Czy jesteśmy skazani na rosyjski gaz?

Godzina 10 rano. Do gazoportu koło Świnoujścia wpływa ogromny metanowiec. Dwa inne, które zmierzają do polskich portów, przechodzą Cieśniny Duńskie. Czy tak może być, czy za dekadę głównym kierunkiem importu gazu będzie Bliski Wschód? Czy raczej nadal będziemy skazani na Rosję?

Polska importuje około 9 mld m sześc. gazu rocznie. Z rodzimych złóż pochodzi 4,3 mld m sześc. Pozostałe są przesyłane głównie ze wschodu, gazociągami. Specjaliści są zgodni, że import gazu do naszego kraju będzie stale rósł. Różnią się tylko oceną, jak duża będzie skala przyrostu. Niektórzy sądzą, że w ciągu dekady krajowa konsumpcja wzrośnie o 30- 40 proc., inni, że daleko więcej.

Według Wolfganga F. Eschmenta, członka zarządu niemieckiego koncernu energetycznego VNG, konsumpcja gazu w Polsce w ciągu dekady podwoi się z obecnych ponad 13 mld m sześc. do ponad 26 mld m sześc.

Reklama

Nie jest to bynajmniej szacunek wzięty z nieba. Jak na liczbę ludności, Polska w porównaniu z innymi krajami UE jest stosunkowo niewielkim konsumentem gazu. Porównywalna co do potencjału ludnościowego Hiszpania zużywa w przeliczeniu na głowę mieszkańca prawie trzy razy więcej gazu. Inne kraje nawet pięcio- i sześciokrotnie więcej.

Z resztą w oficjalnym rządowym dokumencie ("Założenia polityki energetycznej Polski do roku 2020", wariant Postępu-Plus) zakładano, że już w 2010 roku roczna konsumpcja gazu w kraju nad Wisłą sięgnie 18,4 mld m sześc. błękitnego surowca. Z tego trzecią część miałaby zużyć elektroenergetyka. To raczej się nie sprawdzi, choć dwa bloki zasilane gazem mają powstać w Zespole Elektrowni Dolna Odra. Plany budowy siłowni opalanych gazem snuje także kilka innych firm. Tak czy inaczej - zużycie gazu w kraju będzie dość znacznie rosło.

Abstrahując więc od wszelkich szacunków wydaje się, że wzrost uzależnienia od importowanego gazu jest tylko kwestią czasu. Gazu będziemy sprowadzać coraz więcej.

Wschód na topie

Na razie polski import gazu związany jest z kierunkiem wschodnim. Wynika to z wielu przyczyn, zarówno politycznych, jak i ekonomicznych.

Po pierwsze, nasza gospodarka, mimo że zliberalizowana, to wciąż w znacznym stopniu związana jest z surowcami z Rosji. To stamtąd przypływa ogromna większość importowanej ropy naftowej; także z tego kierunku pochodzi ogromna część importowanego gazu. Z tego importu trudno zrezygnować. Decydują koszty transportu. W przypadku ropy jest znacznie łatwiej. Surowiec ten można względnie łatwo transportować tankowcami, a ropociąg z Gdańska do Płocka zapewni dostawy dla obu rafinerii. Z gazem nie jest już jednak tak prosto. Głównym problemem jest brak możliwości odbioru gazu z metanowców. Na razie w Polsce nie ma bowiem żadnego portu zdolnego przyjmować ładunki z tego typu statków.

Co prawda kosztem setek milionów zostanie wybudowany gazoport, ale zakłada się, że jego zdolności przeładunkowe sięgną rocznie 2,5 mld m sześc. gazu. Oznacza to, że nadal nie będziemy mieć możliwości importowania tą drogą większych ilości gazu.

Dodatkowo dochodzą jeszcze koszta samego surowca. Mimo że gaz stale drożeje, to per saldo nadal najtańszy będzie importowany z Rosji. Gaz spod Sahary, czy piasków Arabii, będzie droższy. O ile, trudno powiedzieć.

Przedstawiciel PGNiG proszący o anonimowość mówi: szacujemy, że cenowo w porównaniu z gazem z Syberii byłby droższy o kilkanaście procent. Zresztą rosyjska polityka cenowa jest prowadzona bardzo sprawnie. Gazprom utrzymuje ceny na takim poziomie, aby nie opłacało się krajom Europy zwiększać importu surowca z krajów arabskich.

W analizach robionych na potrzeby rynków finansowych wskazuje się na jeszcze jeden problem dotyczący krajów naszego regionu - słabe skomunikowanie z systemami gazowymi krajów "starej UE". Zresztą specjaliści wytykają to kolejnym ekipom rządzącym. Gazociągi o mniejszej średnicy powinny nas połączyć z systemami gazowymi Niemiec i Czech. Obecna liczba łączników międzysystemowych jest bowiem stanowczo niewystarczająca.

Chociaż za zmniejszeniem importu gazu z Rosji przemawia wiele argumentów (np. ten, że właśnie surowce decydują o naszym sięgającym kilku miliardów deficycie handlowym w handlu z Rosją), to jest także i jeden główny argument przemawiający na korzyść współpracy. Rosyjskie złoża gazu są przebogate.

Decydują biliony

Na koniec 2006 roku rosyjskie zasoby gazu szacowano na ponad 50 bilionów m sześc. Dodatkowo 10 bln mają byłe kraje ZSRR. Te liczby nie oddają jednak potęgi rosyjskich zasobów. Aby ją wykazać, trzeba je porównać z potwierdzonymi złożami krajów europejskich. Z opracowania Jacka Krzaka przygotowanego dla Sejmu RP wynika, że na koniec 2005 roku wynosiły one około 6,6 bln m sześc. gazu. Tylko trzy kraje europejskie: Norwegia, Holandia i Ukraina dysponują złożami powyżej 1 bln. Pozostałe - w tym Polska - znacznie mniejszymi

Co chyba jeszcze istotniejsze, tylko cztery państwa (Rumunia, Ukraina, Norwegia i Polska) dysponują złożami zapewniającymi eksploatację (przy obecnym poziomie wydobycia) na minimum ćwierć wieku. Na tym tle widać jeszcze większą dysproporcję. Rosyjskie zasoby gazu (bez najnowszych odkryć) wystarczą minimum na 80 lat. W praktyce oznacza to, że jedynie współpraca z Rosją może być kontynuowana przez wiele dekad.

Czy więc jesteśmy skazani na rosyjski surowiec? Ostrożnie do tego podchodzi rząd Jarosława Kaczyńskiego. Minister gospodarki Piotr Woźniak wielokrotnie wskazywał na potrzebę importu gazu z innych niż rosyjski kierunków. Zarazem przyznawał, że to Rosja wciąż będzie kluczowym dostawcą surowca na polski rynek.

Na fakt, że kierunek rosyjski będzie nadal dominujący dla krajów naszego regionu kluczowy wskazuje też Unia Europejska. Co prawda Komisja Europejska radzi szukać alternatyw w źródłach dostaw gazu, ale sami urzędnicy KE przyznają, że z praktyczną tego realizacją może być ciężko. Alternatyw jest bowiem mało. Z ich brakiem wiąże się jednak szereg zagrożeń

Najważniejszym jest bezpieczeństwo energetyczne. O tym, jak ważna jest realizacja umów, nikogo nie trzeba przekonywać. Tymczasem Rosjanie kilkakrotnie dawali sygnały, że z zawartych wcześniej kontraktów mogą się nie wywiązywać, a cierpiący na tym odbiorca gazu niewiele może na to poradzić

Najdobitniejszy przykład to zima przełomu 2005 i 2006 roku. Rekordowe mrozy spowodowały gwałtowny wzrost zużycia gazu w Europie. Rosjanie nie potrafili wywiązać się z dostaw surowca. Mniejsze niż zakontraktowane ilości gazu płynęły m.in. na Węgry, Austrię, ale także do Grecji i Włoch.

Jeszcze groźniejsze i stawiające pod znakiem zapytania wiarygodność realizacji dostaw gazu przez Rosję były wydarzenia na Ukrainie. Chcąc wymusić podwyżkę cen gazu, Gazprom po prostu zakręcił gazowe kurki i wstrzymał dostawy surowca. Podobną taktykę Gazprom zastosował wobec Mińska. Czy może ją powtórzyć i przeciwko Warszawie? Trudno to wykluczyć.

Nic więc dziwnego, że KE nawołuje do zastanowienia się nad alternatywnymi źródłami gazu. Jednak zamiast maleć, uzależnienie UE od rosyjskiego gazu rośnie.

Płynna alternatywa

Chociaż złoża rosyjskiego gazu są przeogromne, istnieje także drugie miejsce na świecie, gdzie natura postanowiła zmagazynować wielkie ilości gazu. Jest nim Bliski Wschód. Z szacunków BP wynika, że pod piaskami pustyń i pod szelfami zalega około 72 bln m sześc. surowca.

Co ciekawe, jest on zlokalizowany nieco inaczej niż ropa naftowa. Największym dysponentem gazu w regionie jest Iran, na drugim miejscu z niewielką stratą (i to niespodzianka) Katar. Te dwa państwa dysponują nieco ponad dwoma trzecimi całości regionalnych złóż gazu. Na dalszym miejscu są złoża Arabii Saudyjskiej oraz Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Niezbyt duże zasoby mają tak bogate przecież w ropę Irak i Kuwejt.

Taki podział zasobów niesie jednak poważne konsekwencje. Oznacza bowiem, że jedna trzecia surowca znajduje się w rękach ortodoksyjnych islamistów. Wiarygodność dostaw z Iranu w razie zawieruchy politycznej jest chyba jeszcze mniejsza niż dostaw z Rosji. Nic więc dziwnego, że szereg państw dosłownie rzuciło się do współpracy z Katarem, a stosunkowo mało i w niewielkim zakresie wybrało Iran.

Jednak w naszym przypadku najbardziej interesujące są realne możliwości importu. Na razie, i wydaje się w najbliższych latach także, import z krajów regionu może być bardzo trudny do realizacji. Po pierwsze, większość krajów ma podpisane wieloletnie kontrakty. Miejsce zostało już zajęte. Po drugie, znacznie kłopotliwszy jest transport surowca. Możliwy jest on bowiem na masową skalę obecnie wyłącznie w postaci skroplonej (nie ma gazociągów). Aby to robić, trzeba posiadać metanowce (lub je wynająć) i mieć także gazoport. Na razie nie spełniamy tych warunków.

Nawet jeżeli je spełnimy (w tym roku rozpocznie się przetarg na gazoport), trzeba jasno powiedzieć, to nie Polska będzie głównym rozgrywającym. Znając te ograniczenia Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo poszukuje złóż bliżej kraju. Pierwsze jest zlokalizowane na szelfie Norwegii. Kolejne mogą być w Egipcie i innych krajach północnej Afryki.

A może na własnym podwórku?

Pewną - dodajmy natychmiast, że tylko częściową - alternatywą jest zwiększenie wydobycia gazu z własnych złóż.

- W przyszłym roku polskie wydobycie gazu sięgnie 4,6 mld m sześc., a w 2009 roku do poziomu ok. 5,0 mld m sześc., tyle prognozuje PGNiG. Obecnie spółka posiada ponad 70 koncesji poszukiwawczych na terenie Polski. A dokumentowane przez PGNiG zasoby gazu ziemnego w Polsce wynoszą ponad 106 mld metrów sześciennych - mówi Sara Piskor z biura prasowego PGNiG.

Czy można znacząco zwiększyć wydobycie z własnych złóż? Specjaliści są raczej sceptyczni. - Oceniam, że w perspektywie kilkunastu lat wydobycie gazu w Polsce będzie na stabilnym poziomie około 5 mld m sześc. Więcej się raczej nie da - uważa Józef Urbański, specjalista geolog, prowadzący własną działalność gospodarczą.

Dużo będzie także zależało od tego, jak faktycznie będzie rosło zapotrzebowanie na gaz w Polsce. Na razie wciąż zużywamy go stosunkowo mało. Jeżeli wzrost będzie stabilny, może okazać się, że obecny sposób podziału dostaw z niewielkimi zmianami będzie utrzymany.

Dariusz Malinowski

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »