze | ZUS
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »