Kasjerka okradała muzeum przez 10 lat. Uzbierał się milion dolarów

Sąd w Szwajcarii wydał wyrok w sprawie kasjerki, która przez ponad dziesięć lat okradała własnego pracodawcę - muzeum Beyeler Foundantion pod Bazyleą. Szacuje się, że podczas wykonywania swoich codziennych obowiązków, krok po kroku, kobieta zrabowała ponad milion dolarów.

Jak informuje "The New York Times", szwajcarski sąd skazał była już pracownicę muzeum na trzy lata i siedem miesięcy więzienia oraz grzywnę w wysokości 3600 dol. Jednocześnie 54-letnia kobieta została zobowiązana do oddania pełnej kwoty, którą ukradła. A przez lata trochę się tego uzbierało.

Z ustaleń śledczych wynika, że kasjerka okradała własnego pracodawcę od niemal samego początku. W muzeum Beyeler Foundantion pod Bazyleą była zatrudniona od 2008 do 2019 roku, gdy przestępczy proceder wyszedł na jaw. Łącznie kobiecie udało się wyprowadzić z kasy muzeum ok. 986 tys. franków szwajcarskich, czyli ponad 1,1 mln dol. W przeliczeniu na polską walutę daje to kwotę blisko 4,6 mln złotych.

Reklama

Niemal codziennie okradała swojego pracodawcę. Wpadła przez zachłanność

Gdyby kradzież nie była dokonywana małymi krokami, władze muzeum mogłoby wcześniej się zorientować. Pracownica miała jednak kilka metod, które wykorzystywała w codziennej pracy. Jedną z nich było sprzedawanie turystom za gotówkę tzw. biletów awaryjnych, które muzeum posiadało na wypadek niesprawności systemu komputerowego. Brak płatności nie był zatem widoczny na kasie fiskalnej.  

Innym sposobem była dwukrotna sprzedaż jednej wejściówki. W tym przypadku kasjerka wręczała pierwszemu klientowi bilet, drugiemu natomiast paragon za tę pierwszą i jedyną transakcję, tłumacząc że drukarka do biletów przestała działać. Różnicę kasjerka chowała do własnej kieszeni.  

Ostatni z "patentów" - najbardziej bezczelny - ostatecznie doprowadził do wykrycia procederu. Polegał on na anulowaniu biletów sprzedanych przez innych kasjerów i zgarnięciu zwrotu na własne konto. To wzbudziło podejrzenia innych pracowników, którzy rozpoznali pismo koleżanki na licznych wnioskach. 

Według prokuratury z Bazylei, która przeanalizowała konta bankowe kobiety, w rekordowym roku wyprowadziła z muzeum 170 tys. dolarów. Kasjerki nie zniechęcił nawet fakt, że od 2012 r. pełniła ona funkcje kierowniczki w swoim dziale. Jak wskazał szwajcarski sąd, skradzione środki stanowiły ok. 1 proc. dochodów muzeum z tytułu sprzedaży biletów.  

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kradzież | Szwajcaria | muzeum
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »