Nasz systemowy zdrowia jak bumerang

Ministerstwo Zdrowia po raz kolejny rozpoczyna prace nad projektem ustawy o dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych, co - zdaniem przedstawicieli branży ubezpieczeniowej - jest bardzo dobrą informacją dla wszystkich zainteresowanych poziomem opieki medycznej w Polsce. Ruchy pozorne czy rzeczywista chęć systemowej reformy?

Może się okazać, że to spowolnienie gospodarcze wymusi na resorcie zdrowia konkretne zmiany, w tym ustawowe wsparcie dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych.

- Niestety, od wielu lat ochrona zdrowia w Polsce znajduje się w kryzysie, o czym świadczą np. deficyt budżetu NFZ w 2012 roku w wysokości 1,5 mld zł oraz długie kolejki do lekarzy specjalistów - wylicza Jan Grzegorz Prądzyński, prezes zarządu Polskiej Izby Ubezpieczeń.

Stąd potrzeba wypracowania nowych rozwiązań i przemyślanych reform, które zapewnią dodatkowy strumień pieniędzy do systemu ochrony zdrowia. - Naturalnym i efektywnym rozwiązaniem, sprawdzonym na całym świecie, są dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne - przekonuje prezes PIU. Dlatego PIU razem z firmą konsultingową Ernst & Young przygotowała raport "Rola i funkcja dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych we współczesnych systemach ochrony zdrowia - analiza i rekomendacje dla Polski".

Reklama

W jakim miejscu jesteśmy obecnie, jeśli chodzi o rynek ubezpieczeń zdrowotnych? - Ten rynek nie ma jak na razie większego znaczenia w naszym kraju. Oczywiście są firmy, które oferują prywatne ubezpieczenia zdrowotne, ale ich skala i tempo rozwoju pozostawiają wiele do życzenia - ocenia prezes Prądzyński.

Składka przypisana brutto wzrosła co prawda w 2012 roku o 19,5% w porównaniu z 2011 rokiem, ale to z niskich wartości: od 293 do 364 mln zł. Nieznacznie też (o 3,14%) wzrosła liczba ubezpieczonych w tym okresie - z 730 do 754 tys. osób. - Wyniki te pokazują przede wszystkim, jak bardzo brakuje w naszym kraju regulacji prawnych, które by wzmocniły ten rynek, z korzyścią dla wszystkich - komentuje prezes Prądzyński.

Pod presją wydatków

Jak wskazuje raport, już obecnie system ochrony zdrowia znajduje się w bardzo trudnej sytuacji. Będzie też musiał zmierzyć się z perspektywą wysokiego wzrostu wydatków na leczenie, na który wpływ mają trzy kluczowe czynniki.

Pierwszy z nich wynika z systematycznego starzenia się polskiego społeczeństwa. Liczba osób w wieku powyżej 65 lat wzrośnie z 5,1 mln w 2010 r. (13% populacji) do 11,3 mln w 2060 roku (ponad 34% populacji).

- Obecnie na jedną osobę powyżej 65 lat przypada 5 osób w wieku produkcyjnym, w roku 2060 ta proporcja drastycznie się zmieni. Na jedną osobę w wieku powyżej 65 lat będzie przypadało 1,5 osoby w wieku produkcyjnym - wylicza Adam Perz, menedżer z Ernst & Young.

Co więcej, według danych NFZ, średnioroczny koszt leczenia osób w wieku przed 65. rokiem życia wynosi około 1,2 tys. zł i rośnie drastycznie dla osób po 65. roku życia do 3,4 tys. zł. Kolejny czynnik odnosi się do dochodów społeczeństwa, które niestety rosną wolniej niż wydatki na leczenie. W latach 1990-2010 roczny PKB w cenach bieżących w Polsce wzrósł 23-krotnie. W tym samym okresie nominalne wydatki na zdrowie wzrosły aż 34-krotnie. - W rezultacie relacja wydatków na zdrowie do PKB Polski wzrosła od 1990 roku z 4,8% do 7% w 2010 roku - opisuje Adam Perz.

Trzeci czynnik dotyczy natomiast stałego zwiększania zakresu leczonych schorzeń oraz pojawiania się nowych technologii, wykorzystywanych w medycynie.

Skąd wziąć 40 mld zł?

W rezultacie zgodnie z prognozami Komisji Europejskiej, wszystkie wymienione wyżej czynniki doprowadzą do wzrostu zapotrzebowania na świadczenia zdrowotne finansowane ze środków publicznych o 2,6% PKB (ok. 41 mld zł) do 2060 roku.

Obecnie w Polsce, podobnie jak w zdecydowanej większości krajów europejskich, głównym źródłem finansowania wydatków związanych z ochroną zdrowia są środki publiczne (około 2/3, natomiast 1/3 bezpośrednio z kieszeni pacjenta).

- Żeby zwiększyć w przyszłości finansowanie świadczeń zdrowotnych z tego sektora, należałoby podnieść podatki lub inne obciążenia fiskalne. Oczywiście nie jest to społecznie akceptowalne, a ponadto niekorzystne w sytuacji spowolnienia gospodarczego i konsolidacji fiskalnej, więc nie jest obecnie prawdopodobne w całej Europie, także w Polsce - wyjaśnia menedżer z Ernst & Young.

- Widać więc wyraźnie, że aby sprostać rosnącym potrzebom dotyczącym finansowania świadczeń zdrowotnych w przyszłości, trzeba będzie je oprzeć na sektorze prywatnym - przekonuje Adam Perz.

Nieuregulowany rynek

Jak obecnie sektor prywatny finansuje ochronę zdrowia w Polsce? 85% wydatków prywatnych na ochronę zdrowia to jednorazowe wydatki bezpośrednie pacjentów (out of pocket).

Systemy w innych krajach europejskich w zdecydowanie większym stopniu są finansowane z ubezpieczeń prywatnych.

- Czy taka struktura wydatków w Polsce jest korzystna? Nie, ponieważ naraża polskiego pacjenta na spore ryzyko. Wydatki jednorazowe mają to do siebie, że często zdarza się tak, iż przekraczają one możliwości finansowe pacjenta - wyjaśnia Adam Perz.

Co jest powodem takiej struktury wydatków prywatnych w Polsce?

- Jednym z głównych powodów jest to, że w Polsce wciąż mamy do czynienia z regulacjami, które ograniczają skuteczny rozwój dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych - mówi przedstawiciel firmy konsultingowej.

Z dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych (wliczając w to także osoby, które mają dostęp do firmowych abonamentów medycznych) korzysta jedynie 3,5% Polaków.

W innych krajach europejskich ubezpieczenia zdrowotne są zdecydowanie bardziej popularne.

Jakie ubezpieczenia?

- Oczywiście są one najbardziej popularne w krajach, gdzie dominują ubezpieczenia komplementarne, czyli pokrywające finansowanie tych świadczeń zdrowotnych, które nie są gwarantowane w systemie bazowym i nie płaci za nie płatnik publiczny - opisuje Adam Perz.

Istnieją jednak kraje, gdzie dominują ubezpieczenia suplementarne (czyli tak jak w Polsce występujące "obok" systemu bazowego, gwarantującego teoretycznie wszystko) i które są zdecydowanie bardziej popularne niż w Polsce. Na przykład w Wielkiej Brytanii, gdzie 12% populacji korzysta z takiego ubezpieczenia, w Hiszpanii - 18%, Niemczech - 20%. Sztandarowym przykładem jest Irlandia, gdzie co drugi obywatel korzysta z suplementarnego ubezpieczenia zdrowotnego.

- Występuje charakterystyczna zależność: im system bazowy będzie mniej wydolny, tym Polacy będą bardziej zainteresowani nabywaniem suplementarnych dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych - konkluduje menedżer Ernst & Young.

Jego zdaniem, warto też podkreślić, że zmiany regulacyjne będą korzystne z dwóch powodów. Po pierwsze zmienią strukturę wydatków prywatnych, czyli wydatki jednorazowe zostaną zastąpione zinstytucjonalizowanymi, związanymi z ubezpieczeniami.

Po drugie wzrosną ogólne wydatki prywatne na ochronę zdrowia i będzie to efektywne źródło, dzięki któremu możliwe stanie się sfinansowanie rosnącego zapotrzebowania na świadczenia zdrowotne w przyszłości.

Co i kogo finansujemy?

Jak przypomina Dorota Fal, doradca zarządu PIU, Ministerstwo Zdrowia znów zadeklarowało powrót do rozmów.

Ogłosiło, że w najbliższym czasie rozpoczyna pracę nad dodatkowymi ubezpieczeniami zdrowotnymi i chce wsparcia ekspertów branży (zob. tekst poniżej). Warto więc odpowiedzieć sobie na podstawowe pytania.

- Czy stać nas na finansowanie wszystkim wszystkiego w 100 procentach?

Od dawna wiemy, że jest to fikcja, po prostu niemożliwe. Stworzenie warunków, które umożliwią masowy rozwój dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych jest niewątpliwie koniecznością - podkreśla Fal, ekspert ubezpieczeń zdrowotnych i ochrony zdrowia.

Jej zdaniem, należy pamiętać też, że długoterminowa stabilność systemu opieki zdrowotnej jest uzależniona również od urealnienia koszyka świadczeń gwarantowanych. - Dobrze byłoby, gdyby płatnik publiczny obiecywał i gwarantował to, na co go stać - mówi.

Z kolei to od ustawodawcy będzie zależało, jak przyjazne dla całego społeczeństwa będą dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne. - W wielu krajach w Europie stosowane są rozwiązania, które z jednej strony zapobiegają wykluczeniu osób starszych czy o gorszym stanie zdrowia, a z drugiej gwarantują masowość systemu. Kluczowe jest, aby powstały rozsądne regulacje, dobre dla każdej ze stron - podsumowuje Dorota Fal.

Daniel Kuropaś, Rynek Zdrowia

Więcej informacji w miesięczniku "Rynek Zdrowia"

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »