Czy leci z nami pilot?

Polska wybrała do ochrony swoich granic amerykańskie samoloty F-16. - Kto zapłaci za przeszkolenie naszych lotników i pracowników obsługi? Jakie są koszty utrzymania F-16? Czy pozostałe oferty (Mirage, Grippen) zawierały koszty szkoleń? - Na nasze pytania odpowiada Grzegorz Hołdanowicz - redaktor naczelny pisma "RAPORT wojsko, technika, obronność".

INTERIA.PL: - Czy to możliwe, żeby naszym decydentom umknął taki drobiazg jak koszty szkoleń i obsługi technicznej F-16?

Grzegorz Hołdanowicz: - Pytanie jest źle postawione, ponieważ od samego początku było wiadomo, że tak będzie, że trzeba będzie szkolić dodatkowo, że to będzie kosztowało. Każdy taki kontrakt obejmuje przeszkolenie tylko pewnej grupy personelu. To jest standard światowy. Nie ma w tym sensacji i nie jest to błąd jakiegokolwiek naszego decydenta.

INTERIA.PL: Czyli całe zamieszanie w mediach wokół tej kwestii to burza w szklance wody?

Reklama

Grzegorz Hołdanowicz: - To jest tworzenie "faktów prasowych" poprzez niezrozumienie i zbicie pewnych wydarzeń. Z jednej strony jest to rozpoczęcie faktycznego szkolenia tej pierwszej 12-stki w ramach zakupu 48 samolotów, a z drugiej strony trwa dyskusja na temat przyszłości Dęblina, a także zakupu samolotów szkolenia zaawansowanego, które miałyby zastąpić Iskry i które by pozwoliły nie tylko szkolić nowe kadry pilotów, które będą niezbędne po 2010 roku.

Racjonalnie rzecz biorąc, państwo takie jak Polska powinno posiadać taki ośrodek, tym bardziej że ma doświadczenie, dobre zaplecze, niezłe możliwości "przestrzenne", klimat jest w miarę przyzwoity, więc można pokusić się o stworzenie takiego ośrodka. Trzeba jednak pamiętać, że wiele państw w Europie też o tym myśli i trzeba tu zacząć bardzo mocno działać. Prawdopodobnie musi to być przedsięwzięcie publiczno-prywatne z zaangażowaniem kapitału pozabudżetowego, tak, jak to się dzieje na świecie. Być może część sprzętu powinna być dzierżawiona od firm zewnętrznych. Ale jest to kwestia rachunku ekonomicznego. Na pewno taki ośrodek ma rację bytu pod warunkiem, że znajdzie się partnerów, kontrahentów i to wcale nie musi być lotnictwo państw ościennych - Czech, Słowacji, państw bałtyckich.

To mogą być państwa, z którymi mieliśmy dawniej dobre kontakty - Irak, Libia, Algieria, czyli te państwa, z którymi już można powoli nawiązywać kontakty militarne na szerszą skalę. Ich kadry, które były szkolone w Polsce, mają teraz coś do powiedzenia... A przede wszystkim są to państwa wypłacalne. I jesli ta tendecja ich otwarcia na Zachód się utrzyma, to jest jakiś pomysł.

INTERIA.PL: -Czym się różni pilotaż tych samolotów, na których nasi piloci latali, od F-16? Czy to jest aż taki duży przeskok?

Grzegorz Hołdanowicz: - Tu nie chodzi w zasadzie o pilotaż, bo to mniej lub bardziej się zgadza. Chodzi natomiast o wyposażenie. To są samoloty z zupełnie inną awioniką, z całkowicie innym systemem pokładowym, możliwościami przekazywania danych pilotowi w powietrzu. Pod tym względem to zupełna przepaść. Pełne wyszkolenie pilota na F-16 to 4-5 mln dolarów, bo tyle musi to kosztować, ale nie wyczerpuje tematu, bo jest jeszcze kwestia zgrania całych jednostek. Tak naprawdę proces przejścia ze starej techniki na nową może potrwać 5-7 lat.

INTERIA.PL: - Czy to prawda, że pozostałe oferty (Mirage, Grippen) zawierały w cenie koszty szkoleń i obsługi całego personelu?

Grzegorz Hołdanowicz: - Nie ma nigdzie na świecie czegoś takiego jak wyszkolenie całości personelu, ponieważ to się po prostu nie opłaca. Szkoli się instruktorów, liderów, którzy mają potem przekazywać całą resztę ludziom w bazach. Tak jest choćby ze względu na koszty. Obu stronom by się to nie kalkulowało. Znakomita większość takiego szkolenia może być zrealizowana w bazach w kraju, i to jest problem. Problem stworzenia nowego modelu szkolenia, który będzie funkcjonował nie przez najbliższe 3-4 lata, tylko przez najbliższe 30 lat.

INTERIA.PL: - Jakie są koszty utrzymania F-16 w porównaniu z Mirage czy Grippenem?

Grzegorz Hołdanowicz: - Nie jestem w stanie tego zrobić, ponieważ są to nieporównywalne dane. Każde z państw używa zupełnie innych schematów, algorytmów do określania takich kosztów, w związku z tym wartości, jakie się pojawiają, są diametralnie rozbieżne. Natomiast jedno można powiedzieć: o ile struktura jednostki F-16, filozofia jej działania, zakładają z grubsza pracę 5-6 ludzi przy jednym samolocie, to u konkurentów bywa, że ta liczba jest mniejsza o ponad połowę. Ale to jest kwestia przyjęcia określonej filozofii i o tym trzeba było ewentualnie myśleć wcześniej, ponieważ - o czym trzeba pamiętać - wielkość jednostki przekłada się na bardzo prozaiczne sprawy, tym ludziom trzeba zapewnić kwatery, rodzinom - mieszkania, itd.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: samolot | szkolenia | koszty utrzymania | pilot | F-16
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »