Holendrzy też mówią "nie"

63% Holendrów przeciwko konstytucji europejskiej. Według "Sterna", niemieccy decydenci rozmawiają o ewentualnym fiasku unii walutowej. Euro dalej traci na wartości.

Europejska waluta taniała wczoraj kolejny dzień z rzędu. Od ubiegłego piątku straciła już prawie 3%, spadając do poziomu sprzed ośmiu miesięcy. Po ogłoszeniu wstępnych wyników referendum w Holandii, euro w Nowym Jorku kosztowało zaledwie 1,2212 USD.

Wspólny pieniądz nie ma ostatnio najlepszej passy. Taniał już w reakcji na kolejne przedreferendalne sondaże, a gdy francuskie "nie" okazało się rzeczywistością, wyprzedaż waluty tylko przyspieszyła. Negatywny wynik głosowania w Holandii przy rekordowej frekwencji (62%) może być gwoździem do trumny dla konstytucji w jej obecnym kształcie, a sceptycy nie wykluczają, że także dla dalszej europejskiej integracji w ramach Wspólnoty.

Reklama

Na notowania euro niekorzystnie wpływa też coraz wolniejsze tempo wzrostu gospodarczego w państwach, które go używają. Komisja Europejska obcięła wczoraj prognozę rozwoju państw Dwunastki w tym kwartale do zaledwie 0,3% (z poprzednich 0,4%), a Europejski Bank Centralny obniżył prognozę na cały bieżący rok do 1,4% (z 1,6%). Wskaźnik koniunktury w sektorze przemysłowym strefy euro spadł w maju najbardziej od blisko dwóch lat, o 3% w skali roku zmniejszyła się sprzedaż detaliczna w Niemczech. Właśnie na ślimaczym tempie wzrostu w dużej mierze opiera się krytyka rządów państw strefy euro - a stąd i sprzeciw wobec eurokonstytucji. Zdaniem przedsiębiorców, obecny kryzys gospodarczy może się nasilić, bo spadek popytu w jednym okresie odbija się jeszcze większym spowolnieniem w kolejnym. - Nie widać, żeby coś mogło przerwać to błędne koło - dodają.

Według hamburskiego tygodnika "Stern", niemieckie ministerstwo finansów uważa właśnie wspólną walutę za przyczynę utrzymującego się w Niemczech słabego wzrostu gospodarczego. "Stern", który planowany na najbliższe wydanie artykuł udostępnił wczoraj agencjom prasowym, napisał w nim, że na poufnym spotkaniu w zeszłym tygodniu minister finansów Hans Eichel i szef Bundesbanku Axel Weber dyskutowali z ekonomistami nawet o możliwości fiaska unii walutowej. Mogą do niego doprowadzić zbyt duże różnice w wysokości inflacji i tempie wzrostu PKB w poszczególnych krajach strefy euro. Według cytowanych przez "Sterna" poufnych notatek Eichela, wprowadzenie euro zadziałało jak hamulec dla krajów o wcześniej niskim realnym oprocentowaniu (jak Niemcy), a zyskały na nim państwa o wysokich kosztach kredytów - jak Irlandia czy Grecja. Choć rzecznicy niemieckiego resortu finansów i Bundesbanku zdementowali bądź nie chcieli potwierdzać doniesień "Sterna", zamęt na rynku pozostał.

Zdaniem części ekonomistów, receptą na słabe tempo rozwoju gospodarczego strefy euro ma być obniżenie oprocentowania przez Europejski Bank Centralny. Najbliższe posiedzenie odbędzie się już dzisiaj, ale powszechnie oczekuje się, że rada banku pozostawi główną stopę na dotychczasowym poziomie 2%, utrzymywanym już od niemal dwóch lat.

Tomasz Goss-Strzelecki

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: strefy | holendrzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »