Zatrzymanie na miedzi, soja nadal drożeje

Miedź i soja należą niewątpliwie do bohaterów wzrostów na rynku surowców w ostatnich tygodniach. W pierwszym przypadku wzrosty póki co zatrzymały się na poziomie 4820 USD za tonę, czyli lokalnym maksimum z 30 października 2008 roku i wczoraj cena lekko zniżkowała.

Miedź i soja należą niewątpliwie do bohaterów wzrostów na rynku surowców w ostatnich tygodniach. W pierwszym przypadku wzrosty póki co zatrzymały się na poziomie 4820 USD za tonę, czyli lokalnym maksimum z 30 października 2008 roku i wczoraj cena lekko zniżkowała.

Mimo wszystko jest to niemal 75% powyżej minimum (2764 USD) odnotowanego w grudniu. Celem dla rynku miedzi pozostaje poziom 5165 USD, choć należy pamiętać, iż przy tak mocno wykupionym rynku rośnie prawdopodobieństwo ostrej korekty. Ciągle rośnie natomiast cena soi, która wczoraj pokonała wcześniejsze tegoroczne maksimum (z 12 stycznia) na poziomie 1060 USD za 100 buszli, osiągając poziom 1065 USD (2 marca cena 100 buszli to było zaledwie 837 USD).

Poziom 1065 USD to z kolei maksimum z 2004 roku, aktualne do drugiej połowy 2007 roku, kiedy byliśmy już świadkami narastania bańki w tym segmencie rynku. Cenom soi w ostatnim czasie pomagały czynniki fundamentalne. Mniejsza produkcja w Ameryce Południowej oraz zwiększone zapotrzebowanie, przede wszystkim ze strony Chin oznaczają większy strumień popytu na amerykański produkt. Amerykański Departament Rolnictwa szacuje, że tegoroczny eksport soi zwiększy się o ponad 4%.

Reklama

Przemysław Kwiecień

x-Trade Brokers DM SA
Dowiedz się więcej na temat: zatrzymanie | drożeje | dolar | Soja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »