Obroty spadają od czterech tygodni

Pierwsze godziny handlu na giełdzie w nowym tygodniu wpisują się w schemat znany z ostatnich dni. Utrzymuje się niepokój o losy Hiszpanii i innych państw peryferyjnych strefy euro, który znajduje odzwierciedlenie we wzroście rentowności obligacji takich krajów, jak Włochy, czy Hiszpania.

Pierwsze godziny handlu na giełdzie w nowym tygodniu wpisują się w schemat znany z ostatnich dni. Utrzymuje się niepokój o losy Hiszpanii i innych państw peryferyjnych strefy euro, który znajduje odzwierciedlenie we wzroście rentowności obligacji takich krajów, jak Włochy, czy Hiszpania.

To przekłada się na niepokój na giełdach i innych rynkach ryzykownych aktywów. Specyfiką warszawskiego parkietu jest malejąca aktywność inwestorów w obliczu niepewności. Widać, że decyzje podejmują ci, którzy kierują się krótkoterminowymi perspektywami. Myślący w dłuższym horyzoncie czasu pozostają wciąż obok rynku. W minionym tygodniu średnie obroty na sesję spółkami z WIG20 wyniosły zaledwie 463 mln zł wobec 493 mln zł tydzień wcześniej i 820 mln zł 4 tygodnie wcześniej. Udział największych zleceń w obrotach spadł do zaledwie 61,4% wobec 68% tydzień wcześniej i 71,1% 4 tygodnie wcześniej. To najniższy poziom w tym roku. Te statystyki potwierdzają wyczekującą postawę największych graczy.

Reklama

Ubiegłotygodniowe dane o przepływach globalnego kapitału wskazują na to, że odnawiające się problemy na Starym Kontynencie nie determinują w skali świata decyzji inwestorów. Co prawda większość funduszy ryzykownych aktywów traciła środki, ale tylko w przypadku funduszy akcyjnych były to bardziej zauważalne kwoty. Łącznie wypłaty o 9,3 mld USD przeważały nad wpłatami, z czego za większość tej kwoty odpowiadały rynki dojrzałe. To bardziej jednak realizacja zysków niż zwrot ku bezpiecznym aktywom, gdyż fundusze pieniężne także traciły środki.

HOME BROKER ZWRACA UWAGĘ:

Mała aktywność inwestorów na warszawskim parkiecie potwierdza, że inwestorzy średnioterminowi czekają na wykrystalizowanie się perspektyw rynku Niskie stopy procentowe w Nowej Zelandii przyczyniają się do ożywienia na tamtejszym rynku mieszkaniowym

Rynki nieruchomości

Rekordowe były ceny wywoławcze mieszkań w kwietniu w Wielkiej Brytanii. Poszły w porównaniu z marcem w górę o 2,9%, do 243,74 tys funtów. W Londynie zwyżka wyniosła 2,1% (do 464,94 tys. funtów). Zwyżce cen sprzyjała wciąż ograniczona podaż. W skali roku wzrost cen wyniósł 3,4%, a w samym Londynie 7,9%. Według wyliczeń Rightmove od poprzedniego szczytu cen z maja 2008 r. w Londynie poszły one w górę o 14,9%, a w pozostałej części kraju obniżyły się o 4,3%. Jak wylicza natomiast Hometrack czynsze za wynajem mieszkań w Londynie poszły w minionym roku w górę o 9,6%.

Najwyższa od listopada 2007 r. była marcowa sprzedaż mieszkań w Nowej Zelandii. W skali roku wzrosła o ponad jedną czwartą, do 7330. Ceny poszły w górę o 1,9% w skali miesiąca i były o 4,2% wyższe niż rok wcześniej. Czas potrzebny na sprzedaż mieszkania spadł z 46 dni w lutym do 35 dni. Analitycy oceniają, że poprawa na rynku to efekt niskich stóp procentowych, które są na poziomie 2,5%.

Zespół analiz

Home Broker

Home Broker
Dowiedz się więcej na temat: niepokój
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »