Aneksja Krymu uderzyła gospodarczo w obwód chersoński

Aneksja Krymu odbiła się bardzo negatywnie na przygranicznych terenach tego regionu.

Aneksja Krymu odbiła się bardzo negatywnie na przygranicznych terenach tego regionu.

Aneksja Krymu odbiła się bardzo na sytuacji gospodarczej graniczącego z nim ukraińskiego obwodu chersońskiego, który miał z półwyspem ścisłe związki w wielu sferach - powiedział PAP wicegubernator obwodu Serhij Triszczanowycz.

- Nasze wskaźniki gospodarcze spadły o jakieś 15 proc. w porównaniu z zeszłym rokiem - ocenił przedstawiciel lokalnych władz.

Przede wszystkim straty wynikają stąd, że chersońscy producenci artykułów spożywczych wraz z Krymem stracili swój zasadniczy rynek zbytu. Według Triszczanowycza cała przygraniczna część obwodu chersońskiego pracowała na Krym.

Reklama

- Na Krym według różnych danych latem przyjeżdżało 5-6 mln ludzi. Trzeba było ich karmić, zaopatrywać w warzywa, owoce, mięso, jajka itp. Lwią część tych towarów dostarczali mieszkańcy naszego obwodu. Dlatego nasi rolnicy mają teraz problemy ze sprzedażą swojej produkcji - tłumaczy wicegubernator.

Poza tym turyści jadący na Krym zatrzymywali się po drodze w samym obwodzie chersońskim i także tu wydawali pieniądze. Pod ich kątem powstała cała infrastruktura. "Dziś tego przepływu nie ma" - podkreśla.

Triszczanowycz uważa, że plany dotyczące rozwiązania problemu mieszkańców, którzy wraz z aneksją Krymu stracili zarobki, będzie można zacząć opracowywać, kiedy ostatecznie zostanie określony status półwyspu. Obecnie Krym jest uznawany za tymczasowo okupowane terytorium.

- To oznacza, że nie mamy prawa z nimi współpracować, bo zostanie to uznane za naruszenie prawa. Te kwestie mogą być uregulowane tylko na bazie ustawodawstwa. My sami żadnych planów bez podstawy prawnej nie możemy robić - zaznaczył.

Wicegubernator liczy jednak, że z drugiej strony zajęcie Krymu to szansa dla jego regionu. Przekonuje, że obwód chersoński ma wspaniałe tereny rekreacyjne, kurort dla dzieci Skadowsk, Morze Czarne, Morze Azowskie i dużą bazę turystyczną.

- 75 proc. turystów na Krymie stanowili Ukraińcy. Mam nadzieję, że teraz większość z nich będzie jeździć w sezonie do nas i nasza turystyka się rozwinie. Jeśli nie będzie jakichś wojskowych działań, to liczymy na inwestycje w tej sferze - mówi.

Jak podkreśla, władze obwodu robią wszystko, żeby większość dawnych turystów krymskich zatrzymała się teraz na ich terytorium. Zorganizowano m.in. wizyty dla ukraińskich dziennikarzy, żeby mogli się zapoznać z największymi atrakcjami w regionie.

- Myśli pani, że turyści będą się bać przyjeżdżać? - pyta dziennikarkę PAP. - Ale my mamy inną mentalność. Jeśli w Rosji słychać krzyki "OMON!", to ludzie się rozbiegają. Gdy na Majdanie krzyczano "Berkut!", to ludzie biegli na pomoc. Może jestem optymistą, ale wydaje mi się, że Ukraińcy będą tu przyjeżdżać z patriotycznych pobudek. Mamy nadzieję, że sezon turystyczny nam się uda w tym roku - mówi.

Z Chersonia Małgorzata Wyrzykowska

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Rosja | aneksja Krymu | Krym | Ukraina
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »