1400 pkt. padło!
Impet, z jakim WIG20 po 4,73-proc. wzroście pokonał wczoraj barierę 1400 pkt., wskazuje, że po prawdopodobnym okresie płytkiej korekty i stabilizacji czekają nas kolejne dynamiczne fale wzrostowe - uważa większość analityków.
Ich zdaniem, w środę na parkiecie rządziły średnie i mniejsze fundusze emerytalne oraz TFI i zespoły asset management, które teraz za wszelką ceną chcą dotrzymać kroku liderom rynku. Po raz kolejny odczuwalny był także udział w sesji inwestorów zagranicznych.
Pierwsze spokojne minuty handlu na GPW nie zwiastowały, że na rynku zapanuje taki hurraoptymizm. O prawdziwej euforii zaczęto już jednak mówić, gdy WIG20 z łatwością pokonał przebiegający na poziomie 1363 pkt. dołek z 9 maja. W tej sytuacji skutecznym oporem okazało się dopiero 1410 pkt.
Dynamiczne wzrosty odnotowano praktycznie na wszystkich blue chips. I tak akcje KGHM zdrożały o 9,7%, a TP SA o 5,9%. W sektorze IT wyróżniał się Softbank (9,4-proc. wzrost), któremu nie zaszkodziła informacja o ograniczeniu zaangażowania poniżej 5% przez The Bank of New York, depozytariusza GDR-ów spółki. TechWIG zakończył sesję 6,65-proc. wzrostem, do 705,14 pkt. Kolejne historyczne maksimum wyznaczyło także Pekao - teraz wynosi ono 92,5 zł. Wśród banków prawdziwą perełką był BIG-BG, którego walory zdrożały o 22,5%. Analitycy zwracają uwagę, że bank ten powinien wykazać w bieżącym roku znaczną poprawę wyników. Pojawiają się także teorie o spekulacyjnym charakterze tego wzrostu.
Równie imponujące były w środę obroty, które przekroczyły 490 mln zł. Zarządzający i maklerzy mówili jednak, że byłyby one znacznie wyższe, gdyby nie ograniczenia podaży.
- To tłumaczy tak gwałtowny charakter tych zwyżek. Akcje trzeba obecnie praktyczne wydzierać. Nikt nie chce się ich bowiem łatwo pozbyć. Po raz kolejny w tym roku na rynku aktywni byli gracze zagraniczni i byli to, jak sądzę, zarówno klasyczni traderzy, jak i zarządzający funduszami. Nie mogli oni bowiem zlekceważyć skali zwyżek, jaką odnotowujemy w Warszawie - powiedział PARKIETOWI Adam Kalkusiński z CA IB IM.
Jego zdaniem, sugestie niektórych komentatorów, że kapitał zagraniczny nie chce obecnie lokować środków na GPW z uwagi na wysokie ryzyko osłabienia złotego są raczej nietrafione.
- Deprecjacja złotego jest spodziewana w krótkim terminie ze względu na duże prawdopodobieństwo kolejnych cięć stóp procentowych. Moim zdaniem, scenariusz byłby wówczas jednak taki, że po gwałtownym spadku w średnim terminie złoty odrobiłby straty - dodał Adam Kalkusiński.
Podobny obraz wyłania się po analizie prognoz wydawanych przez zachodnie banki odnośnie waluacji polskiej waluty w średnim terminie. Przewidują one bowiem, że kurs USD będzie w tej perspektywie wahał się w przedziale 3,89-4 zł.
O udziale zagranicy w środowym handlu przekonany jest także Marek Świętoń, analityk ING BSK IM.
- To było widać m.in. w przypadku TP SA, gdy dwóch, trzech dużych graczy zmiatało praktycznie wszystkie zlecenia po stronie podaży. Bardzo aktywne były także mniejsze i średnie OFE oraz fundusze inwestycyjne - twierdzi Marek Świętoń.
Największe fundusze dokonywały bowiem bardzo dużych zakupów już w grudniu ubiegłego roku. Z szacunków ABN Amro wynika, że w tym miesiącu OFE ulokowały na parkiecie łącznie rekordową sumę 484 mln zł, przy czym aż 88% tej kwoty pochodziło od pierwszej czwórki - CU, NN, PZU i AIG.
Tezę tę nieoficjalnie potwierdzili także zarządzający w OFE. - Mniejsze i średnie fundusze oraz inne instytucje miały bardziej sceptyczne nastawienie. Teraz za wszelką cenę chcą jeszcze wsiąść do odjeżdżającego pociągu - usłyszeliśmy od jednego z nich.