Czarny wtorek cywilizacji

Czarny wtorek 11 września 2001 r., którego dramat rozegrał się dosłownie kilka kroków od Wall Street, w erze globalizacji odbił się w minutę na sytuacji gospodarczej całej Ziemi. Był jak impuls elektromagnetyczny w czasie wybuchu atomowego, paraliżujący wszystkie systemy.

Czarny wtorek 11 września 2001 r., którego dramat rozegrał się dosłownie kilka kroków od Wall Street, w erze globalizacji odbił się w minutę na sytuacji gospodarczej całej Ziemi. Był jak impuls elektromagnetyczny w czasie wybuchu atomowego, paraliżujący wszystkie systemy.

Są chwile, kiedy w gardle zasycha, za to spocone ręce przyklejają się do klawiatury komputera. Nie przypuszczałem, że w dzienniku gospodarczym zajdzie konieczność napisania refleksji na temat najbardziej dramatycznego dnia globu ziemskiego - od rakietowego kryzysu kubańskiego w październiku roku 1962, a może i od zakończenia wojny.

Na pierwszy sygnał (była godzina 15:05 czasu warszawskiego) o zderzeniu się samolotu z gmachem World Trade Center zdążyłem pomyśleć "O rany, to jak 29 lipca 1945 roku, gdy zabłąkany bombowiec trafił w Empire State Building..." Koszmar następnych minut i godzin przekroczył miarę wrażliwości normalnego człowieka. Widzieliśmy w redakcji na żywo składające się kolejno dwie bliźniacze wieże, grzebiące tysiące ludzi. Śmierć nie wybierała - złączyła kwiat ludzi biznesu z pracownikami obsługi, pasażerami samolotów i przypadkowymi przechodniami. Wyobraźnia scenarzystów filmów katastroficznych (choćby "Ucieczki z Nowego Jorku") nie nadążyła za tym, co Ameryce zgotowali terroryści.

Reklama

Czarny czwartek na Wall Street 24 października 1929 r. położył gospodarkę rozczłonkowanego wówczas świata na kilka lat. Wielki kryzys postępował na zasadzie domina, stopniowo ogarniając swoim zasięgiem nowe państwa i kontynenty. Czarny wtorek 11 września 2001 r., którego dramat rozegrał się dosłownie kilka kroków od Wall Street, w erze globalizacji odbił się w minutę na sytuacji gospodarczej całej Ziemi. Był jak impuls elektromagnetyczny w czasie wybuchu atomowego, paraliżujący wszystkie systemy.

Pierwszym odruchem świata jest współczucie dla tysięcy osób zabitych i rannych w Nowym Jorku, Waszyngtonie i innych miejscach, których dosięgnął terror. Nie tylko Amerykanów - obywateli kilkudziesięciu państw. Ale musimy sobie także uświadomić, że 11 września 2001 r. stanęliśmy na krawędzi gospodarczej wojny światowej. Efekty wczorajszego dnia będziemy odczuwać boleśnie także w Polsce. Fala uderzeniowa z finansowego serca globu może być u nas znacznie mocniejsza, niż jeszcze potrafimy sobie wyobrazić.

Najbardziej przeraża precyzja i logistyczna doskonałość wczorajszych zamachowców, którzy zsynchronizowali uderzenia w tylu miejscach. To już nie kilkuosobowe komando czy pojedynczy samobójca obładowany trotylem. Przygotowania do ataku musiały trwać bardzo długo, a wykonany został przez fanatycznych fachowców, dla których poświęcenie własnego życia było drobiazgiem. Wykorzystali najnowsze osiągnięcia cywilizacyjne sektora IT. To straszne, ale od wczoraj użycie na Ziemi broni A, B czy C - tym razem na skalę nie tysięcy, lecz milionów ofiar - staje się technicznie całkowicie wyobrażalne.

Nie tak miał się zacząć ludzkości ten wymarzony XXI wiek.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: dramat | czarny wtorek | wall | czarny | 11 września | Ziemia | 'Wtorek' | impuls
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »