Zainwestowały 350 tys. zł, ksiądz zerwał umowę. "Nie postępuje tak, jak mówi z ambony"

Wyższy czynsz do zapłaty lub opuszczenie lokalu - takie ultimatum dostały dwie siostry od nowego proboszcza parafii, od której wynajmowały salę bankietową. Nieruchomość, która została wyremontowana przez kobiety, a z której nieodpłatnie mogła korzystać parafia, zdaniem księdza była udostępniana kobietom bezprawnie. Proboszcz, powołując się na prawo kanoniczne, uważa, że na umowie wynajmu brakuje pieczątki biskupa. Sprawę opisali reporterzy programu "Interwencja" telewizji Polsat.

W Łozinie niedaleko Wrocławia dwie siostry - panie Anita i Ewa - wydzierżawiły od pobliskej parafii świetlicę, która od 1995 roku była zamknięta. Budynek wymagał remontu, co mialo miejsce w 2013 roku, a który wymagał znaczących nakładów finansowych - 350 tys. zł. Kobiety otworzyły tam salę bankietową, z której nieodpłatnie mogła korzystać parafia - także z obsługi kucharskiej i kelnerskiej. Kilka razy w miesiącu organizowano tam imprezy. Co miesiąc płaciły parafii czynsz w wysokości 1100 zł. Umowa miała obowiązywać do 2045 roku.

Nowy ksiądz chciał gigantycznego czynszu za wynajem

Sytuacja zmieniła się wraz z nadejściem nowego proboszcza. Ten stwierdził, że na dotychczasowej umowie brakuje pieczątki. Ksiądz, powołując się na prawo kanoniczne, uznał dokumenty za nieważne po pół roku od objęciu nowego stanowiska.

Reklama

- W marcu zaczęliśmy odświeżać salę, w maju dostałam pismo, że albo podpisuję umowę z czynszem na 8,5 tysiąca złotych albo mam się wynosić. Uzasadnieniem według niego było, że według prawa kanonicznego umowy powyżej dwóch lat muszą mieć pieczątkę biskupa - wyjaśnia "Interwencji" Anita Krawczyk.

Jak mówi prawnik Anna Wichlińska o pieczęć biskupa powinien zadbać proboszcz.

- Osoby, które zawierają umowę dzierżawy, nie mają obowiązku znać prawa kanonicznego. W takich relacjach między Kościołem a osobami fizycznymi pierwszorzędną rolę ma prawo cywilne. Jeżeli umowa nie obowiązuje, przysługują tym paniom roszczenia o odszkodowanie i utracony zarobek w związku z utratą kontrahentów i odwołaniem imprez, ale również zwrot nakładu. Kwota włożona w remont powinna zostać zwrócona - podkreśla ekspertka.

"Zostaliśmy potraktowani jak śmieci"

Sytuacja nie spodobała się mieszkańcom Łozina.

- Prosiłam proboszcza, żeby z nami, radą parafialną, tymi paniami porozmawiał, rozwiązał problem. Ksiądz nas wyprosił. Jestem osobą głęboko wierzącą, ksiądz nas uczy, jak mamy żyć. Jeżeli w życiu codziennym nie postępuje tak, jak mówi z ambony, to nie jestem w stanie się z tym pogodzić - mówi Gabriela Podsiadły, sołtys miejscowości Łozina. Dodaje, że wraz z delegacją mieszkańców odwiedzili w obronie kobiet biskupa we wrocławskiej kurii, jednak nie uzyskali tam żadnej informacji.

Poprzedni proboszcz, ksiądz Stanisław, nie rozumie postawy swojego następcy. Wystosował nawet list mówiący o minimum 25-letnim okresie realizacji umowy. Zaś nowy włodarz parafii, ksiądz Zbigniew S., nie chciał udzielić komentarza w tej sprawie. 

- Nie będę rozmawiał, nie będę rozmawiał. Nie wyrażam zgody na nagrywanie mojego wizerunku - powiedział reporterowi "Interwencji".

Siostry opuściły budynek w lipcu 2023 roku. Jednak to nie rozwiązało problemu, bowiem pani Anita zastawiła swoje mieszkanie i zapożyczyła się w banku, aby dostać pieniądze na remont dawnej świetlicy. 

- Jestem zażenowany, człowiek poświęcił część swojego życia, kupę pieniędzy, żeby to powstało i funkcjonowało. Zostaliśmy potraktowani jak śmieci - podsumowuje Łukasz Lis, mąż pani Ewy.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: inwestycje | oszczędności | ksiądz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »