Inflacja nie daje spać spokojnie

Połowę obrazu gospodarczego już mamy. W strefie realnej mamy recesję lub w najlepszym przypadku stagnację w USA i spowolnienie - choć nie tak znaczące, jakiego się spodziewano w strefie euro. W tym tygodniu dowiemy się jaka tym procesom towarzyszy inflacja. Dane o cenach konsumenta zawsze mają duże znaczenie.

Połowę obrazu gospodarczego już mamy. W strefie realnej mamy recesję lub w najlepszym przypadku stagnację w USA i spowolnienie - choć nie tak znaczące, jakiego się spodziewano w strefie euro. W tym tygodniu dowiemy się jaka tym procesom towarzyszy inflacja. Dane o cenach konsumenta zawsze mają duże znaczenie.

Są bowiem bardzo istotną zmienną objaśniającą zmiany stóp procentowych, a w konsekwencji także (w istotnym stopniu) zmiany kursów walutowych i cen akcji. W ostatnich miesiącach ich znaczenie jednak wzrosło jeszcze bardziej. Szoki podażowe i hossa na rynku surowcowym oznacza obawy o utrwalenie wysokich oczekiwań inflacyjnych. To z kolei oznacza, że banki centralne muszą szukać niełatwego kompromisu pomiędzy utrzymaniem ich na niskim poziomie, a wsparciem strefy realnej. Sytuacja jest szczególnie poważna w Stanach Zjednoczonych.

Dane o cenach konsumenta podane będą w piątek. Rynek oczekuje wzrostu o 0,3% m/m (wobec 0,4% m/m za luty) co oznaczałoby utrzymanie inflacji rocznej na poziomie 4,3%. Dzień wcześniej w USA podane będą dane o cenach importu i sprzedaży detalicznej. Tego, w jakim stopniu w lutym wzrastały ceny konsumenta dowiemy się także w przypadku Niemiec i całej strefy euro. Dane podane zostaną w piątek. Dane odnośnie dynamiki cen konsumenta podane będą również w Polsce. Zakładamy, iż w lutym roczna dynamika cen przyspieszyła do 4,6% wobec 4,3% odnotowanych w styczniu. Podobną prognozę przedstawiło również Ministerstwo Finansów. W czwartek podane będą z kolei dane odnośnie rachunku obrotów bieżących.

Reklama

Waluty - Dalej w trendzie rosnącym

Kontynuacja osłabienia dolara dalej trwa i w piątek po bardzo słabych danych z rynku pracy oglądaliśmy na rynku nowe rekordy. Para EURUSD odnotowała poziom 1,5458, zaś USDCHF 1,0131, z kolei jen znalazł się na chwilę poniżej minimum sprzed trzech lat - za dolara trzeba było płacić tylko 101,50 jena. Dość szybko nastąpiła realizacja zysków, co częściowo można tłumaczyć faktem, iż po sporych zyskach w skali tygodnia, część inwestorów chciała zamknąć pozycje przed weekendem. Odreagowanie jednak nie było duże a dziś rano dolar dalej traci na wartości. Jen zyskuje po kolejnej słabej sesji na azjatyckich giełdach, zaś euro umacnia się wobec pojawiających się spekulacji, że sakala obniżki na marcowym posiedzeniu Fed mogłaby sięgnąć nawet 100 bp. Para USDJPY testuje poziom 1,0185, zaś EURUSD 1,5390. Umacnia się też funt - rano pokonane zostały już piątkowe lokalne maksima i na parze GBPUSD testujemy poziom 2,02.

Piątek ni był najlepszym dniem dla złotego. Co prawda powstrzymana została kilkudniowa deprecjacja, ale złoty nadal nie był w stanie umacniać się podczas gdy euro osiągało nowe rekordy. W pierwszej części dnia polska waluta wyraźnie traciła wobec euro i tuż po danych z amerykańskiego rynku pracy kurs EURPLN wynosił już 3,5860 wobec 3,5610 na otwarciu. Realizacja zysków na EURUSD pozwoliła odrobić te straty do końca dnia, ale kosztem osłabienia wobec dolara - do poziomu 2,3250 wobec 2,3160 na otwarciu. W tym tygodniu złoty może zyskać dopiero w piątek po danych o inflacji w Polsce.

Przemysław Kwiecień

x-Trade Brokers DM SA
Dowiedz się więcej na temat: inflacja | spać | USA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »