Kryzys energetyczny. Sklepy wprowadzą nową opłatę za schłodzenie napoju?

Drastyczne podwyżki cen energii oznaczają dla właścicieli małych sklepów rachunki za prąd wyższe nawet o 300 proc. Branża rozważa możliwość wprowadzenia dodatkowej opłaty za schłodzenie piwa, napojów bezalkoholowych czy wody butelkowanej, która zrekompensowałaby częściowo koszty zasilania chłodziarek - wynika z ustaleń portalu wiadomoscihandlowe.pl.

Wraz z początkiem lata taka opłata może przynieść sklepom wymierne korzyści finansowe. Jednak każdy boi się być pierwszym podmiotem, który zdecyduje się na ten krok - pomysł niewątpliwie zostanie bowiem skrytykowany przez konsumentów.

- Nikt nie chce być pierwszy, ale temat coraz częściej powraca w moich rozmowach z kolegami. Teraz jest zimno i w wielu sklepach chłodziarki na piwo i napoje są wyłączone, dla klientów to żaden problem, gdy jednak zrobi się ciepło i konsumenci będą chcieli kupować napoje schłodzone, coś trzeba będzie z tym zrobić, bo koszty nas zjedzą. Jedynym wyjściem jest wprowadzenie dodatkowej opłaty za chłodzenie - przekonuje w rozmowie z portalem wiadomoscihandlowe.pl właściciel sklepu osiedlowego w małej miejscowości.

Reklama

Jak wylicza detalista, w ostatnich miesiącach ubiegłego roku faktury za energię elektryczną opiewały na kwoty rzędu 5 tys. zł. W styczniu taryfy wzrosły ponad czterokrotnie i obecnie właściciel sklepu musi płacić za prąd ponad 20 tys. zł. Oznacza to, że jego działalność praktycznie przestaje być rentowna. A przecież rosną także inne koszty, na przykład wynagrodzeń.

Właścicielka małego sklepu typu "monopolka" już podjęła decyzję, że z początkiem sezonu wiosenno-letniego będzie pobierała dodatkową opłatę za schłodzenie napojów.

- W moim przypadku piwo, napoje gazowane i woda to kluczowy asortyment. Razem z alkoholem mocnym w "małpkach" i "szczeniaczkach" to jakieś 70 - 75 proc. całego obrotu. Z drugiej strony, latem mniej więcej 60 proc. energii elektrycznej zużywają chłodziarki na napoje, resztę pobiera głównie klimatyzacja. Zakład energetyczny podniósł mi ceny o ponad 300 proc. Muszę to jakość skompensować, bo nie przetrwam. Raczej nie odważę się podnieść wszystkich cen (...), ale napoje schłodzone będę sprzedawała drożej, nie mam innego wyjścia. Robię małe rozeznanie wśród klientów, na razie większość wykazuje zrozumienie. Zobaczymy, co będzie, gdy przyjdzie do płacenia - zastanawia się rozmówczyni portalu.

Opłaty za schłodzenie nie w każdym sklepie?

W dużych sklepach chłodziarki do napojów odpowiadają za znacznie mniejszą część zużycia energii elektrycznej, dlatego dodatkowa opłata za schłodzenie miałaby mniejsze znaczenie (w kontekście rekompensaty kosztów). Przedsiębiorca prowadzący market osiedlowy, z którym rozmawiał portal wiadomoscihandlowe.pl, nie rozważa jej wprowadzenia.

- Mam duży regał z nabiałem, zamrażarki, piec do odpieku pieczywa, rożen na kurczaki, do tego oświetlenie sali o powierzchni prawie 400 mkw, zimą ogrzewanie, latem klimatyzacja. Chłodziarki mam tylko trzy. Taka opłata przyniosłaby mi niewiele korzyści, a mogłaby zniechęcić klientów. Do tego dochodzi problem organizacyjny, bo urządzenia chłodzące są zlokalizowane na sali sprzedaży, ekspedientka musiałaby oceniać po dotyku, czy napój był schłodzony czy nie. Dlatego raczej podwyższę trochę temperaturę w chłodziarkach i będę je wyłączał na noc. Natomiast będę trzymał rękę na pulsie. Jeśli inni wprowadzą opłatę, to ja oczywiście też ją wprowadzę - przyznaje detalista.

Jak zgodnie podkreślają nasi rozmówcy, raczej nie należy się spodziewać, że wielkie sieci handlowe zdecydują się na wprowadzenie dodatkowych opłat za schłodzenie napojów. Duże firmy mają większe możliwości negocjowania cen energii z dostawcami, masowo wymieniają urządzenia chłodzące na bardziej oszczędne, na coraz szerszą skalę korzystają z energii odnawialnej, jeśli zatem małe firmy handlowe każą sobie więcej płacić za schłodzone napoje, giganci będą woleli zyskać dodatkową przewagę konkurencyjną.

Ile za schłodzenie?

Rozmówcy serwisu zastanawiają się nad wysokością potencjalnych opłat. Mówią o kwotach rzędu od 10 do 30 groszy. W grę wchodzi zróżnicowanie opłat w zależności od pojemności, a także od rodzaju napoju. Jeden z detalistów przekonuje, że największą opłatą można objąć alkohole mocne 100 i 200 ml, ponieważ i tak są już horrendalnie drogie, ze względu na "podatek małpkowy". Za schłodzenie piwa czy "energetyku" można jego zdaniem policzyć nieco więcej niż np. za schłodzenie wody gazowanej, ponieważ te napoje są znacznie droższe od wody i dodatkowa opłata miałaby mniejszy udział w cenie. Kupiec zastanawia się też nad usunięciem z chłodziarek największych pojemności napojów, bo te są częściej kupowane do konsumpcji w domu, a nie na wynos.

Pozostaje jeszcze kwestia techniczna - jak naliczać opłatę? W niektórych sklepach stosuje się jeszcze kasy fiskalne, w których cenę wpisuje się na klawiaturze - wtedy problemu nie ma, za napój schłodzony policzy się więcej. Przeważnie jednak detaliści korzystają ze skanerów i oprogramowania, w którym ceny detaliczne wpisywane są do systemu kasowego. W niektórych systemach istnieje możliwość wpisania ceny 0,00 zł, wówczas cenę sprzedaży wpisuje się ręcznie - taki zabieg bywa stosowany w przypadku papierosów, których ceny mogą się różnić w zależności od partii towaru. Ekspedientka wprowadza w takiej sytuacji - zgodnie z przepisami - aktualną cenę z opakowania.

Najprostsze byłoby jednak skopiowanie rozwiązania stosowanego w przypadku odpłatnych torebek jednorazowych typu "zrywka", które często nie mają naniesionego kodu kreskowego - detaliści drukują wówczas kod wygenerowany w systemie fiskalnym i skanują go przy sprzedaży foliówki. Wystarczy wprowadzić do systemu usługę schłodzenia napoju i skanować stosowny kod.

Czy to się opłaci?

Każda podwyżka cen - jeśli nie jest powszechnie wprowadzona przez konkurencję - to ryzyko utraty klientów. Jednak mniejsze firmy handlowe mogą się decydować na wprowadzenie dodatkowej opłaty za schłodzenie napojów, bo ceny prądu wywracają do góry nogami budżety sklepów, takich jak przywołana wcześniej "monopolka".

- Ujawnię, że w dobrym miesiącu zostawało mi "na rękę" nawet w okolicach 8 tys. zł. W gorszych miesiącach jest to góra 5 tys., a często nawet mniej. Jeśli koszty energii wzrosły mi z 2 tys. do prawie 7 tys. zł miesięcznie, to jakie ja mam wyjście? Dopłata za schłodzenie to chyba dla mnie lepsze rozwiązanie niż podniesienie wszystkich cen. Klienci wiedzą, jak drastycznie rosną koszty energii, mam nadzieję, że mnie zrozumieją. Zawsze też mogą kupić napój z regału czy kontenera i schłodzić go sobie w domu - pociesza się nasza rozmówczyni.

Jak wylicza, w okresie letnim dodatkowe wpływy z opłaty za schłodzenie wyniosłyby - w zależności od przyjętych stawek - od kilkuset do nawet 2 tys. zł miesięcznie. Ma się nad czym zastanawiać.

Konrad Kaszuba

Zobacz również:

wiadomoscihandlowe.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »