Niebieska Karta dla wykwalifikowanych imigrantów?

Aby przyciągać wysoko wykwalifikowanych pracowników z państw trzecich, Komisja Europejska (KE) zaproponowała dziś dyrektywę ustanawiającą tzw. Niebieską Kartę, która miałaby stanowić konkurencję dla podobnych istniejących już w USA, Kanadzie czy Australii.

Nazwana od koloru Unii Europejskiej, Niebieska Karta ma umożliwić imigrantom legalne zatrudnienie i zamieszkanie przez dwa lata w dowolnie wybranym państwie UE. Różni się więc od amerykańskiej Zielonej Karty, która daje zezwolenie na stały pobyt. Po dwóch latach pobytu i pracy w jednym kraju UE, imigrant mógłby wrócić do kraju pochodzenia albo przenieść się do innego kraju UE, pod warunkiem jednak, że otrzyma ofertę pracy.

- Demografia działa przeciwko rozwojowi gospodarki Unii Europejskiej. A do Kanady, USA czy Australii przyjeżdża znacznie więcej wykwalifikowanych pracowników niż do UE - tłumaczył na konferencji prasowej przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso.

Reklama

Według KE, połowa imigrantów z wykształceniem uniwersyteckim z krajów Maghrebu przebywa w Kanadzie i USA, podczas gdy kraje Unii Europejskiej przyciągają 85 proc. tych, którzy nie ukończyli studiów. Wysoko wykwalifikowani pracownicy z państw trzecich stanowią zaledwie 1,72 proc. wszystkich pracowników w UE. W Australii ten wskaźnik wynosi 9,9 proc., w Kanadzie 7,3 proc., w Szwajcarii 5,3 proc. a w USA 3,2 proc.

Barroso zastrzegł jednak, że w Niebieskiej Karcie "nie chodzi o zgodę "in blanco" na wjazd do UE 20 mln potrzebnych pracowników".
- Chcemy zwiększyć możliwości zatrudnienia i pobytu w UE wykwalifikowanych pracowników i ich rodzin. Ale to państwa członkowskie mają określić, ilu ich potrzebują - powiedział.

Propozycja KE przewiduje restrykcyjne zasady przyjmowania imigrantów - mają mieć przynajmniej trzyletnie doświadczenie zawodowe w danym sektorze, i zarabiać przynajmniej trzykrotność minimalnego wynagrodzenia obowiązującego w danym kraju UE. Posiadacze Niebieskiej Karty jednocześnie otrzymywaliby pozwolenie na pracę i pobyt, w tym ułatwione warunki do łączenia rodzin.

Ponadto, jak tłumaczył komisarz UE ds. wewnętrznych Franco Frattini, obowiązuje zasada uprzywilejowania pracowników z państw UE. To ważne, gdyż zgodnie z traktatami akcesyjnymi, w pewnych "starych" krajach UE (np. w Niemczech czy Austrii) wciąż istnieją okresy przejściowe na zatrudnianie pracowników z nowych państw.
- Jeśli dana firma otrzyma podanie o pracę od inżyniera indyjskiego, to będzie mogła go zatrudnić pod warunkiem, że na to stanowisko nie ma zgłoszeń od inżyniera polskiego czy węgierskiego - tłumaczył Frattini.

We wtorek KE przyjęła też propozycję innej dyrektywy, której celem jest zapewnienie imigrantom legalnie pracującym w UE tych samych praw, z których korzystają obywatele UE. Chodzi m.in. o ten sam poziom ubezpieczeń społecznych czy warunki pracy. Dyrektywa przewiduje też jedną i taką samą i uproszczoną procedurę dla pracowników z państw trzecich we wszystkich 27 państwach UE.

W 2008 roku planowana jest prezentacja jeszcze trzech innych dyrektyw: o pracownikach sezonowych, stażystach oraz pracownikach delegowanych w ramach jednej firmy. Cały pakiet - jak szacuje komisarz Frattini - powinien wejść w życie wiosną 2009 roku. Jego przyjęcie wymaga kwalifikowanej większości w Radzie UE.

Dotychczas swoje zastrzeżenia wobec dyrektywy o Niebieskiej Karcie zgłosiła Austria, a także Polska. Minister pracy Joanna Kluzik-Rostkowska w wywiadzie dla wtorkowej "Gazety Wyborczej" powiedziała - zastrzegając, że nie zna jeszcze szczegółów propozycji - że "obawia się, iż nowe dyrektywy nie rozwiążą polskich problemów". Przyznała, że Polsce trudno będzie tymczasem samotnie zablokować ich wejście w życie.

- Mamy sygnały, że Polacy zaczynają wychodzić z szarej strefy. I boję się, że jeśli my teraz zbyt gwałtownie otworzymy drzwi dla pracowników z państw trzecich, to polscy specjaliści będą musieli wrócić do szarej strefy albo wyjeżdżać z kraju, bo będą konkurować z imigrantami gotowymi pracować za niższe pensje. Na słabości naszego rynku nie możemy nakładać niekontrolowanego napływu imigracji - powiedziała Kluzik-Rostkowska.

Z krytyką propozycji KE nie zgodziła się eurodeputowana Barbara Kudrycka (PO), według której uproszczenie i uatrakcyjnienie dostępu do europejskich rynków pracy wysoko wykwalifikowanych imigrantów z krajów trzecich może być korzystne także dla Polski.

- Obecnie w wyniku emigracji wykształconych Polaków mamy braki w takich dziedzinach jak technologie informatyczne (IT), biotechnologie, analitycy finansowi. Trudno liczyć, że w krótkim okresie wysoko wykwalifikowani Polacy wrócą. Trudno też liczyć, że konieczna reforma edukacji mająca być odpowiedzią na strukturalne problemy naszego rynku pracy szybko przyniesie efekty. Obecnie mamy najwięcej absolwentów kierunków nietechnicznych - mamy za to dużo socjologów i politologów, dla których jedynym sposobem na znalezienie się na rynku pracy jest emigracja - powiedział Kudrycka dziennikarzom.

Kudrycka podkreśliła też, że o wydawaniu pozwoleń na pracę, pobyt, liczbę przyjmowanych pracowników i weryfikację ich dyplomów/kwalifikacji będzie decydowała administracja każdego z państw członkowskich.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »