Kolejne zwolnienia w "Budryku"

Zarząd Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW) wszczął we wtorek procedurę zwolnienia z pracy pięciu kolejnych związkowców z kopalni "Budryk". Zarzuca im łamanie prawa podczas strajku w tej kopalni.

Zarząd Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW)  wszczął we wtorek procedurę zwolnienia z pracy pięciu kolejnych  związkowców z kopalni "Budryk". Zarzuca im łamanie prawa podczas  strajku w tej kopalni.

Zdaniem osób tworzących komitet strajkowy, działania zarządu naruszają porozumienie z 31 stycznia, które zakończyło trwający półtora miesiąca protest.

Już w poniedziałek do związków trafiły pisma pracodawcy w sprawie zamiaru dyscyplinarnego zwolnienia dwóch pierwszych pracowników - Wiesława Wójtowicza i Mirosława Dynaka. We wtorek wszczęto procedurę zwolnienia wobec pięciu kolejnych pracowników - poinformował PAP rzecznik kopalni Mirosław Kwiatkowski.

Tych pięć osób miałoby stracić pracę nie w trybie dyscyplinarnym - jak pozostała dwójka - ale za wypowiedzeniem. Przedstawiciele JSW tłumaczą, że strajkujący dopuszczali się przewinień różnej wagi, stąd różne tryby ich zwolnienia.

Reklama

Zgodnie z procedurą, przed zwolnieniem zarząd musi o takim zamiarze powiadomić związki zawodowe, do których należą pracownicy. Związki mają do pięciu dni na wyrażenie swojej opinii.

- Nie wszystkim związkom udało się dziś doręczyć pisma z zamiarem zwolnienia, dlatego reszta z nich zostanie dostarczona jutro lub wysłana pocztą - dodał Kwiatkowski.

Rzecznik nie chce podać nazwisk pięciu osób, których chce zwolnić JSW. Według nieoficjalnych informacji są wśród nich liderzy protestu - Grzegorz Bednarski z "Kadry" i Krzysztof Łabądź z "Sierpnia 80".

Już w poniedziałek przedstawiciele JSW informowali, że za "wielokrotne złamanie prawa" zarząd chce zwolnić siedem osób. Niewykluczone, że ta liczba się jeszcze zmieni, bo w kopalni ciągle dochodzi do przypadków dyskryminacji tych górników, którzy nie poparli protestu - mówią przedstawiciele kopalni.

Według zarządu, podczas strajku i po jego zakończeniu w "Budryku" doszło do przestępstw pospolitych, naruszenia ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych i Kodeksu pracy. Poza wyciągnięciem konsekwencji dyscyplinarnych, o tych nadużyciach JSW poinformowała prokuraturę.

Według przedstawicieli JSW, decyzja zarządu spółki nie narusza postanowień 19. punktu porozumienia zawartego 31 stycznia, które zakończyło trwający 46 dni strajk w "Budryku". Zarząd JSW zadeklarował w porozumieniu, że wobec uczestników protestu, którzy go nie organizowali, nie będą wyciągane konsekwencje dyscyplinarne. Takie gwarancje dotyczą również organizatorów protestu, ale wyłącznie do czasu wydania wyroku sądowego przesądzającego o jego nielegalności - głosi porozumienie.

- Zapis ten chroni uczestników strajku przed sankcjami dyscyplinarnymi wynikającymi z Kodeksu pracy w zakresie odpowiedzialności związanej z legalnością strajku. Decyzja zarządu dotyczy jedynie naruszeń prawa nie związanych z legalnością strajku - zaznaczyła rzeczniczka JSW Katarzyna Jabłońska-Bajer.

Jak dodają przedstawiciele JSW, podstawą stwierdzenia przestępstw i wykroczeń są oświadczenia i notatki służbowe "wielu osób", które podczas strajku miały kontakt z przedstawicielami komitetu strajkowego. Wynika z nich ? dodają przedstawiciele JSW - że wskutek działań członków byłego komitetu, ale nie tylko, "doszło do bezpośredniego zagrożenia zdrowia osób znajdujących się pod ziemią, stosowania mobbingu, wywierania presji psychicznej i dyskryminacji ze względu na przynależność związkową".

W opinii Krzysztofa Łabądzia, działania zarządu to ewidentne pogwałcenie porozumienia. Związkowiec uważa, że jeżeli on i jego koledzy zostaną zwolnieni, to i tak wygrają sprawę w sądzie.

Jak mówi Grzegorz Bednarski, "nie ma się co spieszyć do sądu", bo pracodawca na razie wyraził jedynie chęć zwolnienia. Bednarski powiedział PAP, że w środę w kopalni odbędą się masówki, na których zostanie przedstawiona sytuacja. - Jeżeli pracodawca będzie obstawał przy swoim, będzie to oznaczało jednostronne wypowiedzenie porozumienia i powrót do strajku -zapowiedział.

Najdłuższy w górnictwie strajk w "Budryku" trwał od 17 grudnia ub.r. do 31 stycznia 2008 r. Uczestniczyło w nim kilkaset osób z liczącej ok. 2,4 tys. zł załogi. Chcieli wyrównania płac do poziomu wynagrodzeń w JSW, której częścią stał się w styczniu samodzielny dotąd "Budryk". Górnicy spędzili w kopalni m.in. Boże Narodzenie i Nowy Rok. Okupowali zakład na powierzchni i pod ziemią, przez ponad dwa tygodnie prowadzili też podziemną głodówkę.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »