Księżna Kate rodzi

Wiadomość na czołówkach serwisów biznesowych o tym, że księżna Kate trafiła do szpitala w związku z rozpoczęciem się porodu dziecka w brytyjskiej rodzinie królewskiej dobrze obrazuje "plażową" atmosferę, jaka coraz bardziej widoczna staje się na rynkach finansowych. Inwestorzy nie są w stanie znaleźć impulsów do odważniejszych decyzji.

Wiadomość na czołówkach serwisów biznesowych o tym, że księżna Kate trafiła do szpitala w związku z rozpoczęciem się porodu dziecka w brytyjskiej rodzinie królewskiej dobrze obrazuje "plażową" atmosferę, jaka coraz bardziej widoczna staje się na rynkach finansowych. Inwestorzy nie są w stanie znaleźć impulsów do odważniejszych decyzji.

Nie pchnęła do nich nawet piątkowa decyzji o zniesieniu ograniczeń w wysokości oprocentowania kredytów w Chinach. Widać, że inwestorzy mają problem, jak interpretować pojawiające się informacje - czy decyzja chińskich władz to potwierdzenie problemów tamtejszej gospodarki, bo w innym wypadku nie trzeba byłoby takich ruchów wykonywać. Czy jednak taka decyzja to dowód, że tamtejsze władze mają możliwości przeciwdziałania niekorzystnym zjawiskom i w efekcie ryzyko twardego lądowania gospodarczego w tym państwie jest niewielkie.

Podobne dylematy widać w odniesieniu do wyników amerykańskich spółek za II kwartał. Nie przynoszą przezwyciężenia stagnacji zysków, z jaką mieliśmy do czynienia także w poprzednich kwartałach, ale też nie przekreślają szans na przyspieszenie tempa wzrostu zysków w II połowie tego roku. Spośród osiągnięć firm z poszczególnych sektorów rzuca się w oczy osłabienie zysków firm technologicznych, które są tradycyjnie uznawane za te, które najszybciej reagują na zmiany koniunktury gospodarczej.

Reklama

To może być zły znak dla innych branż na kolejne kwartały. Na razie jednak mało kto zaprząta sobie tym głowę. Rekordowe poziomy indeksów w USA pozytywnie oddziałują na koniunkturę w innych częściach świata, choć rynków, które pokonały wiosenne górki jest na razie wciąż niewiele.

Rynki nieruchomości

W kontekście słabych danych o aktywności w amerykańskim budownictwie w czerwcu, które poznaliśmy kilka dni temu, dużego znaczenia nabiera dzisiejszy raport na temat sprzedaży domów na rynku wtórnym. Oczekiwana jest poprawa w porównaniu z majem. Sprzedaż ma zwiększyć się do 5,25 mln z 5,18 mln. Majowy wynik wyraźnie przekraczał oczekiwania ekonomistów i był wiązany z tym, że kupujący spieszyli się z dopinaniem transakcji, by uchronić się przed rosnącymi kosztami kredytów hipotecznych.

W czerwcu ruch w górę oprocentowania tego rodzaju kredytów jeszcze się wzmocnił i mógł zniechęcać do zawierania transakcji. Publikowane dziś dane będą też interesujące z punktu widzenia tego, w jakim stopniu odzwierciedlą korzystną wymowę danych o wciąż zwiększającej się liczbie podpisywanych umów kupna domów. Czy drożejące kredyty będą powodować odsuwanie w czasie finalizowania transakcji. A może wywoływać rezygnacje? To wszystko pozwoli ocenić wpływ droższego kredytu na aktywność kupujących.

Zespół analiz

Home Broker
Dowiedz się więcej na temat: ksieżńa | rodzicie | giełdy | Rodze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »