Skuteczność oporu może dać impuls dla osłabienia
Po niezłym zachowaniu giełd azjatyckich również europejskie parkiety zaczęły wczorajszą sesję w dobrych nastrojach. Główne indeksy po wzrostowych otwarciach ruszyły do góry, ale pozytywny sentyment nie przetrwał długo. Po około półtorej godzinie handlu atmosfera zaczęła się pogarszać, a nie bez wpływu były słabnące kontrakty amerykańskie. Indeksy schodziły coraz niżej powracając na minusy, a próby powstrzymania spadków były tylko przejściowymi korektami.
Po danych o wydajności i kosztach pracy w USA przecena przyspieszyła, a słaby początek w USA choć nie był zaskoczeniem dał dodatkowy impuls podaży. Końcówka przyniosła wprawdzie próbę powstrzymania zniżki, jednak niewielka stabilizacja nie mogła wpłynąć na obraz indeksów, które kończyły blisko dziennych minimów.
WIG20 otworzył się na niewielkim minusie, ale śladem innych indeksów szybko ruszył do góry i odrobił straty. Zapał popytu wyczerpał się jednak już po kilkudziesięciu minutach. Rynek lekko się cofnął, po czym zaczęła się mało ciekawa konsolidacja. W takim stanie trwaliśmy przez trzy godziny, ale śladem innych giełd po danych zza oceanu doszło do mocniejszej wyprzedaży. W końcówce udało się wprawdzie powstrzymać spadki, choć skończyło się tylko na przejściowej konsolidacji, a na zamknięciu WIG20 nie uniknął nowego dna.
Choć wczorajszy spadek nie zmienił w większym stopniu sytuacji i żadne rozstrzygnięcia nie zapadły, to jednak ma niekorzystną wymowę i pozbawia optymistów części argumentów. Nie tylko bowiem po raz kolejny swoją skuteczność potwierdziła górna granica oporu w przedziale 2064-2155 pkt., to zdecydowana reakcja podaży przy większym obrocie wyraźnie zmniejsza szanse tej bariery w najbliższym czasie. W takich warunkach nawet w bardziej optymistycznym wariancie można więc oczekiwać dalszej stabilizacji, a może go zweryfikować już dzisiejsza sesja.
Spadki za Atlantykiem zostały już w pewnym stopniu zdyskontowane, jednak kolejne dane makro nie zdejmą z rynku niepewności, a dodatkowo większy ruch może hamować wyczekiwanie, nie tyle na decyzję Fed w sprawie w sprawie stóp procentowych, gdzie zmian nie należy się spodziewać, co na komunikat po posiedzeniu. Możemy więc zacząć od kolejnego spadku, choć potem możliwa jest kolejna stabilizacja, przynajmniej do publikacji amerykańskich wskaźników.
Kamil Grabczuk, Jacek Buczyński