Wszystko zależy od wyników amerykańskich firm

Na rynkach finansowych od kilku dni trwa spora niepewność. Dziś nic się w tej kwestii nie wyjaśniło. Po dużej poniedziałkowej przecenie akcji w Stanach Zjednoczonych, oczy inwestorów zwrócone są w dalszym ciągu na parkiety za oceanem. Tam jest ustalany kierunek ruchu na pozostałych giełdach i nic na to nie jesteśmy w stanie poradzić.

Na rynkach finansowych od kilku dni trwa spora niepewność. Dziś nic się w tej kwestii nie wyjaśniło. Po dużej poniedziałkowej przecenie akcji w Stanach Zjednoczonych,  oczy inwestorów zwrócone są w dalszym ciągu na parkiety za oceanem. Tam jest ustalany  kierunek ruchu na pozostałych giełdach i nic na to nie jesteśmy w stanie poradzić.

GPW

Na warszawskim parkiecie sesja zaczęła się od niewielkiego spadku indeksów. W dalszej części dnia sytuacja ulegała dość częstym zmianom. Do południa wskaźniki odrabiały straty, wychodząc nawet dość wyraźnie na plus. Potem mieliśmy do czynienia ze sporym zjazdem w dół. Od godziny 15.00 znów widzieliśmy odbicie. Te zmiany jednak nie miały większego znaczenia dla obrazu rynku. Były jedynie odzwierciedleniem zmiennych nastrojów inwestorów, czekających na zasadnicze rozstrzygnięcia, które leżały dziś poza naszym rynkiem. Dopiero impuls ze Stanów Zjednoczonych mógł nadać kierunek zmianom. Niezły początek sesji w USA pomógł naszym indeksom, które wczoraj sporo ucierpiały. W żaden sposób nie prowadzi to jednak do wyjaśnienia sytuacji na najbliższą przyszłość.

Reklama

O niepewności i niezdecydowaniu dobitnie świadczą zdecydowanie niższe niż jeszcze w ubiegły piątek obroty. Inwestorzy czekają na jakiś impuls. Zmiany mogą być dość gwałtowne. Pogorszenie się nastrojów może łatwo sprowokować dalszą wyprzedaż akcji, a ich poprawa może oznaczać atak na szczyt. Dzisiejsza niepewność skutkowała niewielkimi zmianami wartość głównych indeksów. WIG20 zyskał zaledwie 0,2 proc., a WIG 0,5 proc. Lepiej poradził sobie indeks średnich spółek, zyskując 1,4 proc. Wskaźnik małych spółek wzrósł o 0,7 proc. Obroty sięgnęły 971 mln zł.

Giełdy zagraniczne

Amerykańska giełda dała w poniedziałek sygnał do odwrotu, ale był on chyba zbyt mocny, by na niego zareagować. Spadek Dow Jonesa o 3,6 proc. i S&P500 o 4,3 proc. kiedyś może byłby uznany za wydarzenie. Dziś został zbagatelizowany. Takie wyskoki na tym najbardziej rozwiniętym rynku świata widzieliśmy ostatnio już nie raz. Nie robi to na nas wrażenia. Trochę się tym przejęli inwestorzy w Azji, ale nieprzesadnie. Najsilniej zareagowali w Hongkongu, gdzie indeks spadł o 3,2 proc. Nikkei stracił 2,4 proc., ale już od połowy sesji odrabiał straty, więc strach chyba nie miał tam zbyt wielkich oczu. Chiński Shanghai B-Share zniżkował o 0,65 proc., a indeks giełdy tajwańskiej wybił się na wzrost o 1,7 proc.

Europejskie parkiety rozpoczęły od niezdecydowania, czyli mniej więcej na poziomie poniedziałkowego zamknięcia. Później sytuacja zaczęła się stopniowo poprawiać, ale żadnych rewelacji nie było. DAX i CAC zdołały się wspiąć do góry o trzy czwarte procenta. Prawdopodobnie to niewielkie odreagowanie po wczorajszych silnych spadkach i czekanie na to, co się będzie działo w Stanach Zjednoczonych. Kontrakty terminowe na tamtejsze indeksy wskazywały na możliwość korekty poniedziałkowej przeceny i to pomagało europejskim parkietom. Gdy tylko przeszły na minusy, sytuacja się mocno pogorszyła i to mimo nadspodziewanie dobrego odczytu indeksu zaufania niemieckich inwestorów i analityków ZEW, który wzrósł z -3,5 do 13 punktów. Dalej więc świat jedzie na amerykańskim pasku. Najbardziej cierpiały parkiety naszego regionu i ?peryferyjne" giełdy Europy. Indeks w Bukareszcie tracił ponad 6 proc., w Atenach 4,5 proc., w Wiedniu, Mediolanie, Madrycie i Moskwie po około 3 proc. Gwiazdą dnia była giełda w Sofii, zyskująca 2,8 proc.

Waluty

Na rynku walutowym dziś sytuacja się uspokoiła. Euro próbowało nieśmiało odrabiać straty wobec dolara, ale handel kręcił się wokół poziomu 1,29 dolara za euro. Złoty się osłabiał. Około godz.10.00 dolara wyceniano na 3,41 zł, o 2 grosze drożej niż w poniedziałek. Euro zdrożało także o 2 grosze, osiągając poziom 4,42 zł., w takiej samej skali wzmocnił się frank, za którego trzeba było płacić 2,92 zł. Mimo pogorszenia się sytuacji na europejskich giełdach i niekorzystnych wskazań co do sytuacji na dzisiejszej sesji w USA, euro broniło się przed dalszym spadkiem, co trochę pomogło złotemu. Pod koniec dnia za dolara trzeba było płacić 3,39 zł, czyli niemal tyle samo co w poniedziałek, podobnie za euro, które zdrożało o ułamki procenta. Frank w porównaniu do poniedziałku zdrożał o 1 grosz i około godz. 16.00 kosztował 2,91 zł.

Podsumowanie

Sytuacja na rynkach znów zrobiła się mocno niestabilna. A wszystko za sprawą dużej zmienności nastrojów za oceanem. Tamtejsi inwestorzy reagują mocno emocjonalnie na publikowane przez spółki wyniki za pierwszy kwartał roku i prognozy formułowane na najbliższą przyszłość. Mniejsze znaczenie mają czynniki lokalne, takie jak na przykład rewelacyjny odczyt wskaźnika nastrojów analityków i inwestorów instytucjonalnych w Niemczech. Warszawska giełda znów demonstruje względną niezależność od czynników zewnętrznych, ale sytuacja jest dość chwiejna. Na mocniejsze impulsy reagujemy nerwowo. Niczego przewidzieć się nie da. Korekta wzrostowej fali trwa, a jej przebiegu nie sposób odgadnąć.

Roman Przasnyski, główny analityk

Sprawdź bieżące notowania GPW na naszych stronach

Goldfinance
Dowiedz się więcej na temat: parkiety | niepewność | GPW | giełdy | inwestorzy | kierunek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »