Dostawcy energii pilnie poszukiwani

Premierzy Słowacji i Polski opowiadają się za dywersyfikacją źródeł dostaw surowców energetycznych. Przy czym uważają, że nie jest to problem poszczególnych krajów, ale całej Unii Europejskiej. Tak samo uważają deputowani Parlamentu Europejskiego z Estonii, Litwy, Łotwy i Polski, którzy w liście otwartym do dziennika "Financial Times" zaapelowali o politykę Unii, zapewniającą bezpieczeństwo energetyczne.

Premierzy Słowacji i Polski opowiadają się za dywersyfikacją źródeł dostaw surowców energetycznych. Przy czym uważają, że nie jest to problem poszczególnych krajów, ale całej Unii Europejskiej. Tak samo uważają deputowani Parlamentu Europejskiego z Estonii,  Litwy, Łotwy i Polski, którzy w liście otwartym do dziennika  "Financial Times" zaapelowali o politykę Unii, zapewniającą bezpieczeństwo energetyczne.

Premierzy wygłosili wspólną deklarację podczas spotkania w Bratysławie.

"Chodzi o to, jak zdywersyfikować źródła energetyczne i jak poszukiwać nowych źródeł" - powiedział słowacki premier Mikulasz Dzurinda podczas konferencji prasowej obu szefów rządów.

Dodał, że Słowacja jest zainteresowana jak najlepszą współpracą z Rosją, ale "rozsądna dywersyfikacja nie może być szkodliwa".

Polski premier podkreślił, że będą prowadzone dalsze rozmowy w sprawie energetyki, tak by jak najlepiej przygotować się do marcowego szczytu UE.

Reklama

Słowacja była jednym z tych krajów, które najmocniej odczuły skutki niedawnego kryzysy gazowego między Kijowem i Moskwą. Dostawy tego surowca przesyłane przez ukraińskie rurociągi obniżyły się o połowę, po tym, jak Gazprom zdecydował się zakręcić kurki z gazem dla Ukrainy.

List otwarty eurodeputowanych

O tym, że kwestia bezpieczeństwa dostaw surowców energetycznych to wspólna sprawa całej Unii są przekonani byli premierzy Estonii, Polski i Łotwy: Mart Laar, Jerzy Buzek i Guntars Krasts oraz były przewodniczący litewskiego parlamentu Vytautas Landsbergis - obecnie deputowani do Parlamentu Europejskiego - czemu dali wyraz w liście otwartym do "Financial Times". Napisali w nim, że UE musi mówić jednym głosem w kwestii polityki energetycznej, w tym w kwestii polityki wobec Rosji.

Wg cytowanego przez agencję BNS Marta Laara, do napisania listu jego autorów skłonił niedawny spór gazowy między Rosją a Ukrainą.

W liście przypomniano, że "pomarańczowa rewolucja" na Ukrainie stwarzała nadzieje, że "fundamentalne wartości demokracji będą się rozprzestrzeniać na Wschód". Nadzieje te, zdaniem autorów listu "okazały się przedwczesne", a jednym z wielu tego znaków był właśnie spór Rosji z Ukrainą o ceny gazu.

Autorzy listu nie wierzą, że "gazowa awantura" była "odosobnionym wydarzeniem" i są zdania, że istnieją przesłanki do niepokoju z powodu zachowania się Rosji, która, jak napisano w liście, "nauczyła nas, że brak bezpieczeństwa energetycznego jest rzeczą realną".

Spór gazowy pokazał też, jak napisano w liście, że "Rosja nie powstrzyma się przed użyciem energii jako oręża bez względu na (...) następstwa".

"Gazprom dał nauczkę nie tylko milionom ludzi, ale przede wszystkim politycznym elitom" - napisali autorzy listu wyrażając przekonanie, że, jak podkreślili, "za kilka lat będziemy wdzięczni Władimirowi Putinowi za skłonienie Unii do poważnych rozważań na temat wydajnego zużycia energii i dywersyfikacji jej źródeł".

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »