Ratunek przyszedł w ostatniej chwili

Dzisiejsza sesja zapowiadała się bardzo interesująco jeszcze na godzinę przed końcem wczorajszych notowań w Ameryce, kiedy S&P 500 spadał w pobliże 800 pkt i zapowiadał test tego kluczowego wsparcia na ostatniej sesji tygodnia.

Dzisiejsza sesja zapowiadała się bardzo interesująco jeszcze na godzinę przed końcem wczorajszych notowań w Ameryce, kiedy S&P 500 spadał w pobliże 800 pkt i zapowiadał test tego kluczowego wsparcia na ostatniej sesji tygodnia.

Jednak wiadomości o pracach nad kolejnym planem ratunkowym dla amerykańskiej gospodarki (tym razem dotyczyć będzie osób mających trudności ze spłatą kredytów) pozwoliły odrobić straty i wyjść na plus. W takiej sytuacji trudno dziś oczekiwać nadzwyczajnych zdarzeń. Z jednej strony, znów udało się zażegnać ryzyko przełamania wsparcia, z drugiej - zapewne lada chwila powróci myślenie, które dominowało przez cały kończący się tydzień, że trudno oczekiwać szybkich efektów działań ratunkowych. Jednocześnie kierunek działań amerykańskiej administracji dokładnie adresuje najważniejszy problem w obecnej sytuacji - spadek cen domów. Władze chcą zrobić wszystko, by uniknąć dalszego regresu w tej kwestii, co miałoby destrukcyjny wpływ na wartość aktywów związanych z rynkiem nieruchomości.

Reklama

Ceny domów i tak już do tej pory mocno spadły - w Ameryce są najniższe od kilku lat. W IV kwartale obniżyły się o 12%.

W ostatnich tygodniach coraz bardziej zauważalne staje się rozwarstwienie zachowania rynków na świecie. Światowy rynek akcji stracił w tym roku 8,5%, licząc w dolarach, ale kursy akcji na rynkach wschodzących poszły w dół w o połowę mniejszym stopniu. Nawet na samych emerging markets widać polaryzację. Niektóre, jak Brazylia, radzą sobie znakomicie, inne, jak Chiny, czy Indie całkiem nieźle, bo niewiele tracą, a kolejne, między innymi Polska, Czechy, Węgry, fatalnie, gdyż zniżki na nich są bardzo silne. Taka sytuacja może być pochodną przeciwstawnych opinii inwestorów na świecie. Jedni wciąż zwracają uwagę na podwyższone ryzyko lokowania kapitału w mniej rozwiniętych częściach świata, inni, jak na przykład JP Morgan, są przekonani, że rynki wschodzące pierwsze poradzą sobie z kłopotami. Do tego dochodzi utrzymujący się na emerging markets w ostatnich miesiącach trend boczny, który skłania do poszukiwania miejsc, gdzie można szybko zarobić pieniądze. Czy takie rozwarstwienie jest dobrym znakiem? Tu też można przedstawiać różne opinie. Pesymiści będą wskazywać, że taka selektywność wyboru miejsc do inwestowania jest charakterystyczna dla ruchów korekcyjnych, optymiści powiedzą, że najpierw inwestorzy lokują kapitał w miejscach najlepiej postrzeganych (najsilniejszych fundamentalne), a dopiero potem trafia on na resztę rynków.

Podobnie, jak na rynkach akcji jest też z towarami i walutami. Podczas gdy złoto wciąż dobrze sobie radzi, nawet mimo umacniania się dolara, to inne towary, zwłaszcza przemysłowe, nie mają wciąż dobrej passy - co się ich ceny trochę podniosą, to zaraz idą w dół. Widać też, że część walut, np. azjatyckich, które wcześniej były bardzo mocno przecenione, staje się obiektem zainteresowania, ale inne, głównie z naszego regionu nie mogą przezwyciężyć złej passy.

Dziś zapewne nic już na rynkach się nie rozstrzygnie. Los wsparcia przy 800 pkt na S&P 500 będzie się dalej ważył w przyszłym tygodniu. Nasza giełda będzie walczyć o zanegowanie negatywnej wymowy wczorajszej czarnej świecy. Około godz. 11.00 nie przeszliśmy połowy jej korpusu, czyli najbliższego oporu. To sygnał słabości rynku.

Dziś na rynkach 13 II 2009 r.

Katarzyna Siwek

Expander

Expander.pl
Dowiedz się więcej na temat: chwila | ratunek | 500 zł na dziecko
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »