Pieniądze płyną za ocean

Wobec ostatnich wzrostów na rynkach akcji pojawiły się opinie dowodzące, iż nadchodzące spowolnienie gospodarcze w Stanach Zjednoczonych wcale nie musi odcisnąć swego piętna na światowej ekonomii.

Wobec ostatnich wzrostów na rynkach akcji pojawiły się opinie dowodzące, iż nadchodzące spowolnienie gospodarcze w Stanach Zjednoczonych wcale nie musi odcisnąć swego piętna na światowej ekonomii.

Laureat nagrody Nobla Paul Samuelson twierdzi, że spadek popytu zza oceanu przełoży się na zmniejszenie nierównowagi handlowej zwłaszcza między Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Poza tym dobrze rozwijające się gospodarki Japonii, czy Europy stworzą dodatkowy popyt zdolny utrzymać tempo światowej gospodarki. Jednak wg badań Merrill Lynch & Co. 49% zarządzających aktywami oczekuje globalnego spowolnienia w ciągu nadchodzących 12 miesięcy. To najbardziej pesymistyczny wynik w ostatnich sześciu miesiącach.

Pesymizm ten jest ostatnio szczególnie widoczny na rynku surowców. Indeks CRB notuje spadek o 1,7%. Przecena dotyka głównie metali. Miedź z dostawą za trzy miesiące traci 3,2% a za tonę tego surowca na LME płaci się już 6760 USD, to o 21% mniej niż 11 maja kiedy to ustanowiony został rekord notowań na poziomie 8800 USD/tonę. Spadają ceny niklu (-2%), aluminium (-3,3%) oraz cynku (-1,6%) a poniżej 70 USD płaci się za baryłkę ropy naftowej. Przecena surowców wywołana jest obawą o tempo wzrostu stóp procentowych w USA i spadek popytu.

Reklama

Widać zatem, że mimo zapewnień autorytetów, iż spowolnienie gospodarcze w Stanach Zjednoczonych nie położy się cieniem na światowej ekonomii, inwestorzy są innego zdania. Jednak trudno im się dziwić skoro za błędne decyzje mogą zapłacić z własnej kieszeni w przeciwieństwie do autorytetów, o wypowiedziach których, jeśli się nie sprawdzą, rynek z czasem zapomni. Jeśli ustąpią obawy o wpływ spowolnienia gospodarczego w USA na globalną gospodarkę wówczas na rynki powrócą inwestorzy chętni kupić silnie przecenione akcje, czy surowce. Póki co, niska dynamika ostatnich wzrostów raczej nie potwierdza chęci powrotu do hossy.

Mimo wszystko jednak dziś inwestorzy na europejskich parkietach mieli powody do zadowolenia. Także WIG20 wzrósł na koniec sesji o 2,71% do poziomu 2622,40 pkt. Martwią jednak obroty, które na największych polskich spółkach ledwie przekroczyły 700 mln PLN. Warto zauważyć, że silny wzrost notowań miał miejsce dopiero na koniec sesji. Stało się to głównie dzięki wzrostom cen akcji PKO BP (+5,38%) i PKN (+8,05%).

Słabo z kolei zachowywała się nasza waluta, której nawet nie pomogły dobre dane z polskiej gospodarki. GUS podał, że przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło w maju o 5,2% r/r (prognoza 4,7% r/r) a zatrudnienie o 3,1% r/r (prognoza 2,9% r/r). Wyższe tempo wzrostu wynagrodzeń niż inflacji (w maju wzrost o 0,9% r/r) może przełożyć się na tzw. efekt drugiej rundy, lecz ekonomiści twierdzą, że wzrost wynagrodzeń jest i tak w Polsce niższy od wzrostu wydajności pracy, co powinno powstrzymać presję inflacyjną. Mimo to, o godz. 16.40 za euro płacono 4,08 zł a za dolara prawie 3,25 zł.

Słabość nie jest domeną tylko naszej waluty, a w zasadzie impulsem do deprecjacji złotego były wydarzenia na Słowacji i na Węgrzech. Po zwycięstwie w wyborach na Słowacji lewicowo-populistycznej partii Smer oraz po niespodziewanej podwyżce stóp procentowych na Węgrzech osłabiły się zarówno słowacka korona jak i węgierski forint. Dość powiedzieć, że węgierska podwyżka stóp procentowych o 0,25% wywindowała główną stopę tamtejszego banku centralnego (obecnie 6,25%) do poziomu najwyższego w całej UE. Nie dziwi zatem fakt, że w obliczu niekorzystnych tendencji w regionie nasza waluta traci na wartości.

Obawa o zagrożenie inflacyjne a w konsekwencji podwyżki stóp procentowych dalej podtrzymuje ogólnoświatową awersję do ryzyka. Rentowności amerykańskich 2-letnich obligacji wzrosły do najwyższego poziomu od grudnia 2000 roku osiągając 5,17%. Krzywa rentowności nadal pozostaje odwrócona. 10-letnie papiery skarbowe USA notują rentowność na poziomie 5,14%. Uczestnicy rynku są pewni, że 29 czerwca FOMC podniesie główną stopę o 0,25% do poziomu 5,25% a z prawdopodobieństwem 72% uczyni to jeszcze raz w sierpniu. Oczekuje się również, iż przed sierpniowym posiedzeniem Komitetu Otwartego Rynku Rezerwy Federalnej rentowności 2-letnich obligacji skarbowych sięgną poziomu 5,40% a 10-letnich 5,25% zwiększając tym samy inwersję amerykańskiej krzywej rentowności do poziomu widzianego ostatni raz w marcu br. Nie dziwi zatem brak silnego popytu na rynkach akcji mogącego zwiastować powrót do hossy. O godz. 19.00 indeksy za oceanem ciągle pozostają na ?minusie? a pozytywna tendencja wzrostowa z ostatnich sesji staje pod znakiem zapytania.

Michał Kowalski Analityk Expander

Expander.pl
Dowiedz się więcej na temat: Ocean | oceany | USA | spowolnienie gospodarcze | inwestorzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »