Coraz bardziej realna groźba testu minimów

Fala spadków jaka objęła większość najważniejszych giełd akcji, poczynając od USA, poprzez Amerykę Łacińską, na Azji kończąc, nie mogła pozostać bez echa na parkietach europejskich. Z optymizmu związanego z przejęciem Fannie Mae i Freddie Mac, nie pozostało już śladu, a jego miejsce znów zajęły obawy o globalne spowolnienie i sytuację instytucji finansowych.

Fala spadków jaka objęła większość najważniejszych giełd akcji, poczynając od USA, poprzez Amerykę Łacińską, na Azji kończąc, nie mogła pozostać bez echa na parkietach europejskich. Z optymizmu związanego z przejęciem Fannie Mae i Freddie Mac, nie pozostało już śladu, a jego miejsce znów zajęły obawy o globalne spowolnienie i sytuację instytucji finansowych.

W tym ostatnim przypadku negatywnie podziałały informacje o kłopotach kolejnego dużego banku w USA - Lehman Brothers. Większość rynków europejskich zaczęła na minusach, jednak dość szybko główne wskaźniki zaczęły odrabiać straty, a niektórym udało się nawet wyjść na plus. Pewnym wsparciem dla popytu było zachowanie kontraktów na indeksy amerykańskie sugerujące niezły początek na tamtejszych giełdach. Do większych wzrostów podaż jednak nie dopuściła, a poprawę ograniczały także zwyżkująca ropa i słabnący dolar. W rezultacie nie było wyraźniejszego kierunku, a takiemu zachowaniu sprzyjał także brak istotniejszych danych makro. Większy ruch wywołały właśnie wiadomości o znacznie gorszych od oczekiwań wstępnych wynikach Lehman Brothers. Na reakcję nie trzeba było długo czekać, a była nią mocna przecena zarówno kontraktów amerykańskich, jak i indeksów na naszym kontynencie. Popyt ochłonął jednak dość szybko i zaczął odrabiać straty, co w sporym stopniu się udało, ale końcówka przyniosła uspokojenie i ostatecznie główne giełdy kończyły dzień na minusach.

Reklama

Nasz rynek był wczoraj jednym z najsłabszych w Europie, a sesja potwierdziła niewielki potencjał popytu. WIG20 zaczął od spadku, ale choć na początku panował jeszcze względny spokój, to przy próbie testu poprzedniego zamknięcia podaż zareagowała zdecydowanie. Indeks konsekwentnie osuwał się coraz niżej łamiąc kolejne wsparcia. Po naruszeniu jednego z nich, na 2500 pkt. doszło do odbicia, ale była to tylko niewielka korekta, po której powróciły jeszcze mocniejsze spadki. Dopiero w pobliżu bariery na 2450 pkt. byki zdołały się zmobilizować, a efektem była nieco większa zwyżka. Wzrosty utrzymały się już do końca, jednak chociaż dzięki temu udało się wybronić kilka wsparć, to nie można mówić o większej zmianie niekorzystnego obrazu rynku.

Groźba ataku na dotychczasowe minima w okolicach 2400 pkt. staje się coraz bardziej realna. Wczorajsza sesja pogorszyła sytuację potwierdzając dużą słabość popytu, a przełamanie kilku ważnych wsparć otworzyło drogę do dołka. Jak na razie nie widać zbytnio impulsów, które mogłyby zapobiec takiemu bezpośredniemu testowi w najbliższym czasie, choć oczywiście jego wynik nie jest przesądzony. Ryzyko przybicia w obecnych warunkach jest oczywiście duże, ale można oczekiwać, że byki nie poddadzą się bez walki. Pozytywny przebieg wczorajszych notowań za oceanem może nam dziś nie wystarczyć jako argument dla większej zwyżki, biorąc pod uwagę zachowanie giełd azjatyckich i poranne notowania kontraktów na indeksy amerykańskie.

Deutsche Bank PBC
Dowiedz się więcej na temat: USA | groźba
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »