Karnawałowe szaleństwo walut

Ubiegły rok charakteryzował się wysoką zmiennością oraz nowymi trendami na rynku walutowym. Dla złotego był udany biorąc pod uwagę fakt, że w lutym para EUR/PLN była kwotowana nieco powyżej poziomu 4,9000, a dziesięć miesięcy później testowała wsparcie w okolicach 4,0350. W ujęciu rocznym daje to ponaddwudziestodwuprocentowy zysk.

Ubiegły rok charakteryzował się wysoką zmiennością oraz nowymi trendami na rynku walutowym. Dla złotego był udany biorąc pod uwagę fakt, że w lutym para EUR/PLN była kwotowana nieco powyżej poziomu 4,9000, a dziesięć miesięcy później testowała wsparcie w okolicach 4,0350. W ujęciu rocznym daje to ponaddwudziestodwuprocentowy zysk.

Podobnie wyglądała sytuacja na parze USD/PLN. Poziom 3,9120 był silnym oporem, od którego rozpoczął się rajd na południe w kierunku dołka roku na poziomie 2,6985. W tym przypadku złoty zyskał ponad czterdzieści procent, czemu sprzyjało silne osłabienie amerykańskiego dolara na świecie. Przypomnę, że po odbiciu od dołka 1,2500 USD, para EUR/USD rozpoczęła trend wzrostowy, który zakończył się na poziomie 1,5200.

Strategia na niepewność

Większość inwestorów budujących strategie na rok bieżący zastanawia się, czego można się spodziewać ze strony danych fundamentalnych (chodzi głównie o potwierdzenie tezy, że najgorsze już jest za nami, a kryzys osiągnął dno) i po jakiej stronie rynku należy się ustawić.

Reklama

W związku z tym, że amerykańska gospodarka i giełda nadaje ton innym rynkom, proponuję rozpocząć analizę stanu, w jakim największa gospodarka świata weszła w rok 2010 i jak to się przełoży na kurs dolara w stosunku do głównych konkurentów. Z niektórych prognoz wynika, że wzrost amerykańskiej gospodarki osiągnięty w IV kwartale ubiegłego roku będzie najsilniejszym od 2006 roku. Główna w tym zasługa amerykańskich producentów, którzy nie zmniejszali swoich zapasów oraz znacząco podnieśli poziom produkcji w celu zaspokojenia rosnącego popytu. Ekonomiści podkreślają, że w tym roku takiego wzrostu nie da się powtórzyć, ponieważ Amerykanie zaczną odczuwać skutki nadprodukcji z lat ubiegłych. Reakcją na bankructwo "Lehman Brothers" było globalne zmniejszanie materiałowych zapasów i wszystko wskazuje na to, że tendencja ta jeszcze się nie zakończyła. Sektor produkcyjny to nie jedyna gałąź gospodarki, która straci impuls wzrostowy w tym roku. Będą to także wydatki amerykańskich konsumentów, które pomimo rosnących dochodów nie wzrosną w tym roku zbyt szybko. Branża budowlana pozostaje słaba, a banki w dalszym ciągu odczuwają skutki kryzysu finansowego i kontynuują tworzenie odpisów, związanych z niespłaconymi kredytami, co ograniczy ich możliwości do udzielania nowych pożyczek. Kryzys spowodował, że stopa bezrobocia za Oceanem podskoczyła z 5 do 10 procent, a wzrost płac znacząco spowolnił. I chociaż gospodarka USA próbuje wracać na ścieżkę rozwoju, wykorzystanie mocy produkcyjnych pozostaje na niskim poziomie.

Gra na podwyżki stóp

Na ostatnim posiedzeniu Rezerwa Federalna dała wyraźny sygnał, że rynki muszą się przyzwyczaić do niskich stóp procentowych zbliżonych do zera. Jednak coraz większa część uczestników rynku walutowego wierzy, że stopy procentowe mogą zacząć rosnąć w USA już pod koniec bieżącego roku. Teorię swoją opierają na fakcie, że różnego rodzaju metody stymulowania gospodarki, takie jak wykup obligacji komercyjnych, zostały ograniczone do minimum, a większość programów dotyczących zwiększania płynności kończy się z początkiem lutego. Biorąc pod uwagę fakt, że kryzys mamy już chyba za sobą, nasuwa się wniosek, że FED może zacząć zwracać większą uwagę na fundamenty, które bez wątpienia potrzebują pomocy ze strony polityki monetarnej. Jest tylko jeden mały problem, a mianowicie brak jakichkolwiek sygnałów związanych z ryzykiem inflacyjnym. Jak już wspomniałem wcześniej, nie wydaje się żeby w tym roku gwałtownie wzrosły wydatki konsumentów, co mogłoby skłonić producentów do podwyższania swoich marż. Dodatkowo rynki zaniepokojone są perspektywami gospodarczymi Japonii i Chin. W styczniu agencja S&P obniżyła perspektywę ratingu dla Japonii ze "stabilnej" na "negatywną". Informacja ta negatywnie odbiła się na rynku ropy naftowej, która traciła na wartości. W przypadku utrzymania tendencji spadkowej na surowcach, dodatkowo nie należy oczekiwać wzrostu wskaźnika PPI w najbliższych miesiącach.

Możliwe trendy na rynku Forex

Początek roku należał do amerykańskiego dolara, który kontynuował tendencję zapoczątkowaną w grudniu 2009. Czujnych inwestorów niepokoić może jedynie brak korelacji pomiędzy takimi walutami jak euro i brytyjski funt. Silne trendy mają miejsce tylko wtedy, kiedy pary te idą ramię w ramię przeciwko "wrogowi" jakim jest amerykański dolar. Aktualnie na rynku widzimy korektę trendów rosnących zarówno na walutach jak i złocie oraz ropie. Wspólna waluta "pięknie" traciła cały grudzień oddając prawie trzydzieści procent zeszłorocznego zysku. Silnym wsparciem w tej chwili jest poziom 1,3980 USD, a także 50-procentowe zniesienie wzrostu na poziomie 1,3800 USD. Pozostaje zatem pytanie: czy grudniowe spadki to bardzo głęboka korekta, czy może początek nowego trendu? Dla analityków technicznych to raczej pierwsza odpowiedź, czyli dolar koryguje to co stracił w ostatnich miesiącach. Dotarcie ceny do wyżej wymienionych poziomów może dać silny impuls wzrostowy, którego należy się spodziewać w marcu tego roku. Chodzi o to, że w tym miesiącu wygasają kontrakty terminowe, a na rynku często dochodzi wtedy do gwałtownych zmian. Jeżeli ten scenariusz się spełni, to para EUR/USD będzie wracała do zeszłorocznych szczytów, które zostaną osiągnięte pod koniec I półrocza bieżącego roku. Podsumowując to wszystko możemy odpowiedzieć na pytanie: jakich trendów należy się spodziewać na rynku złotego? Po osiągnięciu rocznych dołków na poziomie 4,0000 na parze EUR/PLN oraz 2,7000 na rynku USD/PLN rozpoczęła się realizacja zysków, spowodowana ucieczką inwestorów od ryzykownych aktywów. Nie ulega wątpliwości, że podobnie jak w poprzednim, tak i w bieżącym roku kondycja złotego będzie zależeć od nastrojów globalnych inwestorów i dopiero w drugiej kolejności od stanu polskiej gospodarki. Zarówno EUR/PLN jak i USD/PLN kontynuują na dziennych wykresach budowanie III fali spadkowej z zasięgiem odpowiednio do 3,8650 i 2,6540. Nie podziewam się umocnienia złotego poniżej tych poziomów w I półroczu, a po ich osiągnięciu oczekuję powrotu na rynek słabszego złotego, czyli budowania IV fali korekcyjnej. Każde poważniejsze osłabienie złotego powinno zatem być poważnie rozpatrywane przez krajowych eksporterów w celu zabezpieczenia przyszłych ekspozycji walutowych.

Aleksander Napołow, analityk ECM Dom Maklerski SA

miesięcznik KAPITAŁOWY
Dowiedz się więcej na temat: kryzys | procent | szaleństwo | szaleństwa | para | gospodarka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »