Czy „turystyka socjalna” z Bułgarii i Rumunii do Niemiec to problem?

​Niemiecki Sąd ds. Socjalnych NRW przyznał bezrobotnym Rumunom prawo do zasiłku Hartz IV. Prof. Herbert Brücker zaprzecza w wywiadzie twierdzeniu, jakoby Bułgarzy i Rumuni obciążali niemieckie państwo socjalne.

Holger Beckmann: Czy Bułgarzy i Rumuni przyjeżdżają do Niemiec przede wszystkim w ramach, jak to się mówi, "turystyki socjalnej", żeby nas "wykorzystać"?

Herbert Brücker: Nie! Można temu jednoznacznie zaprzeczyć. Z zasiłku korzysta tu 10 procent ogółu żyjących w Niemczech Bułgarów i Rumunów. Jest to trochę powyżej średniej krajowej, która wynosi 7,5 procent. (...) Nie wolno nam też zapomnieć, że imigranci przeciętnie więcej wpłacają do systemów socjalnych, niż z nich otrzymują.

Musi nam pan to wyjaśnić. Jak to funkcjonuje?

Reklama

- Nasze społeczeństwo się starzeje i młodzi ludzie wpłacają dziś znacznie więcej do systemu zabezpieczenia emerytalnego, niż będą mogli kiedyś z niego uzyskać. Ponadto przeciętny wiek imigrantów w Niemczech, to znaczy tych, którzy się u nas osiedlają - wynosi 27-28 lat. Mówimy o bardzo młodej grupie wiekowej, która płaci podatki i składki ubezpieczeniowe, dzięki czemu powstają gigantyczne zyski, które są o wiele wyższe niż stosunkowo niskie straty, które odnotowujemy w innych systemach zabezpieczeń społecznych, jak na przykład Hartz IV.

Dlaczego więc dyskusja w Niemczech oscyluje obecnie wokół Rumunów i Bułgarów?

- Dlatego, że te problemy są różnie rozłożone. Właściwie nie mamy z tą grupą żadnych większych problemów. Ale mamy gminy, które są pod tym względem szczególnie obciążone, jak Duisburg, Dortmund i Berlin.

- Udział cudzoziemców nie jest tam wcale tak wysoki, ale nie mają żadnych szans na rynku pracy. Stopa zatrudnienia jest wśród nich bardzo niska, bezrobocie jest bardzo wysokie i coraz więcej z nich korzysta z zasiłku Hartz IV i innych świadczeń socjalnych dla bezdomnych, dla osób nieubezpieczonych i tak dalej. Ma to oczywiście poważne konsekwencje finansowe dla wymienionych gmin, które same dźwigają ciężary finansowe. Trzeba im koniecznie pomóc.

Ale o "turystyce socjalnej" nie mówi się tak głośno akurat w tych gminach, lecz na przykład w Bawarii, czy wielu regionach Niemiec wschodnich. Jak to możliwe?

- Sam tego nie rozumiem. W Bawarii z zasiłku korzysta 5-6 procent Rumunów i Bułgarów, a zatem dużo poniżej średniej krajowej. Na bawarskiej prowincji nie mamy w ogóle żadnych problemów tego rodzaju, natomiast prawie nie obserwuje się zjawiska imigrowania w większym stylu Bułgarów i Rumunów do Niemiec Wschodnich.

Czy można wobec tego powiedzieć, że mamy do czynienia z zasadniczym sceptycyzmem wobec obcokrajowców, przybywających do Niemiec; po prostu z wrogością do cudzoziemców? Czy to odgrywa jakąś rolę?

- Wydaje mi się, że tak. Czy polityka ponosi jakąś winę? Tak daleko nie chcę sięgać. Ale w społeczeństwie to odgrywa pewną rolę. W mediach powstał bardzo negatywny obraz tej grupy (Rumunów i Bułgarów). Ale liczby nie są tego odbiciem.

Prof. Herbert Bruecker jest ekspertem ds. Migracji w Instytucie Badania Rynku Pracy i Zawodów (IAB)

Holger Beckmann WDR; tł. Iwona D. Metzner, Redakcja Polska Deutsche Welle

Deutsche Welle
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »