Mała Polska u wikingów

Naszych rodaków w krajach skandynawskich wciąż przybywa. A gdzie pojawiają się Polacy, tam powinny też kwitnąć polskie przedsiębiorstwa, sklepy, punkty usługowe. Tak jest w wielu państwach, ale Dania opiera się takiej prawidłowości i stara się zasymilować imigrantów

Naszych rodaków w krajach skandynawskich wciąż przybywa. A gdzie pojawiają się Polacy, tam powinny też kwitnąć polskie przedsiębiorstwa, sklepy, punkty usługowe. Tak jest w wielu państwach, ale Dania opiera się takiej prawidłowości i stara się zasymilować imigrantów

Do tego służą m.in. ograniczenia dotyczące samozatrudnienia w tym kraju. Ojczyzna LEGO nadal jest częściowo zamknięta dla Polaków i aby pracować w Danii na etacie lub na własną rękę, trzeba spełnić kilka prostych wymagań. Po pierwsze, należy zdobyć pozwolenie na pobyt i pracę. Jeśli chcesz prowadzić własny biznes, sprawa jest o tyle łatwa, że oba dokumenty otrzymasz, gdy twoje przedsiębiorstwo będzie przynosiło korzyści i będziesz w stanie udokumentować posiadanie środków do finansowania działalności gospodarczej. Niby proste, ale jest jeden haczyk: prawdopodobieństwo, że dostaniesz pozwolenie na pracę i pobyt jest znikome, jeśli chcesz założyć restaurację, otworzyć sklepik czy inne małe przedsiębiorstwo, które zdradzałoby regionalny charakter.

Problem znika dopiero po uzyskaniu numeru CPR. Istnieje też wymóg, by założyciel firmy miał czynny wpływ na jej funkcjonowanie. Nie może uzyskiwać jedynie korzyści finansowych z przedsięwzięcia, lecz musi przebywać na terenie firmy i brać udział w jej rozwoju. Inaczej nie dostanie pozwolenia na pracę i pobyt, co wiąże się z zakazem przebywania na terenie Danii powyżej trzech miesięcy.

Przez żołądek do serca?

W świetle tych przepisów nie dziwi fakt, że w Kopenhadze, stolicy i największym mieście Danii, znajdują się tylko dwa sklepy z polskimi produktami - "Polonus" i "Wisła". Jedyna restauracja z polskimi specjałami miała krótki żywot i zwinęła działalność bez większych fajerwerków. Założyciel i właściciel pierwszego z wymienionych sklepów, Sylwester Gaweł, pozwolenie na pracę i pobyt zdobył zanim założył sklep. Stało się to jeszcze przed wejściem Polski do Unii Europejskiej i wiązało z wysokimi opłatami celnymi, ale było to jedyne utrudnienie. Sylwester Gaweł bardzo chwali sobie podejście duńskich władz do przedsiębiorców i mówi, że załatwienie wszelkich formalności w kraju wikingów to przysłowiowy "pikuś".

W Danii zakłada się, że przedsiębiorcy są uczciwi i prawdomówni, urzędnicy nie rzucają im więc kłód pod nogi. Rozkręcenie własnego przedsięwzięcia nie wiąże się więc z wielotygodniowymi utarczkami z urzędami i jest szybką formalnością. Mimo wszystko wydaje się, że dwa rodzime sklepy w zupełności wystarczają dla zaspokojenia kulinarnych potrzeby Polaków, którzy z pewnością tęsknią do golonki, schabowego czy żurku.

Polski sektor usług

Pierwszą branżą, do której ściągali Polacy, była oczywiście budowlanka. Jednak w Danii jest dosłownie kilka polskich firm budowlanych, a ich głównymi klientami są Duńczycy, którzy chwalą sobie pracowitość naszych rodaków. Podobnie jest z firmami przeprowadzkowymi. Dosyć trudno jest znaleźć w "duńskim" internecie ogłoszenia polskich firm. Większość informacji rozchodzi się pocztą pantoflową.

Tak samo jest z polskimi fryzjerami i fryzjerkami. Ogłaszają się oni w sklepach na tablicach ogłoszeń oraz na forach internetowych i zapewniają usługi profesjonalne, lecz w domu, nie w salonie. Często można za to spotkać młodych ludzi ze znajomością angielskiego, którzy przyjeżdżają do kraju Hamleta pracować w kawiarniach, sklepach z odzieżą czy supermarketach.

Asymilacja i integracja

Polski sektor usług nie jest zbyt rozwinięty w Danii, ale wynika to ze specyfiki tego kraju. Duńczycy są bardzo niechętni do dzielenia się swoim dobrobytem, szczególnie z osobami, które nie planują asymilacji w tym kraju, tylko szybki zarobek i wyjazd.

Dania jest jednym z niewielu państw, które oferują dofinansowanie do nauki języka urzędowego - wszystkie szkoły językowe zapewniają bezpłatne kursy duńskiego posiadaczom numeru CPR. To dość przebiegła forma hojności - wiadomo, że im szybciej będziemy w stanie porozumiewać się w lokalnym języku, tym łatwiej zintegrujemy się z tutejszym społeczeństwem. Ale dzięki temu w krótkim czasie możemy poruszać się po duńskiej ziemi jak po własnym podwórku. Po co więc ograniczać klientów jedynie do rodaków, którzy i tak znają lokalny język, skoro można reklamować się po duńsku i cieszyć się popularnością u wszystkich?

Diana Cereniewicz

PRZYDATNE ADRESY

www.delikatesypolskie.dk

www.wisla.dk

www.polonia.dk

www.mojakopenhaga.pl/

www.nyidanmark.dk/en-us/coming_to_dk/work/self_employement.htm

POLSKIE SKLEPY

"Polonus"

boulevard 32

2200 Kopenhaga N

"Wisła"

Sankt Ann Gade 33

1416 Kopenhaga K

CENNIK

chleb biały - 12-20 koron (6-10 zł)

chleb razowy - 26 koron (13 zł)

kiełbasa krakowska - 59 koron (30 zł)

przyprawy - 8 koron (4 zł)

pączek - 6 koron (3 zł)

sok "Kubuś", 0,75 l - 14 koron (7 zł)

polskie gazety i magazyny, m.in. "Newsweek" - 20 koron (10 zł)

ogórki kiszone, 0,5kg - 10 koron (5 zł)

twaróg śmietankowy, 250g - 10 koron (5 zł)

Praca i Życie za Granicą
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »