Złoto - formacja głowy z ramionami

Na rynkach surowcowych w ubiegłym tygodniu działo się wyjątkowo ciekawie. Pierwsze dwa dni to wzrost cen ropy naftowej gatunku Brent do nieco ponad 45 dolarów za baryłkę w kontraktach 3-miesięcznych.

Na rynkach surowcowych w ubiegłym tygodniu działo się wyjątkowo ciekawie. Pierwsze dwa dni to wzrost cen ropy naftowej gatunku Brent do nieco ponad 45 dolarów  za baryłkę w kontraktach 3-miesięcznych.

Już we wtorek, pod koniec dnia tendencja zaczęła się odwracać. Środa to ostry zjazd do niemal 41 dolarów za baryłkę, a czwartek wystrzał o prawie 9 proc., do 44,7 dolara. Tak duże wahania to efekt informacji napływających z globalnej gospodarki oraz dużej nerwowości na rynkach. Choć krótkoterminowe zmiany wydają się dość dynamiczne, to patrząc z nieco dłuższej perspektywy, od grudnia ubiegłego roku do dziś ceny tego surowca stabilizują się w przedziale 38-48 dolarów za baryłkę i nie widać oznak, by miały zamiar z tego przedziału się wydostać.

Reklama

Bardzo interesująco przedstawia się sytuacja na rynku złota. Po tym, jak pod koniec lutego jego cena próbowała pokonać poziom 1000 dolarów za uncję, przyszedł silny spadek, sięgający 100 dolarów na uncji, czyli 10 proc. Co ciekawe, złoto zaczęło gwałtownie tanieć już w poniedziałek, jakby wyprzedzając wtorkową euforię na giełdach akcji w Stanach Zjednoczonych i w Europie. We wtorek oczywiście spadek się pogłębił i wydawało się, że przebicie w dół poziomu 900 dolarów będzie mieć bardziej trwały charakter. Jednak środa i czwartek przyniosły zdecydowane odreagowanie wcześniejszego spadku i oddalenie się od niebezpiecznego poziomu na odległość około 25 dolarów. Patrząc na wykres notowań cen złota z punktu widzenia analizy technicznej widać wyraźnie, że tworzy się na nim tzw. formacja głowy z ramionami, zapowiadająca możliwość spadku cen w ciągu najbliższych miesięcy nawet o około 100 dolarów. Wydaje się, że przy takim scenariuszu, zakup złota przy cenie około 800 dolarów, będzie dobrą okazją do zarobku. Jeśli sytuacja na giełdach w najbliższych tygodniach znów się pogorszy, ten scenariusz przestanie być aktualny, bo wówczas złoto jeszcze raz zaatakuje poziom 1000 dolarów, być może z bardziej trwałymi konsekwencjami.

Warto zauważyć, że od co najmniej dziesięciu lat, w okolicach lutego-marca na rynku złota tworzy się lokalny szczyt, po czym ceny spadają. Wyjątki od tej reguły to lata 2001, 2005 i 2007. Do tego typu obserwacji należy jednak podchodzić z dużą ostrożnością, bo ostatnie dwa-trzy lata z pewnością do typowych nie należą i statystyczne prawidłowości mogą zawieść.

Na rynku miedzi tydzień upłynął pod znakiem dość nerwowych, ale niebyt dynamicznych wahań. Sytuacja zmieniała się każdego dnia. A scenariusz pisze chińska gospodarka. Jeśli tylko pojawią się informacje o możliwym choćby wzroście popytu, notowania idą w górę. W horyzoncie sześciomiesięcznym mamy do czynienia ze spadkiem cen o około 50 proc., który jest od kilku tygodni lekko korygowany. Nie wydaje się jednak, by miało dojść do poważniejszych wzrostów, przynajmniej dopóki z globalnej gospodarki nie zaczną napływać lepsze wieści.

*

Według prognoz ekspertów ze szwajcarskiego banku UBS, złoto w ciągu najbliższych pięciu lat może zdrożeć do 2 500 dolarów za uncję, jeśli dolar jeszcze bardziej się osłabi.

Roman Przasnyski

Główny Analityk

Goldfinance
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »