Polowanie na okazje

Ostatnią sesję tego tygodnia rozpoczynamy ze świadomością trwającej walki o realizację przez S&P 500 scenariusza zakładającego zniżkę indeksu do dołków internetowej bessy.

Ostatnią sesję tego tygodnia rozpoczynamy ze świadomością trwającej walki o realizację przez S&P 500 scenariusza zakładającego zniżkę indeksu do dołków internetowej bessy.

Zejście w środę do silnego wsparcia, jakim jest październikowe minimum wywołało większe zainteresowanie amerykańskimi walorami, ale nie oznacza to, że nie będą tracić dalej. Wczorajszy wzrost znów miał podobny przebieg, jak kilka poprzednich - rozegrał się w końcowym fragmencie sesji, co wygląda raczej na polowanie na okazje niż akumulowanie akcji. Rzadko takie zwyżki z końca sesji przynoszą trwalszy ruch w górę.

Inwestorzy "żyją" nadal tym, że nie uda się amerykańskim spółkom zrealizować prognoz zysków, jakie zakładali analitycy na 2009 r. To zaś oznacza, że bazowanie na wskaźnikach wyceny opartych na tych prognozach i tym samym wyciąganie wniosków o atrakcyjności walorów było błędem. Na wyobraźnie działa porównanie wskaźnika cena/zysk bazującego na obecnych wynikach, który sięga blisko 20 ze współczynnikiem opartym na szacunkach dotyczących przyszłych zysków, wynoszącym ok. 12. Dysproporcja jest pokaźna. Obrazuje, w jak dużym stopniu w obecnych wycenach zawarta jest nadzieja na poprawę wyników firm w przyszłości. Te nadzieje jednak zupełnie nie pasują do prognoz zapowiadających pogłębienie się kłopotów amerykańskiej i światowej gospodarki w kolejnych kwartałach. Ktoś się musi tutaj mylić - albo analitycy prognozujący koniunkturę gospodarczą, albo analitycy giełdowi, szacujący wyniki. Zapewne są to analitycy biur maklerskich, który przez ostatnie kwartały też zbyt optymistycznie patrzyli na kondycję przedsiębiorstw i zawsze ich prognozy okazywały się zawodne.

Reklama

Wczoraj kolejna znana instytucja potwierdziła kiepskie perspektywy gospodarcze. OECD przestrzegła przed dalszymi kłopotami w przyszłym roku i pogłębieniem się negatywnych zjawisk. Fatalnie wyglądają kolejne doniesienia z rynku pracy w USA, gdzie wciąż szybko przybywa nowych bezrobotnych i rośnie liczba pobierających zasiłki. Bilans handlowy wykazał przy tym spadek dynamiki eksportu w Stanach Zjednoczonych. Był on powodem, dla którego amerykańska gospodarka nie znalazła się w recesji w I połowie tego roku. Teraz jego osłabienie będzie dodatkowo zwiększać trudności. Odbija się też negatywnie na kondycji spółek. Potwierdził to Wal-Mart wycofując się z wcześniejszych prognoz wyników.

Dziś inwestorów czeka gorący dzień z kulminacyjnym momentem, jakim będzie publikacja danych o sprzedaży detalicznej w USA i listopadowego wskaźnika nastrojów tamtejszych konsumentów. W pierwszym przypadku wiadomo, że będzie źle, natomiast nie wiadomo, jak będzie z nastrojami. Prognozy mówią o pogorszeniu, ale odczyty dotyczące takich wskaźników w Europie wykazały poprawę. WIG wczoraj zatrzymał się w pobliżu wsparcia, jakim jest luka hossy z dolną granicą przy 26,2 tys. pkt. Dziś wyraźnie się od niego odbija, ale aktywność inwestorów jest niska, więc nie jest to przełomowy ruch. Jakość i skala odbicia od tego wsparcia będzie jednym z kryteriów oceny tego, jakie jest zagrożenie jego przełamaniem i późniejszym udanym atakiem na październikowe minimum.

Katarzyna Siwek

Expander.pl
Dowiedz się więcej na temat: analitycy | polowanie | okazje
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »