Fundamenty jednak mają znaczenie

Około godzinę po otwarciu notowań za oceanem indeks S&P500 zyskiwał na wartości ok. 0,6 proc. i przymierzał się do ataku na najwyższe poziomy od wiosny 2008 r. WIG20 w tym czasie stanowił jeden z nielicznych wyjątków na skalę światową i poruszał się poniżej poziomu zamknięcia z poniedziałku.

Około godzinę po otwarciu notowań za oceanem indeks S&P500 zyskiwał na wartości ok. 0,6 proc. i przymierzał się do ataku na najwyższe poziomy od wiosny 2008 r. WIG20 w tym czasie stanowił jeden z nielicznych wyjątków na skalę światową i poruszał się poniżej poziomu zamknięcia z poniedziałku.

W Europie Zachodniej, podobnie jak w USA, przeważali inwestorzy kupujący akcje, ale handel odbywał się przy niewielkich obrotach, ale wykresy niemieckiego indeksu DAX, francuskiego CAC40 czy DJEurostoxx50 zdecydowanie nie przypominają swoich odpowiedników z Wall Street - wszystkie mają przed sobą jeszcze od kilkunastu do kilkudziesięciu procent do osiągnięcia szczytów z ubiegłego roku, co jest jedną z oznak ostrożności inwestorów w stosunku do strefy euro.

Inną może być trwająca od dwóch tygodni wyprzedaż euro względem dolara na rynku walutowym. Prawdopodobnie mamy właśnie do czynienia z powolną zmianą warunków gry na rynku walutowym i każdorazowe wyjaśnianie silniejszych ruchów pary euro-dolar rosnącą bądź spadającą skłonnością inwestorów do ryzyka wkrótce przestanie być właściwym kluczem do zrozumienia zachowania rynków. Sądzę, że rozpoczęte pod koniec lutego dynamiczne umocnienie amerykańskiej waluty wynika nie tyle z nowych wątków szeroko pojętego kryzysu finansowego w strefie euro, co z ewidentnej przewagi gospodarki Stanów Zjednoczonych nad wspólnym europejskim rynkiem.

Reklama

Trudno dziwić się, że kapitał powoli opuszcza Stary Kontynent i przenosi się do USA, gdzie przedsiębiorcy przyspieszają tempo tworzenia nowych miejsc pracy a konsumenci z miesiąca na miesiąc kupują coraz więcej. Potwierdziły to m.in. wtorkowe dane o sprzedaży detalicznej w USA, która wzrosła o nieco silniej niż oczekiwali ekonomiści (1,1 proc.m/m wobec prognozy 1 proc. m/m). Ten wynik jest o tyle wart podkreślenia, że w ostatnich danych o PKB Stanów Zjednoczonych za wzrost odpowiadały przede wszystkim rosnące zapasy a nie finalny popyt.

Ponadto, inwestorzy, którzy nie tylko wysłuchują wypowiedzi ważnych polityków i urzędników, ale również krytycznie je analizują, w ostatnich dniach mogli mieć nie lada ubaw. We wtorek usłyszeliśmy z ust przewodniczącego EBC Mario Draghiego, że inflacja nie jest obecnie zagrożeniem, podczas gdy dzień wcześniej dane z jego ojczyzny wskazały, że ceny we dóbr konsumenckich we Włoszech są obecnie o 3,3 proc. wyższa niż przed rokiem. Dzień wcześniej minister finansów Niemiec na szczycie w Brukseli stwierdził, że Hiszpania poczyniła znaczące postępy w naprawianiu finansów publicznych, ale jednocześnie obniżono dla niej poprzeczkę dopuszczając wolniejsze reformy. To o tyle ciekawe, że z najnowszych danych wynika, że zamiast sprowadzić wskaźnik zadłużenia do PKB do obiecanego poziomu 4,4 proc., Hiszpania zdołała obniżyć go jedynie do poziomu 5,8 proc. PKB.

Łukasz Wróbel

Biznes INTERIA.PL jest już na Facebooku. Dołącz do nas i bądź na bieżąco z informacjami gospodarczymi

Noble Securities S.A.
Dowiedz się więcej na temat: fundamenty | znaczenie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »