Na razie Fed gwarantuje wzrosty

Poprzedni, wrześniowy miesięcznik poświęcony rynkowi akcji, zakończyliśmy następującą konkluzją: mając na uwadze obecne uwarunkowania rynkowe, można pokusić się o postawienie tezy, że relatywnie dobra koniunktura na Wall Street, a co się z tym wiąże również w Warszawie, może utrzymać się do listopada.

Poprzedni, wrześniowy miesięcznik poświęcony rynkowi akcji, zakończyliśmy następującą konkluzją: mając na uwadze obecne uwarunkowania rynkowe, można pokusić się o postawienie tezy, że relatywnie dobra koniunktura na Wall Street, a co się z tym wiąże również w Warszawie, może utrzymać się do listopada.

Jest jednak mało realne, żeby w tym czasie S&P500 pokonał kwietniowe maksima. To zbyt silna bariera podażowa. Jej pokonanie wymagać będzie nowego rynkowe story. Analogia w zachowaniu S&P500 i WIG20 powoduje, że na chwilę obecną należy odrzucić scenariusz zakładający znaczące wybicie się indeksu dużych spółek powyżej 2750 pkt.

Faktycznie w październiku utrzymała się dobra koniunktura. Pomagały raporty kwartalne amerykańskich spółek. Tradycyjnie, w większości przypadków, chwaliły się wynikami nieco lepszymi od prognoz. Jednak to nie sezon wyników za III kwartał 2010 roku był motorem napędowym wzrostów na giełdach. W dalszym ciągu indeksy ciągnęły w górę oczekiwania na decyzję Fed o uruchomieniu drugiej rundy ilościowego luzowania polityki pieniężnej.

Reklama

Grupujący największe spółki indeks WIG20 wzrósł w październiku o 1,4%, reprezentujący szeroki rynek WIG o 2,2%, a mWIG40 o 4,3%. Jedynym indeksem, który zamknął miesiąc ujemną stopą zwrotu był sWIG80. Stracił on 0,8%.

Dalsze wzrosty nie takie oczywiste

Fed nie zawiódł rynkowych oczekiwań. W pierwszych dniach listopada zdecydowano o rozpoczęciu skupu długoterminowych obligacji o wartości 600 mld dolarów do końca II kwartału 2011 roku, czyli po około 75 mld dolarów miesięcznie. W dalszym ciągu Fed będzie też reinwestował dochody z wygasających obligacji opartych na kredytach hipotecznych w papiery skarbowe o dłuższym terminie zapadalności (decyzja w tej sprawie została podjęta w sierpniu).

Decyzja o dalszym dodruku pieniędzy, jakkolwiek wydawała się być zdyskontowana przez dwumiesięczne wzrosty amerykańskich indeksów, dała impuls do wybicia S&P500 powyżej kwietniowych maksimów. Bardziej sceptyczni pozostali rodzimi inwestorzy. Indeks WIG20 wciąż pozostaje poniżej poziomu opisywanego we wrześniowym miesięczniku (wówczas był to poziom 2750 pkt., obecnie ten opór znajduje się na poziomie 2770 pkt.). Ten sceptycyzm wydaje się być uzasadniony. Story, jakiego w ostatnich dwóch miesiącach dostarczył rynkom Fed, nie jest wystarczającym argumentem do dalszych zakupów akcji. Szczególnie, że napływające w ostatnich tygodniach dane z USA, które głównie pozytywnie zaskakiwały niż rozczarowały (najświeższym przykładem jest październikowy raport o zmianie zatrudnienia w sektorze pozarolniczym - wzrosło ono o 151 tys. wobec oczekiwanego wzrostu o 60 tys.), każą w przyszłości spodziewać się zmniejszenia opiewającego na 600 mld USD programu zakupu obligacji, niż jego rozszerzenia. To zaś zmniejszy strumień gotówki płynącej na rynki finansowe, umocni dolara oraz będzie doskonałym pretekstem do realizacji zysków na surowcach. Wszystko to będzie prowadzić do sprzedaży akcji.

Ograniczony potencjał wzrostowy

Jakkolwiek nowa fala zwyżek na rynkach akcji w końcówce roku, idealnie pasowałaby do wzorca historycznego (rajd Świętego Mikołaja). Natomiast gwałtowne załamanie byłoby kolejnym potwierdzeniem, że większość nie ma racji, a jednocześnie doskonale korelowałaby z wrześniową negacją starych prawd (wrzesień to najgorszy miesiąc na giełdach), to żaden z wymienionych scenariuszy nie będzie zrealizowanych w pierwszej połowie listopada. Tak samo jak mało realne mogą się wydawać dynamiczne wzrosty, tak równie mało prawdopodobne są silne spadki. Doskonale to ilustruje sytuacja na wykresie indeksu WIG20.

Na tle września, gdy indeks ten zyskał 7,5%, październik ze wzrostem o 1,4% być może nie robi wrażenia. Jednakże przyniósł on potwierdzenie wcześniej wygenerowanych popytowych sygnałów. To sygnalizuje, że byki łatwo nie oddadzą inicjatywy. Dlatego też na korektę, która po dwóch miesiącach wzrostów jest czymś naturalnym, inwestorzy mogą jeszcze trochę zaczekać. Twierdzenie to znajduje potwierdzenie w sytuacji technicznej. Dla WIG20 przełomowa okazała się sama końcówka września, gdy wykres dzienny tego indeksu pokonał kwietniowy szczyt na poziomie 2604,76 pkt. W październiku strona podażowa dwukrotnie próbowała sprowadzić kurs poniżej tej bariery. Próby te spaliły jednak na panewce. Za każdym razem bliskość kwietniowego szczytu była wykorzystywana do kupna akcji. Nowe rekordy rozpoczętej w 2009 hossy były więc jedynie kwestią czasu. W tym miejscu jednak dobre wiadomości dla posiadaczy akcji się kończą. Potencjał wzrostowy WIG20 jest bowiem poważnie ograniczony. Barierę do dalszego ruchu do góry tworzy na 2770 pkt., górne ograniczenie 16-miesięcznego kanału wzrostowego, jakie wyznacza zaczepiona o kwietniowy szczyt, linia równoległa do linii łączącej dołki z 11 lutego i 1 lipca br. Nieznacznie wyżej, bo w okolicy 2800 pkt., analogiczny opór tworzy górne ograniczenie 5-miesięcznego kanału wzrostowego, czyli zaczepiona o sierpniowy szczyt, równoległa linia do linii łączącej dołki z 1 lipca i 25 sierpnia br.

Poważna przeszkoda

Strefa 2770-2800 pkt. jest jedną z najpoważniejszych technicznych barier, jakie napotyka warszawska giełdach od momentu rozpoczęcia zwyżki w połowie lutego 2009 roku. Obecnie nie ma odpowiednich warunków fundamentalnych do jej pokonania. Szczególnie, że w takim przypadku należałoby oczekiwać silnych, kilkunastomiesięcznych wzrostów. Analogicznych do tych z 2005 i pierwszej połowy 2006 roku, gdy WIG20 opuścił podobny kanał wzrostowy. Tyle tylko, że wówczas formacja ta była budowana przez 24 miesiące. Obecnie jest to tylko 16 miesięcy. Dlatego mając powyższe na uwadze, a także ustawiając się nieco w kontrze do coraz bardziej optymistycznych oczekiwań inwestorów, należy założyć zwrot WIG20 najpóźniej w przedziale 2770-2800 pkt. i powrót przynajmniej do 2560 pkt., gdzie aktualnie znajduje się dolne ograniczenie drugiego z omawianych kanałów wzrostowych. Tam też rozstrzygnie się co dalej. W optymistycznym scenariuszy, początek przyszłego roku przyniesie ponowny atak na okolice 2800 pkt. W pesymistycznym, na przełomie I i II kwartału 2011 roku, WIG20 przetestuje dolne ograniczenie pierwszego z opisywanych kanałów (obecnie 2370 pkt.), po czym wróci do wzrostów, które wywindują go ponad 2800 pkt.

Marcin R. Kiepas

analityk rynków finansowych

X-Trade Brokers DM S.A.

marcinkiepas.blox.pl

x-Trade Brokers DM SA
Dowiedz się więcej na temat: wzrosty | Fed | dobra koniunktura
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »