Komisja Europejska grozi trybunałem

Komisja Europejska grozi Polsce procesem o złamanie zasady swobodnego przepływu kapitału. Powód? Blokowanie przejęcia Banku BPH przez włoskie UniCredito, inwestora strategicznego Pekao.

Komisja Europejska grozi Polsce procesem o złamanie zasady swobodnego przepływu kapitału. Powód? Blokowanie przejęcia Banku BPH przez włoskie UniCredito, inwestora strategicznego Pekao.

W drugiej połowie stycznia komisarz ds. rynku wewnętrznego Charlie McCreevy zarzucił naszemu rządowi złamanie jednej z fundamentalnych zasad Unii Europejskiej. Wysłał do Warszawy pismo z prośbą o wyjaśnienia, na jakiej podstawie Włosi nie dostali zgody na przejęcie BPH. Zdaniem McCreevy?ego, powinni ją otrzymać, bo Polska jest członkiem Unii i musi respektować swobodny ruch kapitału w ramach Wspólnoty.

Odpowiedź naszego rządu dotarła do Brukseli. - Nie jestem nią usatysfakcjonowany - stwierdził wczoraj McCreevy na konferencji prasowej. Podkreślił, że przedstawione przez polski rząd argumenty nie są wystarczające.

Reklama

- Zwróciliśmy się do odpowiednich służb prawnych, by przyjrzały się możliwościom wszczęcia kroków prawnych - zaznaczył komisarz.

Chce, by postępowanie rozpoczęło się tak szybko, jak to możliwe. Tego typu sprawy - dotyczące naruszenia zobowiązań wspólnotowych - trafiają do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.

Nasz rząd argumentuje, że nie zgodził się na przejęcie BPH przez Włochów, bo w umowie prywatyzacyjnej Pekao z 1999 r. zobowiązali się oni do nieinwestowania w inne firmy z sektora finansowego w Polsce. I nic nie wskazuje, by władze ugięły się pod naciskami Brukseli. - Mamy umowę prywatyzacyjną z UniCredito i to nie jest umowa, która mogłaby być nadzorowana przez kogokolwiek innego niż sąd. Jako rząd jesteśmy powołani do tego, by umów przestrzegać - stwierdził wczoraj premier Kazimierz Marcinkiewicz.

Dwa tygodnie temu nasz rząd zaskarżył do ETS-u październikową decyzję Komisji Europejskiej, która zgodziła się na fuzję UniCredito z HVB i w konsekwencji na połączenie Pekao z BPH. To postępowanie toczyć się będzie na niższym szczeblu, czyli przed Sądem Pierwszej Instancji. Jeśli sprawę wytoczy komisarz McCreevy, trafi ona bezpośrednio do ETS-u, bo dotyczy naruszenia zobowiązań wspólnotowych, regulowanych traktatami. Obie będą rozpatrywane oddzielnie.

W wypadku sporu przed ETS-em procedura trwa zwykle dwa-trzy lata, zanim skład sędziowski ogłosi wyrok. Jeśli uznane zostają racje Komisji, państwo członkowskie zobowiązywane jest do niezwłocznego dostosowania się do unijnych uregulowań. Gdy i to nie poskutkuje, rozpoczyna się kolejna procedura i dopiero wtedy na rząd mogą być nałożone sankcje pieniężne. W ostatnich dwóch latach kar doświadczyły m.in. Francja, Włochy i Niemcy.

Jest też jeszcze jedno zagrożenie. Według ekspertów, niekorzystny dla Polski wyrok mógłby być podstawą do dochodzenia odszkodowań od naszych władz przez UniCredito.

Czekanie na decyzję KNB

- Bardzo byłoby wskazane, by w I kwartale zapadła decyzja w sprawie wykonywania głosów na WZA BPH przez UniCredito. Cieszę się, że sprawa ta znalazła się w agendzie najbliższego posiedzenia Komisji Nadzoru Bankowego (8 marca) - powiedział wczoraj Józef Wancer, prezes BPH.

- Jeśli decyzja byłaby pozytywna, zmienimy pozycję obserwatora na pozycję uczestnika procesu. Wtedy zaczniemy przygotowywać tomy dokumentów niezbędnych do wydania zgody na fuzję obu banków - powiedział Jan Krzysztof Bielecki, prezes Pekao. Dodał, że dla pracowników obu banków wyjaśnienie sytuacji jest niezwykle ważne.

Tomasz Goss-Strzelecki

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: ets | przejęcia | złamanie | pekao | Komisja Europejska | komisarz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »